Wieczór w stylu retro w Landwarowie

Czar dawnej epoki

To był świat w zupełnie starym stylu, To był świat zza szyb automobilu. Śmieszny świat... Pasjanse, potem koncert… W świetle świec ktoś grał na klawikordzie… – znany przebój Urszuli Sipińskiej wspaniale oddaje klimat minionej epoki. Dlaczego tak chętnie wracamy dziś do tamtego czasu?

Próbą odpowiedzi na to pytanie jest organizowany od wielu lat w Landwarowie „Wieczór retro”. Wprawdzie pandemia wymusiła na organizatorach roczną przerwę, jednak w tym roku już nic nie stanęło na przeszkodzie, by miłośnicy piosenek z okresu dwudziestolecia międzywojennego znowu spotkali się w swoim gronie.

Inicjatorem wieczoru jest zespół „Landwarowianka”, którym kieruje Walentyna Trusewicz. To dzięki ich przygotowaniu, opracowaniu tekstów i komentarzy, wykonaniu i trosce o poziom artystyczny koncertu, udaje się przywołać klimat tamtych lat. Bo atmosfera była naprawdę czarowna. Wyśpiewane przez zaproszonych gości i, oczywiście, gospodynie piosenki przywoływały wspomnienia, wydobywały z zakamarków pamięci miłe chwile, i taką dziwną tęsknotę za pięknem – tym nieco innym niż dzisiaj.

Znane i lubiane utwory zjednoczyły wszystkich zebranych. Ze sceny śpiewali artyści a z widowni… też artyści – bo publiczność znała prawie wszystkie teksty i melodie. Jarosław Królikowski aksamitnym głosem śpiewał o tym, że cicha woda brzegi rwie, a niezapomniane prywatki pozostały tylko na starych płytach gramofonowych. Waldemar Dudojć przywołał Bernarda Ładysza poprzez piękną i sentymentalną piosenkę „Matko moja, ja wiem”. „Mejszagolanki” z właściwą sobie gracją i stylem najpierw zaprosiły na jesienny, złocisty spacer pod kasztanami, potem na rejs w kawiarenkach, gdzie czasem wpadnie coś z bardzo wielkich spraw, W czarną toń małych kaw. Przy kominku zachęciły do sięgnięcia do starych albumów i pożółkłych fotografii, by na końcu stwierdzić, że ciągle nie opuściło ich marzenie o byciu kobietą w każdym calu. „Landwarowianka” zaprosiła do tanga, opowiedziała historię żółtych liści, które tyle mają do przekazania słów miłości i ciepła.

Zresztą wieczór w stylu retro był naprawdę ciepły (na dworze w tym czasie szalała ulewa). Był takim rodzinnym czasem pięknych wzruszeń i sentymentów. Po takim wieczorze człowiek wychodzi uduchowiony i pozytywnie nastawiony do życia, do świata. Oczywiście, niemały wpływ ma na to organizacja – począwszy od dekoracji wprowadzającej w nastrój, po wysoki poziom wykonania. Dlatego to jeden z najlepiej spędzonych wieczorów tej jesieni – z taką konkluzją wychodzili widzowie, a w głowach długo jeszcze gościły melodie pięknych piosenek.

Monika Urbanowicz

Na zdjęciu: nastrój wieczoru retro w Landwarowie
Fot.
archiwum „Landwarowianki”

<<<Wstecz