Terroryzm kretynów w cieniu wojny

Jakiś czas temu w tej rubryce skomentowałem wywiad Jana Marii Rokity, polskiego polityka i naukowca, dla „Dziennika Polskiego”, w którym indagowany stawia tezę, że świat pogrąża się „w jakimś antychrześcijańskim szaleństwie”. U źródeł tego szaleństwa „leży tajemnicza wrogość, a nawet pogarda wobec Boga i wobec rozumu”.

Dalej Rokita, rozwijając swą myśl o „antycywilizacyjnym szaleństwie”, mówi, że dziś „toczy się wielki spór o rozumienie kultury, prawa, moralności, rodziny, religii. Czyli tego wszystkiego, co w ogóle określa nasze człowieczeństwo”. Przy tym autor wywiadu uprzedza, iż „rewolucjoniści chcieliby zredukować człowieka do poziomu biologii i postawić go na równi ze światem zwierząt”.

Na sam koniec polski polityk z Krakowa przestrzega, że ekstremiści, by osiągnąć swój cel, stosują moralny szantaż, który Rokita nazywa „terroryzmem kretynów”. Wystarczy, że ktoś sprzeciwi się ich opinii w sprawach światopoglądowych, na przykład, a od razu wysuwają oni swój nieśmiertelny argument, że jest on agentem Putina bądź ruską onucą. Jako klasyczny przykład na swą tezę Rokita podał sytuację Gruzji, która aspiruje do Unii Europejskiej, a zarazem chce zachować swe chrześcijańskie wartości. „Kretyni” terroryzują w tej sytuacji Gruzinów alternatywą w stylu: albo jesteś za UE i gejowskimi paradami, albo – wybierając tradycyjną rodzinną Gruzję z jej religią i cerkwiami – jesteś przeciwko Unii.

Po co w ogóle o tym dzisiaj wspominam? Bo w Delfi trafiłem na nieśmiertelny tekst Pauliusa Jurkevičiusa „Kto ma rację patriarcha Cyryl czy Zita Šličytė?”, który w idealny niemal sposób spełnia wszelkie kryteria „terroryzmu kretynów”. Autor, ukąszony przez gender rewolucję, stawia w nim epickie zapytanie: czym się różni ruska homofobia od tej naszej? Potem sam na swą bombową zagwozdkę odpowiada, że niczym. „Ta sama nienawiść”. Dalej swą nielotną myśl próbuje uskrzydlić. W duchu „terroryzmu kretynów” udowadnia mianowicie, że przemówienie Sygnatariuszki Šličytė 11 marca w Wilnie, w którym przestrzegała ona przed genderową rewolucją rządzących na Litwie konserwatystów i liberałów, a kazanie patriarchy Cyryla w Moskwie w tym samym niemal czasie, w jakim tłumaczył on inwazję Rosji na Ukrainę potrzebą ochrony Ukraińców przed „gej paradami” – to ta sama nienawistna śpiewka. A jej ceną dla Litwy ma być zawrócenie naszego kraju z powrotem na Wschód – „do psychodelicznej strefy słusznych ras, słusznych płci, czystej prawdy”. Słowem czysta sofistyka w wykonaniu osobnika, odznaczającego się skłonnościami do urojeń.

Ale sofista, grając wielorakością pojęć, w dalszych swych psychoanalizach tylko się rozkręca. Porównując pieczołowicie przemówienia Cyryla i Šličytė w temacie „parad gejów” wyciąga wniosek, że obaj uważają je „za symbol zła”. Czyż nie świadczy o tym cytat: „Ile to potu wyleli nie tylko komercyjne kanały, ale też nadawca narodowy LRT oraz wielu polityków i różnej maści dobrze opłaconych „leftistów”, by przekonać społeczeństwo, że parada homoseksualistów w Kownie – to fiesta piękna i dobra”, zdaje się domagać sobie racji (powtarzając taką „herezję” za Šličytė) „ukąszony” Jurkevičius.

A czyż nie jest to ta sama nienawiść do Zachodu i jego wartości? Czyż nie jest tak, że i Šličytė, i Cyryl, źle mówiąc o „gej paradach”, są w istocie tacy sami? Czyż nie wynika z tych pytań pytanie zasadnicze, że Šličytė, powtarzając propagandę Cyryla, popycha naszą Litwę z powrotem w objęcia Moskwy? – manipuluje swymi urojeniami sofista. A ja bym pytał raczej Jurkevičiusa, czy poprzez tak prymitywne zestawienia nie stawia on siebie przypadkiem w pozycji kretyńskiego terrorysty? Czy gdyby Cyryl powiedział, że Ziemia jest okrągła, a Šličytė, nawet nie wiedząc o jego wypowiedzi, powtórzyłaby tę oczywistą prawdę, czy nie zaliczył by Jurkevičius sygnatariuszkę do agentów Putina? Za to, że uznała, iż Ziemia jest okrągła, a nie kwadratowa.

Ten myślowy bardak w głowie Jurkevičiusa każe mu też twierdzić, że besztanie przez Šličytė Laisvės Partii za jej propagowanie „rozwiązłego trybu życia – alkoholu, narkotyków, aborcji medycznej, zmiany płci, zredukowania życia seksualnego do poziomu rozrywki” – jest tożsame z postępowaniem rosyjskiego czołgisty, który na Ukrainie strzela w blok wielopiętrowy, bo na jego balkonie zobaczył tęczową flagę.

„W roku 2012 Moskwa specjalnym dekretem zabroniła „gay pride”. Na sto lat do przodu. Pani Šličytė, która się wypowiedziała po 5 dniach od wypowiedzi Cyryla w Moskwie, należałoby się zatroskać: czy jej „krytyczne” myślenie nie przecina się, nie styka się, nie splata się, nie współbrzmi z propagandą wzniecającą „świętej wojny” przeciwko Zachodowi” – puentuje swe urojenia Jurkevičius.

Gdyby na Litwie rozdawano nagrody za antydziennikarstwo (jak w Polsce „Hiena Roku”), to Jurkevičius byłby jurorem – hieną w kilku co najmniej kategoriach: manipulatora, szantażysty i kretyna.

Sędziwa sygnatariuszka przestrzegała w Dniu Święta Narodowego 11 Marca opinię publiczną na Litwie przed rządem, który w bezprecedensowy sposób wprowadza genderową rewolucję w naszym kraju. Wbrew litewskiej tradycji, tożsamości, wartościom. Uderza z premedytacją w litewskie rodziny, a ich obrońców oczernia. Patriarcha Cyryl tymczasem łotrowską napaść na Ukrainę próbował tłumaczyć w sposób haniebny i przewrotny – jej dobrem. Dobrem, gdyż napaść miałaby ochronić Ukraińców przed zgnilizną Zachodu. Tylko wyjątkowy manipulant może zestawiać te sytuacje ze sobą. Tylko kretyn może twierdzić, że Šličytė powiela propagandę Cyryla i Kremla, bo mówi prawdę o nieprawdopodobnym jeszcze dekadę temu uwikłaniu w genderową rewolucję litewskich konserwatystów. Tylko szantażysta może wykorzystywać wojnę na Ukrainie, by załatwiać cele tęczowego lobby na Litwie.

Jurkevičius w duchu „terroryzmu kretynów” próbuje dziś zamknąć usta wszystkim na Litwie, którzy apelują o zawieszenie forsowania ideologicznych postulatów przez rządzącą koalicję w sytuacji wojny w regionie. Ideologiczne postulaty „partii dwóch priorytetów”, jak komentatorzy nazywają Laisvės Partię, budzą ogromne emocje w społeczeństwie, dzielą go i tym samym osłabiają litewską jedność w sytuacji, gdy jest ona niezwykle potrzebna. To działanie jest właśnie prokremlowskie.

Poseł Vytautas Raskevičius projekty takich ustaw jak o związkach partnerskich dla par jednopłciowych już wpisał na sesję wiosenną litewskiego parlamentu. Wpisał właśnie po to, by pod płaszczykiem wojny na Ukrainie kolanem przepchnąć swój wyśniony priorytet. Przy tym tak się starał wykorzystać kontekst wojenny, że posunął się nawet do powiedzenia, że amerykańscy żołnierze, którzy przybyliby na Litwę, mogliby stracić animusz do obrony naszego kraju, gdyby się dowiedzieli, że nie ma u nas jeszcze ustawy paramałżeńskiej dla osób jednopłciowych. Podał też do komisji etyki poselskiej swą koleżankę z ław parlamentarnych Agnė Širinskienė za to, że ta apelowała o niewpisywanie kontrowersyjnego projektu do obrad wiosennych Sejmu. Uznał, że złamała tym samym etykę, gdyż nie chciała pozwolić mu na realizacje jego priorytetów. Zachcianek i partyjnych, i życiowych.

„Terroryzm kretynów”, którzy wykorzystują wojnę na Ukrainie, by osiągnąć swe cele i priorytety na Litwie, jest szczególnie obrzydliwy. Jest to zaiste „pogarda wobec Boga i rozumu”.

Tadeusz Andrzejewski
radny rejonu wileńskiego

<<<Wstecz