Odpust i dzień parafii w Mejszagole

Bóg wie lepiej!

Radość i entuzjazm połączone z młodzieńczą werwą – to klasyczny przepis na udane niedzielne popołudnie. Młodzież z Mejszagoły, zachęcona sukcesem dnia parafii w ubiegłym roku, postanowiła kontynuować parafialne świętowanie, a nawet wpisać je na stałe do kalendarza wydarzeń.

Trzeba przyznać – łatwo nie było. Niektórzy – wykorzystując poluzowania pandemiczne – wybrali się na podbój świata np. włoskiego, inni, zapracowani, nie wiedzieli, czy znajdą wolną chwilę. No i nowy proboszcz… Jednak dwa tygodnie przed odpustem, kiedy ks. Edward Dukiel, sprawujący posługę w parafii od zaledwie miesiąca miał już zaplanowane Msze św., usłyszał o ubiegłorocznym święcie. „Młodzieży, robimy!” – stwierdził stanowczo i z zapałem zaczęło się planowanie. Pod dachem muzeum ks. Józefa Obrembskiego, które wespół z parafią przygotowało świąteczne popołudnie powstawały pomysły i organizowała się młodzież. Ich energia udzieliła się wszystkim i odpust parafialny był naprawdę niezapomnianym przeżyciem.

Uroczyste Msze św. odprawili księża: Waldemar Szyrwiński (przewodniczył Mszy św. w języku polskim) i proboszcz katedry wileńskiej Virginijus Česnulevičius (celebrans Mszy św. w języku litewskim).

W pięknie udekorowanej świątyni unosił się zapach ziół i kwiatów misternie wplecionych w bukiety, które przynieśli ze sobą wierni, kultywujący tradycję święcenia pierwocin z pól i łąk w święto Wniebowzięcia Matki Bożej. Bogate w treść słowo Boże wygłoszone przez goszczących w parafii kapłanów uświadomiło wszystkim jak ważne jest orędownictwo Matki Bożej w wypraszaniu łask.

– Kiedy tylko czujesz się samotny, przytłacza cię życie, zawsze wzywaj imienia Maryi, tylko tyle. …I aż tyle. Wypowiadane z wiarą Imię Maryi jest najpiękniejszą modlitwą i bardzo skuteczną – zaznaczył ks. Waldemar, podkreślając, że dobrze ze zbioru modlitw dotyczących Matki Bożej wybrać taką, która najbardziej nas porusza i codziennie ją odmawiać. Możemy być pewni, że będziemy wysłuchani, bo przecież żadna matka nie odrzuci dziecka, które przychodzi do niej po radę, otarcie łez czy zrozumienie.

Radość wspólnoty

Kiedy umilkły kościelne dzwony obwieszczające procesję, nie skończyło się odpustowe świętowanie. Około godziny 15.00 plac przy pałacyku ks. Obrembskiego zapełnił się parafianami – frekwencja zaskoczyła organizatorów – było więcej osób niż w ubiegłym roku! Przybyły całe rodziny, dzieci i dziadkowie, młodsi i starsi – by w duchu wspólnoty poznać się, porozmawiać, nawiązać relacje i… sprawdzić się w zmaganiach konkursowych. Bo tych nie brakowało. Ewa Leonowicz, jak przystało na zaprawioną w boju harcerkę, tak zaplanowała konkursy i rozgrywki, że można się było zintegrować, pośmiać, wybawić i rozpracować szare komórki – w dość oryginalnej zabawie intelektualnej.

Tę grę – w x i y – poprowadził ks. Edward i uczestnicy, podzieleni na cztery grupy, mieli nie lada problem do rozgryzienia: postawić na x czy y? Puenta tej zabawy sprowadzała się do współpracy i zaufania, ale to wymagało rezygnacji z wygranej tylko jednej grupy. Nie wyszło, ale wnioski i sugestie omawiane później w grupach były niezwykle celne i potrzebne. Oprócz zabaw był też czas na pogawędkę. Należy zaznaczyć, że do świętujących parafian dołączył ks. dziekan Jerzy Witkowski, więc obaj księża znaleźli się w krzyżowym ogniu parafialnych dylematów. Była to niepowtarzalna szansa na zadanie pytań, które wielu z nas nurtują, ale nie zawsze mamy okazję je zadać. Padały więc pytania natury teologicznej, przepisów prawa kanonicznego czy… hobby nowego księdza proboszcza. Ciekawa rozmowa i co najważniejsze – wszyscy wyszli ze spotkania bogatsi w wiedzę i pewni, że niektórych błędów nie popełnią…

Być razem...

Ordery Uśmiechu należałoby nadać niestrudzonym siostrze Oldze i Mateuszowi Adamajtisowi, a także druhnom Ewelinie i Joannie – to dzięki nim dzieci miały zorganizowane zajęcia. Rodzice spokojnie mogli się integrować, bo dzieci przez cały czas były zajęte. Rozpromienione opowiadały o Panu Jezusie, dzierżąc w ręku własnoręcznie wykonany portret Świętej Rodziny. Było coś dla ducha, ale nie zabrakło i czegoś dla ciała. Popołudniowa kawa wybornie smakowała ze śliwkowym ciastem, a wata cukrowa osłodziła i tak już słodkie chwile nie tylko dzieciom, ale i dorosłym.

Nie można nie wymienić osób, które dołożyły swoją cząstkę do tego, aby dzień parafii był w pełni udany! Bo nikt nie ma z nas tego, co mamy razem – przekonuje jedna z pielgrzymkowych piosenek i wiele w tym prawdy – bo tylko razem udaje się „góry przenosić”. Wspaniała młodzież, otwarty proboszcz, pracownice muzeum ks. Obrembskiego (ukłon należy się szefowi placówki macierzystej – Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny, Algimantowi Baniewiczowi – za ufundowanie waty cukrowej dla dzieci), a także wszystkie osoby, które rozpieszczały podniebienie smakowitymi wypiekami – każdy dołożył swoją metaforyczną łyżkę miodu, by słodycz nektaru rozlała się we wszystkich sercach.

Na zakończenie położono św. Józefowi pod poduszkę prośby i intencje, a księża poprzez modlitwę i błogosławieństwo zanieśli je przed Boży Tron. Bo przecież Bóg wie lepiej – motto tegorocznego święta parafii uświadomiło uczestnikom, że choć wiele od nas zależy, to ostatecznie Pan Bóg ma ostatnie słowo.

A prałat Obrembski patrzył z cokołu na zgromadzony lud i radował się, że pałacyk rozbrzmiewa gwarem, a ludzie – zgodnie z wolą Patriarchy Wileńszczyzny, wyszli ze swoich chat, by być razem i obdarowywać się wzajemną obecnością. To prawdziwy dar.

Natalia Urbanowicz

Na zdjęciach: prałat Obrembski patrzył z cokołu na zgromadzony lud i radował się, że pałacyk rozbrzmiewa gwarem, a ludzie wyszli ze swoich chat;
zmagania konkursowe prowadził proboszcz ks. Edward Dukiel;
razem można przenosić góry! – młodzież z parafii mejszagolskiej już po raz kolejny miała okazję przekonać się o słuszności tych słów
Fot.
Bartosz Urbanowicz

<<<Wstecz