22. Jarmark Mazurski w Szczytnie z udziałem „Mejszagolanek”

Od serca do serca…

W miniony weekend na Warmii i Mazurach wiatr unosił nad jeziorami kresowy zaśpiew. Wiele zespołów wyjechało z Wileńszczyzny, by uświetnić jarmarki, festiwal w Mrągowie i liczne spotkania muzyczne. „Mejszagolanki” kolejny raz oczarowały Szczytno.

Jarmark Mazurski w Szczytnie został zorganizowany po raz pierwszy w 1999 roku przez Muzeum Mazurskie w Szczytnie oraz Towarzystwo Przyjaciół Muzeum. Najważniejszym przesłaniem od zarania jest promocja dziedzictwa kulturowego regionu w jego szerokim spektrum, z uwzględnieniem sztuki i rękodzieła ludowego, tradycji kulinarnej oraz muzyki ludowej. Od kilku lat zgrabnie wpleciono do uroczystości jarmarkowych Święto Mazurskiego Kartoflaka, co wpływa na urozmaicenie i ciekawszy program artystyczny. Jak zaznaczają organizatorzy, każdy zawsze znajdzie tu coś dla siebie. Podczas jarmarku odbywają się pokazy kaletnictwa, garncarstwa, rysunku, koronkarstwa, plecionkarstwa, wikliniarstwa, a także pszczelarstwa. Można też spróbować domowego smalcu na razowym chlebie wypiekanym w domowym piecu, a także różne rodzaje miodu pszczelego i kozicowego piwa albo litewskiej giry.

Współpraca „Mejszagolanek” ze Szczytnem trwa już piętnaście lat, co zostało uroczyście podkreślone podczas występu zespołu i uhonorowane piękną statuetką. „Ważnym czynnikiem refleksji nad własną tożsamością jest niewątpliwie kultura, która w czasie i przestrzeni wzbudza i nasyca przeżycia, daje nadzieję, wzmacnia uczucia, obrazuje przywiązanie do tradycji, nadając jej nowoczesny kształt. 15. rocznica naszej współpracy jest wzorem do naśladowania, pielęgnowania tradycji i tożsamości narodowej w Polsce i na Litwie. Dziękujemy!” – napisano w liście gratulacyjnym podpisanym przez Henryka Samborskiego, prezesa Zarządu Stowarzyszenia Skarbników Samorządowych Warmii i Mazur, i Klaudiusza Woźniaka, kierownika Muzeum Mazurskiego w Szczytnie. „Mejszagolanki” zaskarbiły sobie przez te lata szczerą sympatię, szacunek i uznanie. I nie ma w tym przesady, bo poprzeczka postawiona przez zespół na początku działalności ciągle stawiana jest coraz wyżej. Dziś to wyznacznik stylu, jakości i klasy – tak pod względem wykonania, jak i dbałości o wizerunek sceniczny. Warto zaznaczyć, że „ojcem chrzestnym” kontaktów „Mejszagolanek” ze Szczytnem jest dyrektor Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny Algimant Baniewicz. A ponieważ minęło 20 lat od nawiązania przyjacielskich relacji, które przełożyły się na piękną współpracę, to uskrzydloną statuetkę (w formie dwóch rozłożonych skrzydeł symbolizujących właśnie współpracę) otrzymał również szef MEW. W jego imieniu nagrodę i list gratulacyjny odebrała kierowniczka Muzeum ks. Józefa Obrembskiego w Mejszagole, filii MEW – Józefa Markiewicz.

Wyśpiewać wdzięczność

Po tak miłym i niespodziewanym rozpoczęciu koncertu „Mejszagolankom” nie pozostawało nic innego jak wyśpiewać z serca płynące podziękowania. W dwuczęściowym koncercie zaprezentowały wiązankę piosenek wileńskich i ludowych w oryginalnej aranżacji. Tęskna nuta nostalgii przeplatała się z radosnymi walcami, a skoczne melodie polek ze stylowym kawiarnianym klimatem. Bo jak przystało na prawdziwe damy w kapeluszach takich dużych i pół kilo biżuterii postarały się, by sprostać wszystkim gustom muzycznym. Jarmarkową atmosferę opromieniało słońce, które akurat tego dnia przegoniło kilkudniowe chmury i pewnie nie miało na to wpływu wyśpiewane przez „Mejszagolanki” życzenie o troszeczkę słońca, troszeczkę nieba, bo chmur i cieni nam już nie trzeba, ale kto wie…

– Kolejny raz przyjechałyśmy do Szczytna i mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że czujemy się tu jak w domu, wśród przyjaciół. Atmosfera jest wspaniała. Cieszy nas, kiedy mimo jarmarkowego gwaru, przechodzący zatrzymują się, by nas posłuchać, a niektórzy uczestniczą w całym koncercie, ukradkiem ocierają łzę, serdecznie się uśmiechają lub podśpiewują razem z nami. Kontakt z publicznością jest ważny i motywujący dla nas – stwierdza kierowniczka Jasia Mackiewicz, która starannie dobiera repertuar każdego koncertu. Dlatego każde spotkanie z „Mejszagolankami” zapada w pamięć na długo.

Nieoceniony dar obecności

Za pobyt zespolanek w Szczytnie odpowiadało Stowarzyszenie Skarbników Warmii i Mazur, jego prezes Henryk Samborski i Tadeusz Szyszka, wiceprezes Stowarzyszenia Kurpi w Szczytnie, dołożyli starań, by nic nie zmąciło radości spotkania. Gościnność i serdeczność, poświęcony czas – to dziś najcenniejsze wspomnienie. Msza św. w kościele pw. Krzyża Świętego w Szczytnie połączyła wszystkich we wspólnej modlitwie. A krótki koncert piosenek wileńskich przysporzył „Mejszagolankom” kolejnych wielbicieli. Ks. dziekan Andrzej Wysocki, proboszcz parafii, jest synem repatriantów z Wileńszczyzny, dlatego spotkanie było niezwykle ciepłe i wzruszające. Smaczny, domowy obiad na plebani i wyborne ciasto wypieczone przez państwa Szyszków przywołały atmosferę rodzinnej biesiady. Cenne są te chwile, tak ważne dla budowania relacji. Potwierdzają też, że zadzierzgnięte przed laty więzi są nierozerwalne, i czas nie jest w stanie ich naruszyć – są tak samo mocne jak kiedyś. I tu na „Mejszagolanki” czekała niespodzianka – otrzymały piękną statuetkę i list z podziękowaniem. „Słuchanie Waszych pięknych głosów to niebo, gdzie zamiast gwiazd są nuty (…). Wasza muzyka podobna jest do czarodzieja, który za sprawą swej cudownej różdżki porusza serca i uczy cenić to, co przynosi w darze życie” – napisali w imieniu parafian i mieszkańców Szczytna – ks. dziekan i Henryk Samborski. Piękne słowa a jednocześnie wyzwanie – nie zawieść pokładanych nadziei i dbać o rozwój. „Mejszagolanki” nie spoczywają na laurach, mają wiele ambitnych planów, przed nimi kolejne jubileusze. Z takich pobytów, jak ten w Szczytnie, wywożą wiarę w sens tego, co robią. Spotykając na swej drodze tak otwartych i wspaniałych ludzi widzą, że warto… W czym tkwi tajemnica? W sercu wkładanym do każdego działania. Bo droga od serca do serca, niezależnie od odległości geograficznych, jest bardzo krótka, dzięki czemu więź pozostaje mocna.

Monika Urbanowicz

Na zdjęciu: „Mejszagolanki” zauroczyły rodaków w Szczytnie nie tylko śpiewem, ale i wdziękiem
Fot.
Mariusz Nowak

<<<Wstecz