Szkoła Średnia w Grzegorzewie

W oczekiwaniu na rok szkolny

Lato tego roku dla kierownictwa Szkoły Średniej w Grzegorzewie jest szczególnie pracowite. Zamiast wypoczynku i długich wakacji trzeba podwijać rękawy, żeby zorganizować remont, na który placówka ta czekała przez długie lata.

Już za dwa tygodnie próg szkolny przestąpi 343 uczniów, w tej liczbie ponad 30 maluchów, dla których placówka ta stanie się drugim domem. Kierownictwo szkoły zabiega więc o to, by ten drugi dom nie tylko dla najmłodszych, ale też dla całej braci szkolnej: grona pedagogicznego, personelu technicznego i przede wszystkim uczniów był przytulny, a atmosfera sprzyjała pracy i nauce.

Bieżący rok po długich latach zastoju, na który, według Vincasa Jatkely, wicedyrektora ds. gospodarczych Szkoły Średniej w Grzegorzewie, największy wpływ miały trwające prawie dziesięć lat procedury formalno-prawne związane z przekazaniem budynków szkolnych z rejonu trockiego pod zarządzanie samorządu Wilna, w życie szkoły wniósł wiele zmian.

Zdaniem dyrektor szkoły, Hanki Grzybowskiej, w Wilnie nie ma żadnej szkoły polskiej, której stan można byłoby porównać do tego, jaki do niedawna był w szkole grzegorzewskiej.

Więcej>>>


Wileńszczyzna z bliska – Bujwidze

Drogi prowadzące do ludzi

Jeżeli spojrzeć na mapę rejonu wileńskiego, można łatwo zauważyć, że położona na jego wschodnich obrzeżach gmina bujwidzka pod względem zajmowanego terytorium jest jedną z największych. Rozlokowana na obszarze prawie 10 tys. ha (dokładniej – 9840) ustępuje tylko o połowę większej gminie podbrzeskiej oraz kilku innym. Jednak wygrywając terytorialnie, co do liczby mieszkającej na tych terenach ludności jest ona najmniejszą, licząc nieco ponad 1200 mieszkańców. Oddalona o 45 km od centrum rejonu, gmina bujwidzka rzeczywiście jest najdalej wysuniętym zakątkiem obecnej Wileńszczyzny.

Nic zatem nadzwyczajnego, że bardziej wyraźnego charakteru nabierają tu problemy, mniej widoczne gdzie indziej w rejonie: dojazd do stolicy, znalezienie zatrudnienia, rozwój przedsiębiorczości. Są to czynniki, rzutujące na odpływ młodzieży do miasta, stąd też występuje ujemny wskaźnik demograficzny: liczba zgonów wciąż przewyższa tu liczbę urodzeń, a osoby zdolne do pracy stanowią ledwie połowę mieszkańców. Dodajmy, że połowę terenu gminy zajmują lasy, wśród których tu i tam rozrzuconych jest 60 wsi i zaścianków. Poza kilkoma większymi miejscowościami, takimi jak Bujwidze, Punżany, Świętniki, Ochotniki, są to niewielkie wioseczki, zamieszkałe przeważnie przez osoby w podeszłym wieku.

Więcej>>>


Parafii Szyłańskiej – 250 lat!

W bieżącym miesiącu parafia w Szyłanach będzie obchodziła wyjątkowy jubileusz – 250-lecie jej erygowania. Każda podobna data stanowi dobrą okazję, by przypomnieć historyczne dzieje na przeciągu tego okresu, by sięgnąć „korzeni” wydarzeń sprzed wieków. Proponujemy zatem naszym Czytelnikom krótki zarys historyczny parafii rzymsko-katolickiej i kościoła w Szyłanach do 1939 roku, opracowany na podstawie jednego z rozdziałów książki „Historie z okolic Wilna” autorstwa historyka Mirosława Gajewskiego.

Pięć stuleci osady Szyłany

Na „kresach” gminy suderwskiej, tuż przy prawym brzegu Wilii, pomiedzy dziewiczymi borami przycupnęła wieś Szyłany (lit. Šilenai). Położona jest na skraju płaskowyżu, obfitującego w liczne źródła, a niedaleko, wśród wysokich wzgórz płynie królowa podwileńskich rzek – Wilia. Na tym odcinku ma ona dość wartki nurt, przecina kilka kamienistych płycizn, tworząc tzw. „rapy”. Każdy wodniak też powie, że właśnie na tym odcinku, w okolicach Szyłan, Dukszt czy Kiernowa, Wilia jest najbardziej urokliwa. Położone na uboczu Szyłany nie są jednak znane szerszym rzeszom turystów i miłośników krajoznawstwa. A szkoda, bo sporo tu obiektów, godnych podziwu oraz historia - w przypadku Szyłan naprawdę interesująca. (...)

Pierwsza wzmianka o Szyłanach pochodzi z roku 1500, kiedy to w dniu 3 czerwca, wielki książę litewski Aleksander Jagiellończyk potwierdził wszystkie nadania swych poprzedników dla kapituły przy wileńskim kościele katedralnym. W dokumencie wymieniana jest również wieś Szyłany. W archiwach zachowało się kilka ciekawych opisów z różnych okresów istnienia folwarka Szyłany, dzierżawionego przez kanoników wileńskich. Na mocy sławetnego ukazu z 1842 r. wszystkie majątki duchowne podlegały konfiskacie na rzecz skarbu państwa, co nie ominęło też Szyłan. Administracja rosyjska oddawała folwark w dzierżawę różnym przypadkowym ludziom: najczęściej Rosjanom.

Więcej>>>


W samorządzie stołecznym

Ukończono rekonstrukcję wiaduktu ulicy S. Dariaus i S. Gireno

Projekt był finansowany ze środków funduszy strukturalnych Unii Europejskiej oraz środków ogólnego budżetu Republiki Litewskiej.

Zezwolenie na budowę wiaduktu wydano 17 czerwca 2005 r. Zwycięzcy konkursu - firmy S.A. „Panevežio keliai” i ZSA „Tilsta” - podpisały umowę o wykonanie robót 28 grudnia 2006 r. Prace rozpoczęto 28 grudnia 2006 r., zakończono zgodnie z umową – 1 sierpnia 2008 r. Ogólna wartość projektu - ponad 33 mln litów.

Po zakończeniu prac umieszczono 2 tablice pamiątkowe z informacją, że prace przy budowie tego obiektu finansowała Unia Europejska i Republika Litewska.

W czasie realizacji projektu zrekonstruowano wiadukt (o długości 116,7 m) ulicy S. Dariaus i S. Gireno nad koleją. Poszerzono go do 28,5 m. Poszerzono również okoliczne ulice. Ogólna długość zrekonstruowanych ulic – 657 m.

Wiadukt z dojazdami biegnie od skrzyżowania ulic Švitrigailos i Paneriu w północnej jego części do skrzyżowania ulic S. Dariaus i S. Gireno i Broliu w jego części południowej. Prace budowlane wykonano według planu: wiadukt poszerzono do 5 pasm ruchu, ulicę natomiast – do 4, zrekonstruowane skrzyżowania regulowane są przy pomocy sygnalizacji świetlnej, urządzono wysepki dla pieszych, ułożono chodniki, wybudowano ścieżki rowerowe oraz dla pieszych, zrekonstruowano lub ponownie ułożono sieci inżynieryjne.

Więcej>>>


Kretynga: w cieniu Połągi

Inspiracją do kolejnej podróży po Litwie stała się popularyzowana niedawno na łamach „Roty” książka Liliany Narkowicz o ordynacji Tyszkiewiczowskiej w Zatroczu, w której znalazły się także obszerne wzmianki o Tyszkiewiczach z Kretyngi. Miejscowości może mniej znanej i omijanej przez większość podróżnych z racji na bliskość słynnego nadmorskiego kurortu. Chociaż profitami z takiej perełki dla rozwoju turystyki nie pogardziłoby żadne państwo europejskie, na Litwie na razie jest inaczej. Wciąż tak samo psim pędem mkną samochody w kierunku odległej o 12 km Połągi mijając warty uwagi zakątek.

Odrobina faktów historycznych

W 2 poł. XVI w. Kretynga należała do Chodkiewiczów, a jej właściciel w 1 poł. XVII w., zwycięzca spod Kirchholmu, hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz, jako wotum za wiktorię ufundował tu kościół i klasztor bernardynów. Później posiadłość przeszła w ręce możnego rodu Sapiehów, około poł. XVIII w. stała się własnością Massalskich, w 1795 r. – Potockich, którzy sprzedali dobra kretyngowskie księciu Płatonowi Zubowowi, dawnemu faworytowi carycy Katarzyny. W XIX stuleciu, kiedy rolę niekoronowanych władców na terenach Litwy przejęli od Radziwiłłów Tyszkiewiczowie, Józef hrabia Tyszkiewicz nabył tu kilkanaście majątków, w tej liczbie – Kretyngę.

Więcej>>>


Czasy prehistoryczne na terenach obecnej gminy Bujwidzkiej

Dokończenie. Początek w nr 503 „Roty”

Pewne ślady walk można prześledzić też na podstawie badań różnych obiektów archeologicznych na terenach wschodniej Litwy. Są to groty strzał ze wschodu, ślady penetrowania dawnych grobów itd. Otóż w opisanym wyżej kurhanie natrafiono na 4 groby, z których dwa są jeszcze szkieletowe (czyli według dawnej tradycji), zaś dwa inne są już ciałopalne, czyli ten kurhan był niby „granicą” tej zmiany obrzędu pogrzebowego. Sąsiedni kurhan jest też dość unikalny, prawdopodobnie trochę starszy niż poprzedni – w szkieletowym pochówku natrafiono jedynie na czaszkę, czyli pochowano tylko głowę zmarłego, taka tradycja w pewnych skrajnych wypadkach była dawniej praktykowana w całej Europie. Inne cztery kurhany posiadały groby ciałopalne, według wyposażenia i typu znalezisk datowane na V – VI wiek n.e. Typowe znaleziska, zresztą charakterystyczne dla wszystkich kurhanów Litwy wschodniej, to groty oszczepów, noże, toporki, sprzączki (wyposażenie grobów mężczyzn), szydło, gliniany przęślik, biżuteria (groby kobiece), ogólnie przedmioty wykonane głównie z żelaza oraz brązu. Inne, bardziej szlachetne metale, takie jak srebro, występują bardzo rzadko, głównie w grobach starszych, pochodzących z pierwszych wieków naszej ery, epoki zwanej okresem wpływów rzymskich, gdy szła aktywna współpraca między mieszkańcami wschodniego wybrzeża Morza Bałtyckiego z ludźmi z basenu Morza Śródziemnego. Był to okres naprawdę wspaniały, panował pokój, nazywa się go czasem „złotym wiekiem” u Bałtów oraz innych plemion zamieszkujących Europę Środkową i Wschodnią.

Więcej>>>


Powiew przedwyborczej jesieni

Trwa I etap kampanii wyborczej na kolejną kadencję do ław sejmowych. Zgodnie z określeniem Głównej Komisji Wyborczej początkowy etap rozpoczął się z dniem 2 kwietnia br., t.j. od zatwierdzenia przez Sejm daty wyborów. Obecnie trwa okres rejestracji kandydatów, formowania składu komisji dzielnicowych i okręgowych, który zostanie zakończony 8 września. II etap – to okres agitacji wyborczej. Potrwa on od 8 września do godziny 1 w nocy 12 października, odkąd ma obowiązywać cisza wyborcza. Wreszcie III etap – to podsumowanie wyników, rozliczenia partii politycznych itd.

Na posiedzeniu 30 lipca GKW zatwierdziła rekomendacje, dotyczące reklamy politycznej w środkach masowego przekazu. Również artykuł 45. Ustawy o wyborach do Sejmu RL niby wyraźnie określa terminy rozpoczęcia kampanii wyborczej. Tym bardzie więc dziwne jest, że już kilka miesięcy wcześniej na ulicach zaczęły pojawiać się plakaty i bilboardy o treści jednoznacznie promującej określone siły polityczne. Niemal na każdym stołecznym przystanku socjaldemokraci deklarują dozgonną troskę państwa o ludzi: „Už valstybes rupesti žmonemis!” Z bilboardu pięknie uśmiecha się pani minister rolnictwa, nawołując być razem, rzecz jasna z partią chłopską. Na tej komitywie chyba dobrze ostatnio poznali się producenci mleka, ale o ich protestach na bilboardach się nie wypisuje. Wzdłuż szos pojawił się „wysiew” wizerunków mężów opatrznościowych z troską w oku o dobro mieszkańców Litwy. Pewien eksmer nawet zamawia w prasie płatne publikacje, sugerujące, że jego partia zna sposoby, by ukrócić ceny na ogrzewanie w stolicy. Czego się nie zrobi, byle nie zostać zapomnianym przez elektorat.

Więcej>>>


<<<Wstecz