11 lutego – Światowy Dzień Chorego

Dotknąć wzrokiem, uleczyć słowem i sercem

Uwaga i empatia – te dwie wartości od lat pozostają niezmienne, gdy zachodzi mowa o oczekiwaniach pacjenta wobec lekarza. Dla chorego najważniejsze jest, aby lekarz zajrzał mu w oczy, wczuł w jego emocje – mówi lekarz rodzinna Eglė Zagorskienė, kierowniczka ambulatorium i ordynator szpitalu pielęgnacyjno-opiekuńczego w Czarnym Borze.

Dzisiaj, gdy ludzkość zmaga się z pandemią koronawirusa, intencje Światowego Dnia Chorego, nawołujące do zapewnienia lepszej opieki i dowartościowania cierpienia chorych na płaszczyźnie ludzkiej, a przede wszystkim duchowej, nabierają szczególnego znaczenia. Jednakże zdaniem doświadczonej lekarki obecna sytuacja epidemiczna, wcale nie sprzyja temu, aby to, najczęściej wypowiadane oczekiwanie chorych, było w pełni spełniane.

Więcej>>>


35-lecie zespołu „Harmonia” z Mariampola

Życie naznaczone śpiewem

Różni je wiele – zawód, sposób życia, za to łączy jedno – muzyka i śpiew. Zakochane w śpiewaniu panie stworzyły niezwykły zespół – „Harmonię”, który 29 stycznia obchodził 35-lecie działalności twórczej.

Zespół wokalny „Harmonia” z Mariampola został założony w 1986 roku. Przez wiele lat kierowała nim znana nie tylko na Wileńszczyźnie, ale też na całej Litwie wykonawczyni romansów, chórmistrzyni Luba Nazarenko. Luba, często nazywana królową romansów, nagle odeszła do wieczności w maju 2020 roku. W pamięci wszystkich, kto chociaż jeden raz z nią się spotkał, pozostanie na zawsze. Była bardzo uroczą, ciepłą, piękną, pracowitą, kulturalną, prostą i przytulną osobą. Kierowniczka „Harmonii” odeszła, jednak zespół nadal kontynuuje swoją działalność. Kierownictwo zespołem objęła młoda, energiczna Agnieszka Bobin, administrator Wielofunkcyjnego Centrum Kultury w Mariampolu, studentka IV roku pedagogiki muzyki, mieszkanka gminy Mariampol.

Więcej>>>


Wspomnienia z kowalczuckich stron (I)

Moja zagadkowa wieś

Z biegiem lat coraz częściej powracam wspomnieniami do minionych lat. Do przeszłości, która pozostawiła głębokie ślady w mojej pamięci, do wydarzeń historycznych – trwożnych i smutnych dni drugiej wojny światowej. Przeżycia z tamtych lat raz po raz przywracają obrazy z dzieciństwa, młodości. Ach, jakże ogromny okres czasu dzieli mnie z tymi sielankowymi obrazami…

Przed moimi oczyma staje widok urzekająco pięknej okolicy, cichej, spokojnej i czystej, rozpościerającej się wzdłuż południowo-wschodniej rubieży Litwy, graniczącej z sąsiednią Białorusią.

Właśnie tutaj się urodziłam, w uroczej wsi o pięknej nazwie Kowalczuki, w domu, w którym do dzisiaj mieszkam. Kiedyś ten wiekowy dom wybudował mój dziadek Józef Mikulewicz.

Więcej>>>


<<<Wstecz