Bo warianty są zawsze dwa…

Sytuacja międzynarodowa jest napięta. Europejska i światowa dyplomacja uwija się jak w ukropie, by zapobiec dalszej eskalacji konfliktu na Krymie. Szczególnie zaniepokojone są kraje z najbliższego sąsiedztwa. Władze Litwy w minionym tygodniu też obradowały w sprawie ukraińskiej w wielu gremiach. Prezydent zwołała posiedzenie Rady Obrony Państwa (ROP). Problem jednak wynikł taki, że po tym posiedzeniu zamiast powagi mieliśmy groteskę.

Prezydent Grybauskaite owszem zwołała posiedzenie ROP, by omówić sprawy bezpieczeństwa naszego kraju w związku z zaostrzającym się konfliktem rosyjsko-ukraińskim, jednak z zaproszenia wykluczyła dwóch członków Rady – przewodniczącą Sejmu Loretę Graužiniene oraz przewodniczącego sejmowego komitetu Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Arturasa Paulauskasa...

Więcej>>>


Nie mylić sprzymierzeńców z wrogami

Publicysta Rimvydas Valatka wieszczy, że gdyby polskie siły zbrojne, realizując plan obronny NATO, ruszyłyby na pomoc napadniętej (hipotetycznie) przez Putina Litwie, to między Szesztokami i Kalwarią napatoczyłyby się na pikietę litewskich narodowców.

Valatka uważa, że pikietujący śpieszących nam z odsieczą polskich żołnierzy pogoniliby transparentem: „Nie – dla następców L. Żeligowskiego!” Od siebie dodam, że w tym samym czasie honorowy przewodniczący litewskich socjaldemokratów Aloyzas Sakalas klarowałby obradującej w Wilnie Radzie Bezpieczeństwa Narodowego: „Bronić Litwy przed najeźdźcą może tylko ten obcokrajowiec, który „uprawia litewską ziemię, zna język litewski i od lat mieszka na Litwie”.

Więcej>>>


<<<Wstecz