Superbomber na niebiańskich polach

15 sierpnia w Monachium w wieku 75 lat zmarł Gerd Mue­ller, piłkarz, którego 49-letni rekord – 40 bramek w jednym sezonie Bundesligi – pobił w tym roku Robert Lewandowski. Od dawna cierpiał na chorobę Alzheimera.

Prasa całego świata przez wiele lat prześcigała się w pomysłach, jak nazwać piłkarza, który osiągnął mistrzostwo w zdobywaniu bramek. Bomber, Superbomber, Bomber der Nation, Goalmachine, Zabójca z pola karnego, Lis, Egzekutor...

Mueller był mistrzem świata i Europy, z Bayernem Monachium trzykrotnie zdobywał Puchar Mistrzów. Wykorzystywał każdą okazję do kopnięcia piłki w bramkę. Był jednym z najlepszych snajperów w historii futbolu, mimo że niewielki procent goli zdobył strzałami spoza pola karnego.

Jak na środkowego napastnika był stosunkowo niski (176 cm), krępy, miał silne nogi i bardzo małą stopę – nosił buty nr 6,5. Żartowano, że obwód jego uda jest dwukrotnie większy niż uda Johana Cruyffa.

Muellera nie można było przepchnąć ani przewrócić. Do tego był bardzo szybki i zwrotny. Strzelał każdą częścią nogi, głową, piersiami, plecami, czym się dało. Mueller nie podawał daleko do partnera, nie był mistrzem techniki, rzadko walczył w obronie, niektórych stref boiska w ogóle nie znał, bo starał się nie opuszczać pola karnego.

Jako młody chłopak był ślusarzem i grał w bawarskim klubie TSV 1861 Noerdlingen. Kiedy w jednym sezonie, jeszcze jako junior, strzelił ponad sto bramek, zainteresował się nim Bayern. Gerd był mu wierny przez 15 lat (1964-1979). Pobił w tym czasie wszelkie rekordy skuteczności. W 427 meczach Bundes­ligi strzelił 365 bramek.

Myślimy o regularności i wyczynach Lewandowskiego, ale Mueller siedmiokrotnie był królem strzelców Bundesligi. W trzech sezonach zdobywał 38 (1969/70), 40 (1971/72) i 36 bramek (72/73). Dwa razy został najlepszym strzelcem lig europejskich.

Niebywały jest jego rekord skuteczności w reprezentacji. Strzelał średnio więcej niż jedną bramkę na mecz – 68 goli w 62 występach. Ten rekord pobił dopiero Miroslav Klose. Strzelił 71 goli, ale w 137 występach.

Kiedy Mueller pojawił się w reprezentacji po raz pierwszy, w roku 1966, niepodważalne miejsce w ataku miał ulubieniec Hamburga i całego kraju Uwe Seeler. Byli bardzo podobni fizycznie (Seeler miał 170 cm wzrostu) i podobnie grali. Podczas mundialu w Meksyku (1970) trener Helmut Schoen umieścił ich w jednym pokoju. Mimo różnicy wieku (Seeler był o dziewięć lat starszy) i takich samych ambicji, polubili się, a potem szukali się na boisku, z pożytkiem dla reprezentacji. Mueller został wtedy królem strzelców mundialu, z 10 bramkami w sześciu meczach. Seeler wbił trzy.

Finał mistrzostw świata 1974 w Monachium ze zdobytym golem stanowił dla Muellera pożegnanie z kadrą. Grał jeszcze przez cztery lata w Bayernie, a dwa następne spędził w USA. W Fort Lauderdale Strikers jego kolegami byli m. in. George Best, znakomity Peruwiańczyk Teofilo Cubillas i kolega z kadry Bernd Hoelzenbein.

Po powrocie do Niemiec miał problemy z alkoholem, ale przy pomocy kolegów udało mu się wygrać z nałogiem. Wrócił do Bayernu jako asystent trenera.

– Mistrzu, zawsze będziesz dla mnie niezwykłą inspiracją. Twoje legendarne osiągnięcia zawsze będą wyzwaniem dla nas piłkarzy. Dziękujemy, że jesteś dla nas sportowym wzorem do naśladowania – powiedział Lewandowski.

Na zdjęciu: Gerd Mueller z Pucharem Świata, 1974 rok.

<<<Wstecz