Replika

Jak rozumiemy interes publiczny?

W ostatnich wyborach samorządowych w rejonie wileńskim, w drugiej ich turze, konserwatyści i liberałowie ponadstandardowo, ponadprzeciętnie i nawet ponadlogicznie zaangażowali się w poparcie kandydatury socjaldemokraty Roberta Duchniewicza. Zaangażowanie ich było tak ponadstandardowe, że nie mogło nie zrodzić pytania: co wówczas jeszcze kandydat na mera im obiecał, że tak zapragnęli jego wyboru?

Można było domniemywać, że chodziło o stanowiska. I tak pewnie było, co potwierdziła chociażby ponadlogiczna postawa socjaldemokratów domagających się po wyborach dla konserwatystów stanowiska wicemera w koalicji wszystkich ze wszystkimi. Mieli rządzić w podstołecznym rejonie wszyscy ze wszystkimi bez opozycji, tworząc tym samym niespotykany dotychczas w demokracjach zachodnich casus. Gdy AWPL-ZChR zdecydowanie odmówiła, blamażu udało się uniknąć.

Gdy stanowiskiem nie udało się zapłacić, wydaje się, że powstała uparta chęć okazać wdzięczność w innym sposób. Wsparć mianowicie sektor prywatny, w którym ogromne sukcesy komercyjne odnosi małżonka lidera konserwatystów Gabrieliusa Landsbergisa i jej sieć przedszkoli „Vaikystes sodai”. Gdy po ostatniej decyzji Rady rejonu wileńskiego to wsparcie dla komercyjnych sieci przedszkoli znacząco obniżono, by nie popełnić błędu np. Wilna (gdzie wpompowano 52 mln w prywatne przedszkola, a celu i tak nie osiągnięto), marsowa zmarszczka niezadowolenia pokryła oblicza konserwatystów. Wystosowali oni społem z liberałami odezwę do mera, by ten niepomyślny dla nich wynik głosowania Rady zawetował, bo – ich zdaniem – interes publiczny mieszkańców został naruszony. Pytanie, jak określamy interes publiczny mieszkańców? Czy napewno w interesie publicznym jest wydawanie dużych sum z budżetu na prywatne przedszkola bez gwarancji rozwiązania problemu wolnych miejsc w placówkach przedszkolnych a priori?

Konserwatyści w swej pokrętnej logice w tej samej odezwie domagają się od mera, by ten zawetował też decyzję Rady o finansowym premiowaniu uczniów za nieprzeciętne postępy w nauce. Ta decyzja im również wydała się sprzeczna z interesem publicznym. Chyba tylko dlatego tak się im wydała, że jej inicjatorem był szef frakcji AWPL-ZChR w Radzie. Bo innej racjonalności w domaganiu się wetowania decyzji, sprzyjającej motywacji do lepszej nauki uczniów, nie ma.

Pierwsze oczekiwanie konserwatystów mer już zadowolił. Czekamy na dalszy rozwój wydarzeń...

Bernard Cyjan

<<<Wstecz