Drży w posadach stary (nowy) porządek…

To już niemal pewne. Koszmarny sen eurobiurokratów i ogólnie liberalnej demokracji ziści się. Nowym premierem Włoch zostanie Georgia Meloni, bo tak zadecydowali Włosi w niedzielnych wyborach. 45-letnia charyzmatyczna polityk będzie pierwszą kobietą na urzędzie szefa rządu w Rzymie, ale feministki się nie cieszą. Jest przecież chrześcijanką i z tym się nie kryje. Bruksela jest wręcz w szoku z tego powodu, choć do ostatniej niemal chwili łudziła się. Próbowała wpłynąć na wyniki wyborów na Półwyspie Apenińskim i nie dopuścić centro prawicy do władzy.

Tymczasem blok centroprawicowych partii na czele z Braćmi Włochami Georgii Meloni (należą do niego jeszcze Liga Mateo Salviniego oraz Forza Italia Silvio Berlusconiego) triumfuje. „Jeszcze nigdy włoski parlament nie był tak prawicowy”, ten triumf opisuje z frustracją Deutsche Welle i zamartwia się, że jest to groźne nie tylko dla Włoch, ale i całej Europy. Bo Włochy to przecież duży kraj (ok. 60-milionowy), są trzecią gospodarką Europy. Należy też do krajów założycieli Unii Europejskiej, nie da się więc go „zagłodzić” jak Polskę i Węgry, choć takie pogróżki już padły z Brukseli. Zanim jeszcze doszło do głosowania szefowa KE Ursula von der Leyen, przeczuwając najgorsze, w jakiejś zupełnej desperacji rzuciła pogróżkę, że jeżeli Włosi zagłosują źle, to będzie im tak źle, jak Polsce i Węgrom. Bat mamy, przestrzegła „demokratycznie”. „Zobaczymy jaki będzie wynik wyborów. Jeśli sprawy potoczą się w trudnym kierunku, mamy narzędzia, jak w przypadku Polski i Węgier”, powiedziała z uśmieszkiem Niemka na stanowisku szefowej Komisji Europejskiej.

Sprawy poszły tymczasem w bardzo „trudnym kierunku”. Von der Leyen nieświadomie, nie potrafiąc ugryźć się w język, tylko ten trudny kierunek jeszcze bardziej uwydatniła. Dodała co najmniej kilka procent do skarbonki wyborczej Fratelli d’Italia, bo Włosi, jak i każdy dumny naród, są przekorni. Zagłosowali na złość aroganckiej biurokratce z Brukseli, która chciała wpłynąć na ich wybór. Najbardziej dosadnie takie wtrącanie się w sprawy wewnętrzne suwerennego państwa skomentował Mateo Salvini. „Plugawą groźbą” nazwał przestrogę szefowej KE i zapowiedział w Parlamencie Europejskiem inicjatywę przeprowadzenia wotum nieufności „wobec tej pani”. Profesor Ryszard Legutko trafnie zaś dodał, że „od czasów Breżniewa takie słowa nie padły w stosunku do suwerennych narodów”.

Teraz padły, ale miały kontrskuteczność. Nikt z tych, kto reprezentuje bezpłciową, sfiksowaną na lewicowych szaleństwach Europę, gratulacji do Rzymu nie śle. Bo Meloni ani myśli kapitulować przed ich wizją świata. Tuż przed głosowaniem na Twitterze pojawił się jej manifest, który wygłosiła w Weronie na Kongresie Rodzin. Nie ma kompromisów. Albo jesteś na tak, albo jesteś na nie. „Tak” dla naturalnej rodziny. „Nie” dla lobby LGBT. „Tak” dla tożsamości płciowej. „Nie” dla ideologii gender. „Tak” dla kultury życia. „Nie” dla czeluści śmierci. „Tak” dla Krzyża. „Nie” dla przemocy islamu. „Tak” dla bezpiecznych granic. „Nie” dla masowej imigracji. „Tak” dla zatrudnienia dla naszych obywateli. „Nie” dla dużych międzynarodowych finansjer. „Tak” dla suwerenności ludu. „Nie” dla biurokratów w Brukseli. I „tak” dla naszej cywilizacji. I „nie” dla tych, którzy chcą ją zniszczyć. (…) Niech żyje Europa patriotów!

Może do szału doprowadzić tęczowych ideologów takie przesłanie. Zgrzytają zębami bezsilni. Nawzajem się nakręcając frazesami, że w Italii do władzy doszli „postfaszyści”, „skrajna prawica”, „populiści” ect. Bo zaiste faszyzmem i elementem prawicowego fanatyzmu jest głoszenie, jak to czyni Meloni, że rodzina jest to mama i tata, a nie rodzic jeden i rodzic dwa, jak tego chcą bezpłciowi. Ogłosili rodzinę wrogiem. A dlaczego, pyta przyszła premier Włoch. Dlaczego rodzina ma być wrogiem? Dlaczego ma być czymś przerażającym? I odpowiada: bo pojęcie rodziny nas definiuje. Jest elementem naszej tożsamości, a współcześni machlerzy finansowi nie chcą naszej tożsamości. Wolą budować antytożsamość, bo wtedy człowiekiem najłatwiej manipulować. Nie ma mamy i taty, dopuszczalne jest „rodzic 1” i „rodzic 2”, „obywatel x”, „płeć x”. „Dopuszczalne jest bycie numerem, liczbą. A to dlatego, że będąc numerem, nie mając tożsamości, ani korzeni jest się idealnym niewolnikiem (...). Jest się wzorcowym konsumentem”, wyjaśnia bez ogródek plany możnych tego świata antysystemowa liderka włoskiej prawicy.

Takie słowa nie mogą podobać się wyzwanym do tablicy. Są „zaniepokojeni” i „smutni” z powodu wyników wyborów we Włoszech. W polskiej „Rzeczpospolitej” ten smutek najlepiej oddał Jędrzej Bielecki, liberał wzorcowy, który wygraną „skrajnej i populistycznej prawicy” uznał (jeszcze przed głosowaniem) za duże niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo dla UE będzie takie, że zostanie naruszona dotychczasowa równowaga w Komisji Europejskiej, gdzie – dodajmy – za lejce europejskiej polityki pociągała bezalternatywnie liberalna demokracja. Teraz to się zmieni, równowaga (czyli monopol na władzę) zostanie naruszona, a zapał do ścigania za naruszenie praworządności w krajach rządzonych przez prawicę może przygasnąć, boleje nad smutną perspektywą Bielecki, liberał. Z Unią może być kiepsko z tego powodu, bo zacznie pękać w szwach, gdy nad Wisłą i modrym Dunajem nie będzie praworządności, troska się dziennikarz i sam siebie pociesza, że może jednak Meloni da się przekupić za 200 mld euro z KPO, jaki Bruksela może (albo i nie) wypłacić Włochom.

W podobnych tonach kalkuluje też niemiecka Deutsche Welle. Choć, jej zdaniem, „rząd w Rzymie będzie wkrótce opierać się na wyrosłych z postfaszystowskiego konserwatyzmu Fratelli d’Italia”, to może Meloni da się jakoś ugłaskać. „Zawalidrogą” w przypadku sankcji na Moskwę Meloni nie będzie, wylicza DW i to jest akurat prawda, ale w przypadku Polski i Wegier, to babka na dwoje wróżyła. Postfaszyści może się opamiętają, bo kwota 200 mld przecież dla zadłużonych Włoch nie jest do pogardzenia, rozważa niemiecka rozgłośnia. A ponadto „Włosi mają długą tradycję mówienia jednego, a robienia drugiego”, cytuje radio na pocieszenie siebie i swych słuchaczy za Rose Balfour, szefową brukselskiego ośrodka Carnegie Europa.

Zobaczymy, jakie mówienie i jakie robienie będzie. Ale nawet DW nie łudzi się, że w Radzie Unii Europejskiej zawiąże się nowa koalicja rządów prawicowych, którzy zaczną ze zdwojoną siłą walczyć na poziomie Unii Europejskiej z nielegalną imigracją, ideologią gender czy z próbami pogłębienia eurointegracji w kierunku superpaństwa pod flagą niemieckiego mocarstwa moralnego, jak sami siebie określają mieszkańcy tego państwa.

Włochy, Szwecja – Europa budzi się ze snu, który jej zafundowała skrajna lewica przy wsparciu liberałów. Drży w posadach stary porządek, można by rzec słowami komunistów, których tak wielbią współcześni marksiści. Tylko, że tym razem to „drży” odnosi się nie do kapitalistów, jak ongiś, a do nich samych. Do tego porządku bezalternatywnej demokracji, jaki Europejczykom narzucili czerwoni. To na ruinach tym razem ich porządku Europa się odrodzi...

Tadeusz Andrzejewski
radny rejonu wileńskiego

PS Meloni dla watykańskiej rozgłośni już zapowiedziała, że nie zgodzi się na to, by traktować Europę Środkowo-Wschodnią jako obszar drugiej kategorii. Europa, by była sobą, powinna oddychać dwoma płucami, powiedziała powołując się na słowa Jana Pawła II.

<<<Wstecz