Annały Długosza rażą?...

Na ostatniej Radzie zamierzaliśmy w rejonie wileńskim nazwać jedną z ulic w miejscowości Bezdany (na prośbę miejscowych mieszkańców) imieniem słynnego kronikarza Jana Długosza. Opozycja zawsze czujna, gdy idzie o nazewnictwo ulic imieniem Polaka, i tym razem nie zawiodła. Podjęła haj. Jej gwałtowny sprzeciw wynikał z faktu, że Długosz w swych kronikach źle, a nawet obraźliwie pisał o Litwinach.

Jakiś czas temu nie pasował opozycji w rejonie wileńskim Tadeusz Konwicki jako patron ulicy, bo jeden konserwatywny radny gdzieś tam wyczytał, iż znany wilnianin i popularny współczesny pisarz w czasie II wojny światowej należał do AK. Był w AK – znaczy wróg, takim prostym jak drut myśleniem posługiwał się ów konserwatysta, nie chcąc przyjąć do wiadomości, że Konwicki nigdy nie walczył z Litwinami, tylko z Niemcami, co nobilitowało każdego młodego człowieka tamtych wojennych lat. Dla Litwy zaś na tyle zasłużył się swą powojenną twórczością i popieraniem niepodległościowych aspiracji naszego kraju, że nawet prezydent Valdas Adamkus wyróżnił go jednym z najwyższych litewskich odznaczeń.

Przykład Konwickiego przywołałem, by unaocznić, jak łatwo opozycja w podstołecznej Radzie (przede wszystkim konserwatywnego chowu) idzie w zaparte, nie zważając ani na argumenty, ani zdrowy rozsądek, ani na prawdę. Konwicki był w AK i to go dyskredytuje (uważa), choć w rzeczywistości nobilituje, bo – przypominam – Armia Krajowa była częścią składową antyhitlerowskiej koalicji i przyczyniła się do jej ostatecznego zwycięstwa. Tak jest postrzegana przez polską, światową historiografię, radni konserwatyści w rejonie wileńskim wyraźnie przebywają jednak w tym temacie na innej planecie. Trudno.

W przypadku Jana Długosza, jak już wspomniałem, opozycyjni radni podjęli huczek, bo kronikarz źle, pejoratywnie, a nawet obraźliwie odzywał się o Litwinach. By swe racje podparć autorytetem naukowym radni z opozycji zaprosili na ostatnie posiedzenie Rady dwóch naukowców historyków dr. Ramunasa Trimakasa oraz dr. Gintarasa Jakštisa z Uniwersytetu Michała Römera. Uczeni swą misję spełnili wzorowo: potwierdzili, że Długosz, pisząc o Litwie i Litwinach, był skrajnie nieobiektywny, wyrażał się o nich pogardliwie do tego stopnia, że nazwał język litewski „šlikštus”. Zarzucał też wojom litewskim skłonność do zdrady, częste ucieczki z pola bitwy, jak np. z Grunwaldu. Jak więc można nazwać imieniem tego kronikarza jedną z ulic na Litwie, pytali retorycznie. To tak jakbyśmy nazwali dziś imieniem Dugina którąś z litewskich ulic, powiedział jeden z gości wyraźnie w celu, by zwiększyć wagę swych słów.

No cóż, prawdą jest, że epitet „obmierzły” w stosunku do języka litewskiego nie może pieścić ucha żadnego Litwina, ani zarzut tchórzostwa tym bardziej. Mimo to spróbujmy nieco uporządkować wiedzę na temat kronikarza Długosza oraz umieścić w określonym kontekście słowa, które litewscy historycy wyciągnęli właśnie z kontekstu, malując postać średniowiecznego dziejopisarza z Polski dość tendencyjnie. Zacznijmy od tego, że w średniowieczu stosunek do narodowości był wyraźnie odmienny niż dzisiaj. Wówczas znacznie większe znaczenie miał fakt władcy określonego narodu, jego siła i bogactwo, co przydawało splendoru również jego podwładnym i czyniło atrakcyjnym dla sąsiadów, niż jego narodowość. Częste były przypadki, gdy sąsiednie narody zapraszały do siebie na króla kandydatów ze sławnych rodów władców innych krajów, jak to stało się np. w przypadku Jagiełły. W średniowieczu też dużą wagę przykładano do spraw wiary. Wówczas wszyscy wierzyli w Boga (choć oczywiście daleko nie zawsze przestrzegali Jego przykazań), dlatego niewiara albo wiara w bóstwa u pogan było czymś niezwykle nagannym. Również dziejopisarz Długosz, który był też duchownym, karcąc Litwinów często rzeczywiście nieeleganckimi słowami, pisał bardziej o ostatnich poganach Europy, którzy nie chcieli się nawrócić, niż o ich narodowości. Wtedy takiego słownictwa w stosunku do pogaństwa właśnie używano. W tamte czasy ktoś, kto nie chciał przyjąć Boga, był uważany za nienormatywnego, że użyję słowa współczesnego, popularnego w innym kontekście. Dziwakiem, którego powszechnie potępiano. Słowem, poganin w średniowieczu był kimś, kim dzisiaj w oczach liberalnej demokracji jest ktoś, kto nie afirmuje ideologii gender i nie popiera lobby LGBT. Zaryzykuję tezę.

Warto też zauważyć, że retoryka Długosza o Litwinach wyraźnie się zmienia, gdy zostali oni chrześcijanami. Dotychczas dziki, pogański i barbarzyński lud (w oczach dziejopisarza), w momencie przyjęcia chrztu, staje się pełnowartościowym członkiem wspólnoty chrześcijańskiej. Kronikarz nawet broni Litwinów przed Krzyżakami, którzy zarzucali im, że chrzest przyjęli obłudnie, a w rzeczywistości nadal tkwią w pogaństwie. Jestem też pewien, że dumę każdego Litwina połechce opinia Długosza, którą jako pierwszy w Polsce wysunął, że Litwini wywodzą swój rodowód od starożytnych Rzymian. Mieli to być potomkowie tych Rzymian, którzy sprzeciwiali się Cezarowi i musieli przez to uciekać z Wiecznego Miasta przed jego zemstą na dzikie pustkowia. Akurat zaszyli się w lasach pomiędzy ziemiami Polaków i Rusinów, wysuwa swą hipotezę kronikarz.

Długosz pisał o Litwinach poganach, że byli leniwi i skąpi, skłonni do alkoholu i rozpusty, ale też podkreślał ich miłość do swej ziemi. Dokonując charakterystyki kobiet litewskich zwracał uwagę na staranność w przygotowywaniu posiłków, dbałość o gospodarstwo domowe. Litwini przed zawarciem Unii z Polską często ją najeżdżali, więc polski kronikarz opisywał ich też krytycznie również z tego powodu. Zarzut, że nie był obiektywny, można postawić każdemu praktycznie kronikarzowi średniowiecza. Bo wszyscy pisali tak, by dogodzić swemu pryncypałowi, z którego funduszy korzystali. Zadaniem więc współczesnych historyków jest badać źródła średniowieczne krytycznie, zrównywać ich z innym. Ale żeby było z czym zrównywać trzeba, aby te źródła powstały. Długosz był tym właśnie najsłynniejszym obok Wincentego Kadłubka w Polsce, którzy przekazali nam wiedzę źródłową z dawnych dziejów. Jako pierwszy szeroko opisał sąsiada z północy. Informacje o Litwinach kronikarz czerpał z licznych źródeł obcych (w tym z krzyżackich i ruskich) oraz z tradycji ustnej. Ponadto wykorzystywał on wiadomości dostarczane mu przez Polaków zamieszkujących tereny Litwy, a także nie był obojętny na głosy samych Litwinów przybywających do Polski. Wspomnienie przez dziejopisarza w jego Annałach takich litewskich miejscowości jak Bezdany, Rudamino czy Niemież, źródłowo dowodzi o średniowiecznym rodowodzie tych miejscowości. Zrobił to kronikarz lirycznie i pięknie, więc chyba ulica jego imienia nie będzie czymś nagannym w jednej z nich.

Na koniec warto zadać sobie pytanie, czy nie było tak, że w roku 2009 cała Litwa rozpisywała się o kronice Kwerfurckiej z XI wieku. Byliśmy dumni z kilku zaledwie linijek starożytnej niemieckiej kroniki, bo w nich po raz pierwszy wyczytaliśmy nazwę Litwa. Duma nas rozpierała, bo udowodniliśmy światu w ten sposób, że istniejemy jako naród od 1000 lat. I nikt jakoś, żaden konserwatysta z rejonu wileńskiego również, nie obrażał się zawartością samej kroniki. W jakim kontekście tam Litwa i Litwini zostali wspomniani. A zostali przez kronikarza z Kwerfurtu przywołani jako poganie i zbiry, którzy na pograniczu Litwy i Rusi ubili świętego biskupa Brunona. 1009 m. šventas Brunonas, kuris vadinamas Bonifacijus, arkivyskupas ir vienuolis, antrais savo atsivertimo metais, Rusijos ir Lietuvos (Lituae) pasienyje pagonių trenktas į galvą, su 18 saviškių vasario 23 d. nukeliavo j dangų, niech zacytuję odpowiedni ustęp w języku litewskim.

Szczycimy się więc tym, że kronikarz niemiecki opisuje, jak nasi praprzodkowie „wysłali do nieba” świętego Brunona, uderzając go kamieniem w głowę, a Długosza, który wychował synów potomka Jagiełły Kazimierza Jagiellończyka na porządnych władców, przyjąć nie chcemy...

Tadeusz Andrzejewski
radny rejonu wileńskiego

<<<Wstecz