Kretynga: w cieniu Połągi

Inspiracją do kolejnej podróży po Litwie stała się popularyzowana niedawno na łamach „Roty” książka Liliany Narkowicz o ordynacji Tyszkiewiczowskiej w Zatroczu, w której znalazły się także obszerne wzmianki o Tyszkiewiczach z Kretyngi. Miejscowości może mniej znanej i omijanej przez większość podróżnych z racji na bliskość słynnego nadmorskiego kurortu. Chociaż profitami z takiej perełki dla rozwoju turystyki nie pogardziłoby żadne państwo europejskie, na Litwie na razie jest inaczej. Wciąż tak samo psim pędem mkną samochody w kierunku odległej o 12 km Połągi mijając warty uwagi zakątek.

Odrobina faktów historycznych

W 2 poł. XVI w. Kretynga należała do Chodkiewiczów, a jej właściciel w 1 poł. XVII w., zwycięzca spod Kirchholmu, hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz, jako wotum za wiktorię ufundował tu kościół i klasztor bernardynów. Później posiadłość przeszła w ręce możnego rodu Sapiehów, około poł. XVIII w. stała się własnością Massalskich, w 1795 r. – Potockich, którzy sprzedali dobra kretyngowskie księciu Płatonowi Zubowowi, dawnemu faworytowi carycy Katarzyny. W XIX stuleciu, kiedy rolę niekoronowanych władców na terenach Litwy przejęli od Radziwiłłów Tyszkiewiczowie, Józef hrabia Tyszkiewicz nabył tu kilkanaście majątków, w tej liczbie – Kretyngę.

Odwołując się do wspomnianego wydania o Zatroczu należy powtórzyć, iż chociaź nie gonił on za bezmyślną wystawnością, potrafił zadbać o nową posiadłość urządzając tu swą główną siedzibę. Zachowany w Kretyndze pałac powstał po 1875 r. w wyniku przebudowania dwóch starszych budynków, połączonych w jedną całość za pomocą ogromnej oranżerii. „Kretynga ściągała mnóstwo letników, w tym z Petersburga, Berlina, Warszawy, bowiem można tu było zajrzeć do salonów z oryginalnym umeblowaniem: białego – w stylu Ludwika XV; czerwonego – w stylu empire; zielonego – obitego zielonym adamaszkiem, a także obejrzeć kolekcję numizmatyczną, gobeliny o wartości muzealnej i salę portretową rodziny”. W tak bogato zdobionych wnętrzach właściciele zgromadzili cenną kolekcję dzieł sztuki, której część przepadła podczas I wojny światowej, niektóre przedmioty trafiły do muzeum. Wtedy też częściowo został zniszczony lub rozebrany sam pałac, w niezmienionej postaci do naszych czasów dotrwał korpus główny i oranżeria. Ostatnim właścicielem majątku był najstarszy syn Józefa, hrabia Aleksander Tyszkiewicz, mieszkający tu do 1940 r.

Konfrontacja z teraźniejszością

Jako że ulubionym miejscem spacerów wycieczkowiczów był przypałacowy park , od jego obejrzenia rozpoczęliśmy nasze zwiedzanie dawnego tyszkiewiczowskiego gniazda na Litwie. Park regularno-krajobrazowy w stylu angielskim został założony przez węgierskiego ogrodnika Hajduka na powierzchni ok. 300 ha. Znajdują się w nim dwa duże stawy powstałe przez spiętrzenie rzeki Okmiany i połączone z trzecim, położonym ok. 2 km od rezydencji. Najbliżej pałacu znajduje się część parku o powierzchni 13 ha, utrzymana niegdyś w stylu ogrodów francuskich, najlepiej zachowana do dziś.

Ze wspomnień córki właściciela park był zawsze pięknie utrzymany: „Za grupą starych kasztanów i dębów zaczynał się ogród francuski. Cztery skwery otoczone były cienistymi szpalerami, tworzącymi korytarze z zieleni. W miejscu, gdzie schodziły się te strzyżone aleje, stała duża altana, w której codziennie od 7 rano do 23 wieczór grywała orkiestra. Na środku skwerów były fontanny, jeden ze skwerów przeznaczono na rozarium, skąd latem rozchodził się odurzający zapach”.

Przy wejściu na teren parkowy zwiedzających witają okazale reprezentujące się trzy prastare dęby, pochodzące ponoć z czasów hetmana Chodkiewicza. Stare aleje prowadzą do placyka z zegarem słonecznym. Wrażenie od obejrzenia tej części parku psują gęsto poustawiane w różnych miejscach kiczowate drewniane rzeźby i kamienie, nie pasujące do ogólnego stylu .

Spacerując wytyczonymi ścieżkami, które wraz ze sztucznie usypanymi wzgórzami tworzyły system parku angielskiego, dociera się nad brzeg najbliższego stawu. Pływały tu niegdyś łabędzie, wabiły kaskady, a na wiosłowanie po jeziorze z wysepką w środku zapraszały łodzie. Bez tych atrakcji, zarośnięte i w wielu miejscach zanieczyszczone brzegi stawu, jedynie obserwowane z dalszej odległości pasują do ogólnego widoku.

Nie mniej szpeci widok administracyjny budynek z lat 80 ub. wieku, wzniesiony tuż obok pałacu. Wysokie schody prowadzą do środka tej ciężkiej eklektycznej budowli, której główne zalety kryją się wewnątrz: obszerne sale z mnóstwem okien i przejść imponują nawet dziś. Gorzej jest z wyposażeniem wnętrz, resztek zbiorów ledwie starcza, by wypełnić ściany i gabloty. Po cennych gobelinach oczywiście nie pozostało śladu, są obrazy, meble, porcelana, część kolekcji numizmatycznych rarytasów, jakieś pojedyńcze bibeloty, braki ekspozycji są rekompensowane powiększonymi kopiami fotografii rodzinnych Tyszkiewiczów. Na ludzi XXI wieku spoglądają twarze z dawno minionej epoki, odległej nie tyle wiekowo, ile mentalnie, obyczajowo i kulturowo. Inny świat, inne życie...

Rajski cudo-ogród

Z pałacem jest połączony bezpośrednio duży trójpiętrowy budynek oranżerii, w której hrabia Józef urządził słynny na całą Europę - jak twierdzą kroniki tamtych czasów – ogród zimowy. Tworzyły go sadzawki, połączone kanałami, wodotryski, sztuczne skały z grotami oraz wodospad o wysokości jednego piętra, a wszystko tonęło w przeróżnych odmianach rzadkiej roślinności: palmach, agawach, kaktusach, drzewkach cytrusowych, jakichś egzotycznych kwitnących krzewach z dalekich krajów.

Podobno po wkroczeniu Armii Czerwonej w 1940 r. ten rajski ogród był zamieniony na kasyno, później cały gmach pałacu zajmowała szkoła rolnicza, a w oranżerii urządzono halę sportową. Na początku lat 90., po gruntownym remoncie, w pałacu umieszczono muzeum etnograficzno-krajoznawcze – stąd obecność w nim, obok zbiorów pałacowych, eksponatów ludowego rzemiosła. Wtedy też zrekonstruowano ogród zimowy, który liczy obecnie ponad 130 rzadkich gatunków flory i jest dziś licznie odwiedzany przez turystów.

Środkowe piętro służy także jako stylowa restauracja „U Grafa”, podczas naszego zwiedzania szykowano tu akurat przyjęcie weselne. Miejsce na takie wystawne przyjęcie może i nie najgorsze, ciekawi jedynie, czy goście długo mogli wytrzymać parny klimat oranżerii.

Fundacji hetmana Chodkiewicza

XVIII-wieczny kościół pw. Zwiastowania NM Panny przeszedł sporo rekonstrukcji, które znacznie zmieniły pierwotny wygląd i styl świątyni. Obecnie jest to trójnawowa bazylika z wysoką wieżą, górującą nad miastem. Posiada cenne wyposażenie wnętrza, z czego na uwagę zasługuje siedem polichromowanych ołtarzy z XVII w. oraz wczesnobarokowe rzeźby królów polskich w ołtarzu głównym. Niestety, z powodu trwającego remontu ołtarza te zabytkowe eksponaty były niedostępne do obejrzenia. Wiele szczegółów ma tu swoje powiązanie z fundatorami świątyni: portrety hetmana Chodkiewicza i jego żony Zofii, sarkofagi rodowe, drzwi ozdobione rzeźbionymi herbami rodziny i kartuszami herbowymi. Dziedziniec kościelny otacza kamienny mur z kapliczkami.

Zachował się też budynek klasztorny z pocz. XVII w., również otoczony murem. Klasztor bernardynów władze carskie skasowały na pocz. XIX w., a jego pomieszczenia wykorzystywano przez pewien czas jako więzienie dla księży, którzy narazili się władzom. W 1912 r. klasztor objęli oo. franciszkanie, zamknięty ponownie przez sowietów. Na jakiś czas rozlokowano tu muzeum krajoznawcze, a od 1992 r. budynki zwrócono władzom kościelnym. Znów wrócili tu bracia mniejsi, zaś Kretynga została centrum litewskiej prowincji św. Kazimierza.

Dzień spędzony w Kretyndze w żaden sposób nie należy uważać za stracony. Spacer w cieniu starych drzew, chwile refleksji przed grotą z pięknym popiersiem z białego marmuru dłuta rzeźbiarza z Florencji, pochylenie się nad licznymi polonicami w miejscowym kościele są naprawdę tego warte.

Czesława Paczkowska

<<<Wstecz