Kiermasz Rzemiosła Tradycyjnego w Mejszagole

Jesteśmy spadkobiercami kultury

Sztuka ludowa jest częścią tradycji i dorobku kulturalnego narodu, wzbogaca nas i umiejscawia w pokoleniowym łańcuchu wartości estetycznych. Na ich straży stoi Muzeum Etnograficzne Wileńszczyzny, ale to jego filia – Centrum Rzemiosła Tradycyjnego w Mejszagole jest kuźnią pamięci o rzemiosłach naszych przodków. Organizowany co roku kiermasz licznie gromadzi miłośników tej sztuki.

Magnesem przyciągającym do Mejszagoły okolicznych mieszkańców jest możliwość nie tylko podpatrzenia jak powstają rękodzieła, ale dosłownego dotknięcia historii poprzez samodzielne przygotowanie wyrobów, które dziś powstają mechanicznie. To przede wszystkim lekcja cierpliwości – bo np. przygotowanie ozdoby z wełny wymaga dłuższego czasu. Ale jest to również niesamowita frajda – zamiast kupić w sklepie naszyjnik, kubeczek czy nawet chleb – można zrobić samemu. Poczucie dumy gwarantowane!

W tym roku w przygotowanie kiermaszu włączyli się młodzi ludzie uczestniczący w trzydniowych warsztatach. W opinii Jolanty Łapińskiej, kierowniczki Centrum Rzemiosła Tradycyjnego, to dobry pomysł na promocję.

– Dzięki dotacji, jaką otrzymaliśmy od Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, możliwe stało się przygotowanie do kiermaszu. Zorganizowaliśmy zajęcia edukacyjne dla dzieci, które zazwyczaj nie dojeżdżają na finalne spotkanie jarmarkowe, nie mają więc możliwości uczestniczenia i poznawania drogi jaką kiedyś przechodziły przedmioty zanim trafiły do nabywców. Dużym zainteresowaniem cieszyły się zajęcia z produkowania mydła, zabawek ze słomy i oczywiście z gliny. Dzieci wychodziły umorusane, ale bardzo szczęśliwe – z uśmiechem opowiada kierowniczka.

Podczas kiermaszu, który miał miejsce w niedzielne popołudnie, 14 sierpnia, rzemieślnicy również zachęcali do zgłębiania tajników danego rzemiosła. Uczestnicy chętnie z tych możliwości korzystali.

– Bardzo mi się tu podoba. Przechadzam się od namiotu do namiotu, zdążyłem już zjeść chlebek, który sam sobie przygotowałem i upiekłem, zafascynowały mnie wyroby kowalskie, ale najwięcej czasu spędziłem przy grze, w którą podobno grali wikingowie. Nazywa się twierdza (lit. tvirtovė) i niesamowicie wciąga – opowiadał Emil, który po raz pierwszy przyjechał na kiermasz i jak sam stwierdził: to wspaniale spędzony czas.

Potwierdzali to inni uczestnicy, z dumą prezentujący biżuterię przygotowaną z wełny czy obrazy namalowane przez dzieci metodą pieczątek. I to jest fenomen corocznego kiermaszu – każdy znajdzie tu coś dla siebie. Twórcy rzemiosła są dobierani tak, żeby każdego roku było coś nowego, i by zainteresować ludzi o różnych gustach i możliwościach. Koło garncarskie kręci się bez przerwy, ognisko na podpłomyki nie gaśnie a w każdym rośnie poczucie przynależności do wspólnoty, która mocną nicią związuje nas z przeszłością.

Dziś, gdy kultura masowa spycha na margines tradycyjne umiejętności, zastępując je nowoczesną technologią, takie zatrzymanie i pokazanie, że sztuka ludowa wciąż istnieje i ma nam tyle do zaoferowania, nadaje wydarzeniu symboliczny sens. To dzięki kiermaszom frekwencja na edukacjach w Centrum Rzemiosła Tradycyjnego jest bardzo wysoka. Pasja, z jaką dzieci tworzą swoje własne wyroby, pozwala mieć nadzieję, że ten skarb, jakim jest kultura ludowa nie zostanie zakopany w ziemi. Bo wartości jakie z sobą niesie są ponadczasowe.

Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów RP w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2022.

Monika Urbanowicz

Na zdjęciach: każdy mógł znaleźć tu coś dla siebie…
Fot.
Joanna Wołejszo

<<<Wstecz