W litewskim Sejmie

Dobitne upomnienie się o polskie szkoły w rejonie trockim

Polacy na Litwie już od kilku miesięcy aktywnie protestują w obronie dwóch polskich szkół w rejonie trockim, które mają być pozbawione osobowości prawnej i zostać filiami innych placówek oświatowych.

Już wiele razy pikietowano przed siedzibą samorządu w Trokach, a także rządu, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i innych instytucji. Kwestia reorganizacji polskich szkół w rejonie trockim po raz kolejny została poruszona w Sejmie przez posłankę z ramienia AWPL-ZChR Ritę Tamašunienė.

W ubiegłym tygodniu na porannym posiedzeniu Sejmu podczas tzw. „Godziny dla rządu” Tamašunienė skierowała do ministra spraw zagranicznych Gabrieliusa Landsbergisa pytanie w sprawie reorganizacji polskich szkół w rejonie trockim.

– Jakie pan podejmie działania w przypadku, kiedy na poziomie samorządu są naruszane zapisy międzynarodowych aktów prawnych, gdy o sprawiedliwość i pana ingerencję zabiegają dwie polskie szkoły w rejonie trockim i cała społeczność polska? – pytała posłanka. – Obecnie mamy do czynienia z cynizmem, demonstrowanym przez główne instytucje państwowe i samorządowe, gdy przymyka się oczy na potrzeby społeczności i na reorganizację polskich szkół, które odpowiadają ogólnym kryteriom.

Tamašunienė przywołała zapisy Konwencji Ramowej o Ochronie Mniejszości Narodowych, głoszące, że na terytorium zamieszkałym tradycyjnie przez osoby należące do mniejszości narodowych nie tylko powinno być zagwarantowane im prawo do nauki w języku ojczystym, ale też stosowanie najbardziej korzystnych dla mniejszości aktów prawnych, przy czym nabyte prawa nie mogą ulec ograniczeniu.

– Polityka ochrony praw mniejszości jest polityką państwową, nie ogranicza się do poziomu samorządu czy starostwa. Powinien pan reagować na polską społeczność, dążenie i prawo społeczności szkolnej do nauki w swojej szkole. Mieszkańcy kierują do Pana pytanie, jak Pan zamierza ich bronić, gdyż nawet krajowa uchwała rządowa przewiduje wyjątki dla szkół mniejszości narodowych – zaznaczyła posłanka.

Tak postawione pytanie wywołało ogólne zdenerwowanie w obozie rządzącej koalicji. Szef litewskiej dyplomacji próbował się tłumaczyć, że kwestia reorganizacji polskich szkół leży w gestii samorządu, że nie powinna być wynoszona na forum rządowe, a już w żadnym wypadku na międzynarodowe, szczególnie w obecnej „sytuacji geopolitycznej”.

Minister Landsbergis w dalszej części swojej wypowiedzi zaprzeczył sam sobie, gdy przyznał, że w przypadku, jeżeli nie udaje się rozwiązać kwestii na poziomie samorządowym, powinno się szukać rozwiązania w rządzie lub na drodze sądowej, mimo to próbował zarzucić polskiej społeczności upolitycznianie problemu.

Na pytanie próbowała też reagować minister oświaty, nauki i sportu Jurgita Šiugždinienė. Ale z jej ust, tak samo jak z ust ministra Landsbergisa, nie padła żadna konkretna odpowiedź, tylko po raz kolejny zapewnienie, że resort dba o dobro uczniów niezależnie od ich narodowości, a nie o interesy społeczności, zaś obecny rząd ma na celu poprawę jakości nauczania.

– Paradoks polega na tym, że rząd „dba” o dobro każdego ucznia i nie zważa na dobro społeczności, jakby uczniowie szkoły funkcjonowali w oderwaniu od swego środowiska, w którym wzrastają i mityczną już „jakość nauczania”, podczas gdy uczniowie, nauczyciele i rodzice są zadowoleni zarówno z jakości, jak i warunków nauczania – zaznacza Tamašunienė. – Po raz kolejny zwracamy uwagę na uchwałę rządu, który sam przewidział wyjątki dla szkół mniejszości narodowych i po raz kolejny podkreślamy, że te szkoły nawet według ogólnych kryteriów nie wymagają reorganizacji, ale nasze argumenty ciągle trafiają w próżnię”.

Inf. wł.

<<<Wstecz