Blaski i cienie niełatwych wyborów

Niedzielne głosowanie w okręgach jednomandatowych zakończyło napięty okres wyborczy. Pewne kropki nad „i” zostały postawione, znamy nazwiska wybrańców ludu oraz ich rywali, którym tym razem się nie powiodło. Coż, „piłka jest jedna, ale bramki są dwie”, jak mawiał niegdyś niezrównany Kazimierz Górski. Tak mniej więcej było z II turą. Zresztą, obeszło się bez większych niespodzianek, w odróżnieniu od tury I. Możliwe wyniki były tu do przewidzenia i tak się stało. Wygrani zwiększyli stan posiadania, przegranym pozostaje pogodzić się z rezultatem. Przez dłuższy czas polityczni analitycy będą mieli sporo do roboty.

Więcej>>>


Głosy wyborców to nie puzzle

Prezydent Dalia Grybauskaite próbuje uprawiać samodzierżawie. Nie życzy sobie w przyszłym rządzie przedstawicieli Partii Pracy, więc ostrzega, by nikt z nimi do Pałacu Prezydenckiego nie przyłaził. Bo to kryminaliści.

Socjaldemokratów – lidera minionych wyborów (38 szabel w nowym Sejmie) – prezydent jako rządzących strawi, jednakże pod warunkiem, że dobiorą sobie odpowiednie towarzystwo. Algirdas Butkevičius subtelną jak machnięcie cepem aluzję zrozumiał. Chcąc dogodzić Grybauskaite zamiast Uspaskicha powinien zaprosić do rządzenia... Kubiliusa. Ale jak tu współrządzić z odwiecznym antagonistą i rywalem? Zwłaszcza, że lewica i prawica to jak Paweł i Gaweł, lepiej, gdy w jednym domu, czyli gabinecie, nie stoją. Mają się nawzajem kontrolować, a nie tworzyć koalicje. Pikanterii całej sprawie dodaje Wiktor Uspaskich pieklący się, iż Butkevičius, jeżeli ulegnie Grybauskaite, złamie umowę z PP i wystawi na szwank polityczny honor całej partii. A że taki honor, to nie torebka fistaszków dowiódł szef konserwatystów. Popychany przez panią prezydent w ramiona socjaldemokratów Kubilius wierzga, bo brzydzi się sadowić na toborecie zbrukanym przez ludzi Uspaskicha. „Naprawdę nie chcemy być w żadnym miejscu, gdzie była Partia Pracy!” – stawia się honorowo.

Więcej>>>


<<<Wstecz