Głosy wyborców to nie puzzle

Prezydent Dalia Grybauskaite próbuje uprawiać samodzierżawie. Nie życzy sobie w przyszłym rządzie przedstawicieli Partii Pracy, więc ostrzega, by nikt z nimi do Pałacu Prezydenckiego nie przyłaził. Bo to kryminaliści.

Socjaldemokratów – lidera minionych wyborów (38 szabel w nowym Sejmie) – prezydent jako rządzących strawi, jednakże pod warunkiem, że dobiorą sobie odpowiednie towarzystwo. Algirdas Butkevičius subtelną jak machnięcie cepem aluzję zrozumiał. Chcąc dogodzić Grybauskaite zamiast Uspaskicha powinien zaprosić do rządzenia... Kubiliusa. Ale jak tu współrządzić z odwiecznym antagonistą i rywalem? Zwłaszcza, że lewica i prawica to jak Paweł i Gaweł, lepiej, gdy w jednym domu, czyli gabinecie, nie stoją. Mają się nawzajem kontrolować, a nie tworzyć koalicje. Pikanterii całej sprawie dodaje Wiktor Uspaskich pieklący się, iż Butkevičius, jeżeli ulegnie Grybauskaite, złamie umowę z PP i wystawi na szwank polityczny honor całej partii. A że taki honor, to nie torebka fistaszków dowiódł szef konserwatystów. Popychany przez panią prezydent w ramiona socjaldemokratów Kubilius wierzga, bo brzydzi się sadowić na toborecie zbrukanym przez ludzi Uspaskicha. „Naprawdę nie chcemy być w żadnym miejscu, gdzie była Partia Pracy!” – stawia się honorowo.

No to mamy pat. Przewodniczący AWPL Waldemar Tomaszewski zapytany, gdzie widzą siebie posłowie-Polacy – w rządzie czy opozycji? – słusznie zauważył, że po deklaracji pani prezydent „poza socjaldemokratami wszystkie partie widzą się w opozycji”.

Oj narozrabialiśmy, współobywatele-wyborcy, głosując nie po myśli Dalii Grybauskaite i patriarchy konserwatystów Vytautasa Landsbergisa, który zauważył z niesmakiem: „Litwa, niestety, jest niezupełnie dojrzała”. Z elitami politycznymi na czele – dodałabym. To prawda, że u nas prezydent desygnuje premiera (przeważnie jest to lider zwycięskiej partii), ale zarówno szef rządu jak i jego ministrowie muszą być akceptowani przez parlamantarną większość. Narzucanie jej kogoś na siłę gwarantuje polityczny kryzys.

Gospodin Wiktor Uspaskich nie jest bohaterem mojej bajki. Podzielam też stanowisko przewodniczącego Akcji Wyborczej, że być może z niektórymi partiami (m.in. oskarżonymi o kupowanie głosów) wstępować w koalicje nie warto. Ale jeżeli socjaldemokraci tego typu obiekcji wobec PP nie mają, to... chorągiewka im w dłoń! Głosy wyborców to nie puzzle, z których część można wyrzucić, by kleić powyborczą układankę według czyjegoś kaprysu. Nawet gdy kapryszącym jest prezydent, czy ojciec litewskiej niepodległości. Partia Pracy została przez GKW do wyborów dopuszczona i jak dotąd (z wyjątkiem jednego okręgu) nikt nie anulował wyników, jakie osiągnęła. Chyba że z tymi wyborami jest jak z referendum w sprawie budowy nowej elektrowni atomowej, które Grybauskaite też lekce sobie waży. Bo z czym tu się liczyć? Wszak z jej rachunków wyszło, że „nie!” dla atomówki powiedziała „mniej niż trzecia część uprawnionych do głosowania obywateli”. Na PP głosowała jeszcze mniejsza część, więc (zdodnie z logiką pani prezydent) tym bardziej nie ma się co liczyć z jej wyborem! Ale skoro tak to... Czy leci z nami lekarz? Niech ratuje słabnącą litewską demokrację!

Lucyna Schiller

<<<Wstecz