Doradczyni prezydenta negatywnie o przymusowym kierowaniu uczniów do szkół zawodowych
Ryzyko segregowania
Jolanta Urbanowicz, doradczyni prezydenta Litwy ds. edukacji, widzi pewne zagrożenia związane z zainicjowanymi przez Ministerstwo Oświaty, Nauki i Sportu zmianami dotyczącymi sprawdzianu osiągnięć kształcenia podstawowego (lit. PUPP). Według niej, prowadzi do „segregacji” uczniów.
Urbanowicz podkreśla, że prezydent nie popiera przymusowego kierowania uczniów do szkół zawodowych. „Oczywiście pozytywnie patrzymy na to, aby prowadzony był stały monitoring osiągnięć i wyników ucznia oraz tego, żeby dostosować je do indywidualnych postępów i okazania niezwłocznej pomocy. Nie popieramy natomiast przymusowego kierowania uczniów do szkół zawodowych, „segregowania” tych, którzy zdawali PUPP po ukończeniu klasy dziesiątej. Jeśli uznajemy, że po sprawdzianie osiągnięć można kontynuować naukę w szkole średniej, to znaczy, że każdy musi mieć zagwarantowaną możliwość wyboru” – stwierdziła Urbanowicz w rozmowie z agencją ELTA.
Doradczyni prezydenta zwraca uwagę na to, że wyniki PUPP powinny być instrumentem monitorowania indywidualnych postępów uczniów i pomocy. „Jako instrument te sprawdziany mogą być przydatne. Ważne jest wprowadzenie zabezpieczeń, aby te wyniki nie stały się narzędziem rankingowania” – powiedziała.
Urbanowicz podkreśliła, że najbardziej niepokoi PUPP w dziesiątej klasie. Według niej, to, że dzieci, które zdadzą PUPP, będą „segregowane”, stwarza ryzyko. Nie wszyscy mieliby zagwarantowane wysokiej jakości wykształcenie średnie. Doradca prezydenta przypomina, że tylko 1 proc. absolwentów szkół zawodowych podejmuje studia wyższe.
– Dla przykładu, według wyników z 2022 roku prawie 40 proc. zdających PUPP nie otrzymałoby podstawowego wykształcenia. Około 20 proc. miałoby prawo do kontynuowania nauki na poziomie średnim w szkołach zawodowych, a około 40 proc. uczniów miałoby prawo do kontynuowania nauki na poziomie średnim w szkołach ogólnokształcących. Obecnie 80 proc. dzieci kontynuuje naukę w gimnazjach. To naprawdę duża różnica i zmiana – powiedziała Urbanowicz.
Zwróciła również uwagę na to, że taka decyzja jest sprzeczna z celem wzmocnienia prestiżu szkolnictwa zawodowego.
– Tą decyzją mówimy, że szkolenie zawodowe jest odpowiednie tylko dla najsłabszych. I to jest w pewnym sensie powrót do czasów sowieckich. Szkoły zawodowe również potrzebują uczniów tzw. silnych. Nie tylko tych, którzy już „nie nadają się” do szkoły średniej. Jeśli chcemy wzmocnić kształcenie zawodowe, musimy uczynić je atrakcyjnym również silniejszym uczniom, którzy po nauce w szkole zawodowej mieliby możliwość dalszego zdobywania wyższego wykształcenia – podkreśliła Urbanowicz.
Doradczyni prezydenta dostrzegła również ryzyko w tym, że obecna sieć szkół zawodowych nie będzie w stanie przyjąć wszystkich uczniów, którzy nie osiągnęli zadowalającego poziomu osiągnięć. Aż w 11 samorządach nie ma ani jednej szkoły zawodowej, a w 29 samorządach – zaledwie po jednej filii szkoły zawodowej. Obawia się też, że te zmiany w ustawie oświatowej wpłyną również na liczbę uczniów w niektórych gimnazjach, w których nie dałoby się już utworzyć klas o odpowiedniej liczbie uczniów.
– Może być tak, że w niektórych samorządach z powodu gorszych wyników PUPP gimnazja przestaną istnieć, bo powstaną zbyt małe klasy, które nie mogą mieć statusu gimnazjalnego, według norm sieci szkolnej. Jest kilka samorządów, w których w tym przypadku nie zachowałyby się gimnazja, między innymi, nie ma w nich też placówek kształcenia zawodowego. A więc tworzylibyśmy coś od nowa, ale może lepiej wzmocnić to, co mamy – rozważała doradczyni.
Wg. ELTA