Jubileuszowe święto w Połukniu na rzecz szlachetnego celu

Nierozerwalna nić rodzimej tradycji

W sobotę, 10 lipca, Połuknie (r. trocki) – malownicza miejscowość położona nad wartką Łukną, obchodziła podwójny jubileusz – 330. rocznicę pierwszej historycznej wzmianki o niej oraz 115. rocznicę założenia parafii pw. św. Jana Chrzciciela. Tegorocznej uroczystości rocznicowej przyświecał niezwykle szlachetny cel – dźwignięcie z zapaści i odnowienie zabytkowego XIX-wiecznego spichlerza – cennej pamiątki po dawnym dworze właściciela Połuknia Jana Fryderyka Wolfganga.

W dzieje Połuknia na przestrzeni wieków wpisały się losy i nazwiska wielu zacnych osobistości, którzy tę wieś rozsławiali chlubnymi dziełami, wzruszającymi gestami braterskiej pomocy, godnym szacunku bohaterskim czynem, zaskarbiając wdzięczną pamięć i dumę kolejnych pokoleń. Ale tutaj pozostawili swój ślad także całkiem zwyczajni obywatele, którzy swą małą Ojczyznę niegdyś ubogacali poczciwą pracą, wychowaniem dzieci, gorliwą wiarą w Boga. To oni swym skromnym życiem, po którym nieraz jedyną materialną pamiątką pozostał lakoniczny napis na nagrobnej płycie, z pokolenia na pokolenie – nie bacząc na przeszkody i zawirowania dziejowe – przędli nić rodzimej tradycji i niezłomnego trwania na swej ojcowiźnie.

Srebrne serduszko – wotum parafian

Rocznicowe obchody w Połukniu zapoczątkowała Msza św., którą poprzedziło przedstawienie zarysu dziejów historycznych miejscowości nad Łukną. Jolanta Raińska, wiceprezeska wspólnoty lokalnej mieszkańców „Dienmedis”, przybliżyła swym ziomkom i gościom zgromadzonym w kościele najciekawsze wydarzenia i fakty, związane z powstaniem parafii, rozwojem miejscowości. Nabożeństwo w intencji tych, którzy już odeszli, i tych, którzy nadal żyją w Połukniu, tworzą jego codzienność i pielęgnują pamięć po przodkach, odprawili dwaj księża: gościnnie przybyły ks. Tadeusz Švedavičius, który przed laty tutaj pełnił posługę kapłańską, i gospodarz parafii, proboszcz ks. Szymon Wikło. Już kolejnego dnia, w niedzielę, ks. Szymon celebrował pożegnalną Mszę św. w parafii połukniańskiej, ponieważ decyzją zwierzchnictwa został przeniesiony do pracy duszpasterskiej w kościele pw. Ducha Świętego w Wilnie.

Podczas sobotniej liturgii na ołtarzu Pańskim zostały złożone hojne dary, a wśród nich srebrne serduszko – wotum – z inicjatywy miejscowego kółka różańcowego ofiarowane kościołowi w imieniu wszystkich parafian. Ogarniając modlitwą mieszkańców Połuknia, wierni wznosili prośby do Nieba, aby Bóg nadal darzył ich łaską i błogosławił na przyszłe lata. Przepiękny śpiew chórzystek połuknianek, którym do pomocy pośpieszyły koleżanki ze Starych Trok, sprzyjał temu, by głośno wypowiedziane oraz spoczywające na dnie serc intencje dotarły do Stwórcy. I nie wątpię, że za przyczyną ich anielskich głosów wszystkie dobre intencje kiedyś przybiorą realne kształty, wszak ten, który śpiewa, modli się podwójnie…

Obraz lasem ramowany

Pokrzepieni modlitwą połuknianie, niosąc flagi i herb miejscowości, z kościoła przemaszerowali na przyszkolny plac, gdzie kontynuowano świąteczne obchody. Flaga Połuknia załopotała również wysoko na firmamencie błękitnego nieba i obfitych w tym dniu promieni słońca. Tę wspaniałą atrakcję zapewnił pilot Andrius Šiużinis, który samolotem zatoczył kilka kręgów nad świętującymi połuknianami. Prowadzące uroczystość Renata Krasowska i Iwona Grigienė, nauczycielki, członkinie trio „Hanki”, pogratulowały zgromadzonym tak znaczącej rocznicy, zaś uczennice klasy 2 Gimnazjum im. Longina Komołowskiego Mija Rybnikowa i Adrianna Grigoriewa, zadeklamowały wiersz „Połuknie”, który jakże piękną charakterystykę dał tej miejscowości: Malowany obraz lasem ramowany i szosą grodzieńską cudnie przepasany. Autokary jadą, do stolicy śpieszą, a ja nie opuszczę domowych pieleszy. Nie zdradzę ja nigdy swojego miasteczka, choćby mi w pałacach pozwolono mieszkać…

Starosta gminy połukniańskiej Jolanta Gardžiulienė cieszyła się, że wreszcie można się spotkać na żywo oraz że święto swą obecnością zaszczyciło wielu zawsze tu mile widzianych gości i jako gospodyni serdecznie witała: posłów na Sejm RL Editę Rudeliene (była mer rejonu) i Kęstutisa Vilkauskasa, prezesa Trockiego Rejonowego Oddziału ZPL Jarosława Narkiewicza, wicemer samorządu rejonu trockiego, p.o. mera Marię Pucz, Andriusa Šatevičiusa dyrektora administracji samorządu rejonu trockiego, radnego Władysława Krawczuna, doradczynię mera Nijolę Slavinskienė oraz wieloletnią starostę gminy Marię Gołubowską. Goście nie skąpili pochwał dla miejscowej społeczności.

– Dzisiaj mamy szczególną okazję do radości, bo 330 lat, to rzeczywiście długa i ciekawa historia, której Wam, mili połuknianie, gratuluję. A dzieciom, które tutaj są, chcę powiedzieć, aby tę historię przekazywały swoim dzieciom, jak to uczynili wasi przodkowie. Szanujmy swą historię, własną mowę, szanujmy siebie nawzajem – tytułem powitania powiedziała Pucz.

Dzielić się tym, co najlepsze

– Mieszkańcy Połuknia z dawnych czasów słynęli ze swej pomysłowości, odwagi, pracowitości i gościnności. A dzisiaj możecie się w tym upewnić, wszystko zobaczyć, wszystkiego dotknąć i posmakować – życząc pozytywnych wrażeń i treściwego spędzania czasu w Połukniu zapraszała starosta Gardžiulienė. Prezes wspólnoty lokalnej „Dienmedis” Alina Rizgeliene również zachęcała gości, aby nie pogardzili i skorzystali z pełnej oferty, którą przygotowali gospodarze.

Podczas uroczystości połuknianie rzeczywiście podzielili się tym, co mają najlepszego – częstowali domowymi serami, wędlinami, chlebem własnego wypieku, wysokoprocentowym masełkiem, którego się nie uświadczy chyba w żadnej innej miejscowości, zaś pełnoletnią część gości zachęcali do spróbowania etnograficznego trunku. Pracowniczki starostwa Halina Daukszewicz i Maria Bujnowska szybko się zwijały, żeby każdego „ugościć jak się należy”.

Wyplatacz koszy Paweł Antoniewicz zainteresowanym pokazywał własnoręcznie wykonane kosze. Szkoda tylko, jak powiedział, że z powodu nawału codziennych obowiązków coraz mniej czasu poświęca rodzinnemu rzemiosłu. Tymczasem właścicielka wytwórni serów Julia Virganavičienė wszystkim chętnym oferowała smakowite sery własnej produkcji.

Przygotowując się do obchodów ważnych rocznic uczniowie obu miejscowych gimnazjów – im. Longina Komołowskiego i „Medeina” tworzyli prace plastyczne, które podczas święta ułożyły się w nastrojową wystawę plenerową.

Gmina Połuknie to stolica jesiennego święta grzybobrania, a więc obchody rocznicowe nie mogłyby się obejść bez grzybów, wymownego symbolu tych okolic, które dumnie na swym stoisku prezentował kapitan utytułowanej drużyny grzybiarzy „Krembliai” Vytenis Daugudis. Tym razem w koszykach znalazły się tylko złociste kurki, bowiem na inne rodzaje grzybów jeszcze za wcześnie. A czym się Połuknie wyróżnia spośród innych miejscowości kraju? Odpowiedź pana Vytenisa można byłoby przewidzieć zawczasu…

– Połuknie wyróżnia się tym, że tutaj rosną grzyby! Okoliczne lasy są bardzo ładne, pełne grzybów i jagód. Można w nich odpoczywać, spędzając czas na zbieraniu grzybów. I my chętnie te dwie przyjemności łączymy – powiedział Daugudis, któremu towarzyszyła żona Leonora. Drużyna grzybiarzy z Poluknia uczestniczy we wszystkich zawodach grzybobrania nie tylko na Litwie, ale i na europejskich oraz światowych mistrzostwach, zdobywając najwyższe lokaty.

Pomysłowa loteria

Maria Gołubowska cieszyła się, że tradycja obchodów kolejnych rocznic Połuknia jest kontynuowana. 10 lat temu program urodzinowy osiedla nad Łukną był realizowany przez kilka dni. Tym razem organizatorom przyświecał bardzo szczytny cel. Obchody 330. rocznicy miejscowości i 115-lecie parafii miały dać asumpt do rozpoczęcia starań o odnowienie zabytkowego spichlerza, należącego do właściciela Połuknia, znanego naukowca: farmaceuty i botanika prof. Uniwersytetu Wileńskiego Jana Fryderyka Wolfganga. Centralnym punktem święta stała się więc loteria z mnóstwem szczęśliwych biletów. Wszystkie środki pozyskane z loterii zostaną przeznaczone na ratowanie cennego budynku.

– Świren, to jedyny budynek zachowany z dworu Wolfgangów. Koniecznie musimy pokryć jego dach, poza tym jedna ze ścian jest w stanie awaryjnym. Myśleliśmy, żeby świren przenieść do Rumszyszek, ale ekspertka ze skansenu obejrzała go i orzekła, że budynek stanowi unikatową wartość historyczną i nasi potomkowie nam nie wybaczą, jeżeli go rozbierzemy. Ponieważ budynek oficjalnie należy do spółki rolnej „Merkys”, podpisaliśmy umowę z jej kierownikiem na wynajem na okres 10 lat z możliwością przedłużenia umowy. Będziemy się starali zabytek ratować – oświadczyła Raińska, zachęcając uczestników święta do wykupienia wszystkich 500 biletów. Ten, któremu szczęście dopisało – a takich osób było naprawdę niemało – może się cieszyć wygranym lotem szybowcem, wycieczką samolotem nad okolicami Połuknia, zaproszeniem na obiad do miejscowych kawiarni, czy wizytą w salonie piękności. Wartość wygranych prezentów znacząco przekracza cenę biletów, które można było nabyć za jedyne 3 euro. Hojność przedsiębiorców i rzemieślników starostwa, którzy ufundowali nagrody, jest godna uznania, ale zgromadzona suma 690 euro jest stanowczo za mała, aby odnowić budynek, bo na starcie na rekonstrukcję dachu potrzeba co najmniej 20 tys. euro… Połuknianom na pewno nie zabraknie pomysłu jak zagospodarować odnowiony zabytek, a tymczasem czeka ich wielka praca związana z pozyskaniem potrzebnych środków.

Uroczystość jubileuszową uświetniły zespoły artystyczne z Rudziszek i Solecznik, bo jak słusznie zauważyła Grigienė – któż jak nie sąsiedzi powinni dzielić radość świętowania. Podczas koncertu wystąpiły: trio „Laumėja” i zespół instrumentalny „Concorde” z Centrum Kultury w Rudziszkach, studium tańca „Tańczmy razem”, Zespół Ludowy Pieśni i tańca „Solczanie” z Solecznik oraz miejscowe gwiazdy – trio „Hanki” – Renata Krasowska, Iwona Grigienė i Agnieszka Mataczina. Wesołe rytmy nie pozwalały usiedzieć w miejscu i niektórzy podrywali się do tańca. Inni uczestnicy święta woleli koncert obserwować siedząc w cieniu drzew na murawie. Jubileusz miejscowości symbolicznie łączy wszystkich mieszkańców w jedną rodzinę i na pewno niejeden w takich sytuacjach zastanawia się, co dla niego znaczy to miejsce, z którego wyrasta, do którego tęskni, gdy jest daleko, śpieszy po ciężkim dniu pracy.

Połuknie, Połuknie rodzinna ma wieś…

…leciały w dal swojskie słowa miejscowej nauczycielki i poetki Barbary Sidorowicz, przełożone na piosenkę, którą od lat śpiewają „Hanki”.

– Połuknie to dla mnie mała Ojczyzna z wielkiej litery. Przez 5 lat mieszkałam w Polsce, ale wróciłam do swej wsi, bo tu nawet powietrze jest inne. Szczycę się historią Połuknia, zarówno tą byłą, jak i ludźmi, którzy dzisiaj piszą nową kartę dziejów naszej miejscowości. Mamy pracowitych rolników, prężnie działającą wspólnotę lokalną, w której również działam. Istnieje wiele możliwości ubiegania się o fundusze z Unii Europejskich i my je staramy się wykorzystywać. Siłami wspólnoty m. in. odnowiliśmy stary zabytkowy cmentarzyk, uporządkowaliśmy schody byłej świątyni. Przed nami poważne zadanie – odnowienie i zachowanie świrna, który pamięta i Powstanie Styczniowe, I wojnę i II wojnę światową, która dla Połuknia była szczególnie tragiczna – mówi Grażyna Gołubowska.

– Bogata jest ta historia również przez to, że mamy 80. rocznicę spalenia kościoła w Połukniu. W czerwcu 1941 roku spłonął kościół, zginął ksiądz. Ludzie wspominali, że modlili się w takiej szopie, która po troszeczku przekształciła się w obecny kościół. To jest zasługa mieszkańców, że potrafili z tej „szopy” zrobić świątynię. Co jest też charakterystyczne – Połuknie nie wyludnia się, jak inne wioski czy mniejsze parafie. Wilno jest blisko i ludzie chętnie się tutaj budują. Jest niemało młodych małżeństw, jest dużo dzieci, przez to ta parafia jest taka żywa – jak gdyby kontynuował myśl parafianki ks. Wikło.

Alina Kamilewicz z Połukniem jest związana od 1963 roku, gdy jako młoda nauczycielka rozpoczęła pracę w miejscowej polskiej szkole, której poświęciła najpiękniejsze lata swego życia.

– Była młodość, ciekawość życia i ludzi, budowanie relacji. A teraz żyje się tak, jak się żyje. Co Bóg dał, to i dobrze – podsumowuje pani Alina, która obecnie jest kierowniczką 20-osobowego kółka różańcowego w parafii połukniańskiej.

Maria Gołubowska 45 lat temu do Połuknia przyjechała za mężem, skierowanym tutaj do pracy w gospodarstwie rolnym „Merkys”.

– Połuknie przyjęło mnie życzliwie. Wszyscy byli bardzo koleżeńscy, od nikogo nie doznałam krzywdy. W pracy miałam dobrych przyjaciół, na których wsparcie zawsze mogłam liczyć. Przez 17 lat pełniłam urząd starosty. Starałam się zrobić jak najwięcej dla gminy i teraz cieszę się, że dzisiaj Połuknie wygląda inaczej, niż wtedy, gdy rozpoczynałam pracę. Wiadomo, było i sporo rozmaitych trudności, ale wszystko wspominam z przyjemnością. Szkoda tylko, że bardzo szybko przeleciały lata. Wydaje się, że wszystko to było wczoraj – dzieliła się odrobinką przeszłości wieloletnia starosta.

– Tak się stało, że moi rodzice nie pochodzą z tej miejscowości, ale ja się urodziłam w Połukniu. Tu się uczyłam, tu mieszkam i nawet nie wyobrażam sobie innego miejsca, w którym mogłabym żyć. Połuknie to jest mój dom. Lubię sosnowe lasy, które nas otaczają, lubię ludzi, chociaż my się czasami kłócimy, czasami mamy jakieś zatargi sąsiedzkie, jakieś plotki, ale to wszystko jest bardzo życiowe i ludzkie. Takie sporadyczne zatargi to marność w porównaniu z tym, co naprawdę potrafią połuknianie. A takie światłe osoby, jak, niestety, nie żyjący już Czesław Zacharzewski, jak Stanisław Szczygło, Maria Gołubowska są przykładem ludzi, których entuzjazm zawsze przyciągał inne osoby. I wtedy mogliśmy wiele zrobić wspólnie – podkreśliła Raińska.

Pani Janina Krasowska nie opuszcza żadnego święta organizowanego w parafii połukniańskiej.

– Urodziłam się w pobliskich Nowosadach, ale to właśnie Połuknie stało się moim miejscem na ziemi. Przede wszystkim lubię tutejszą przyrodę, ludzi. Szkolne lata i młodość upłynęły właśnie tutaj. Tutaj też spotkałam miłość swego życia, która trwa do dzisiaj. Mam dobre dzieci, wnuki. Jestem szczęśliwa, że mam tak wspaniałą córkę i jestem wdzięczna losowi, że pozwolił mi dożyć dojrzałych lat i cieszyć się tym wszystkim, co mnie otacza – ze wzruszeniem mówiła pani Janina.

Jubileuszowe obchody były wspólnym dziełem starostwa, wspólnoty lokalnej mieszkańców „Dienmedis” oraz połukniańskiej filii Pałacu Kultury w Trokach.

Gdy jubileuszowe uroczystości zbliżały się ku finałowi mer Pucz w imieniu samorządu podziękowała wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania tego święta, uświetnili je swoim śpiewem i zaangażowaniem, nagradzając pamiątkowymi dyplomami.

„Bądźmy odpowiedzialni za swoją małą Ojczyznę, niech każdy z nas wniesie odrobinę dobrych czynów. Twórzmy piękną historię dla przyszłych pokoleń” – niech słowa wypowiedziane przez prowadzącą imprezę Renatę Krasowską staną się myślą przewodnią dla każdego mieszkańca tej ziemi, aby przyszłe pokolenia były z nich dumne, tak jak dzisiejsi połuknianie są dumni z dokonań swoim poprzedników.

Irena Mikulewicz

Na zdjęciach: Mszę św. celebrowali dwaj kapłani: ks. Szymon Wikło i ks. Tadeusz Švedavičius;
po Mszy św. wszyscy pod egidą starosty gminy Jolanty Gardžiulienė przeszli na plac przyszkolny, gdzie kontynuowali świętowanie;
spadający z nieba żar nie przeszkadzał delektować się pięknem dźwięków i słów płynących ze sceny;
wiekowy świren Wolfgangów woła o ratunek..
Fot.
autorka, Justyna Juknevičienė

PS. We wrześniu br. mieszkańcy Połuknia wzdłuż ul. Rudziskiej, prowadzącej do dawnego dworu, zasadzą aleję lipową. Będzie to kolejna okazja, aby znowu odwiedzić to gościnne miasteczko i przypomnieć o jego chlubnej historii.

<<<Wstecz