Zacny jubileusz Emilii Daszkiewicz z Nowosiołek

Lata wypełnione ciężką i sumienną pracą

29 czerwca jubileusz 97. urodzin obchodziła Emilia Daszkiewicz z podwileńskich Nowosiołek. Pani Emilia obecnie jest najstarszą mieszkanką tej miejscowości, od wielu lat znajdującej się na terenie miasta.

Życie, to krucha materia… Dlatego w podeszłym wieku każdy dzień, a tym bardziej przeżyty kolejny rok staje się najcenniejszym darem od Boga, który przynosi radość, przywołuje wspomnienia, jest okazją do miłych spotkań. W dniu urodzin do najstarszej mieszkanki Nowosiołek z życzeniami m. in. pośpieszyły radna m. Wilna Renata Cytacka, przewodnicząca komitetu ds. zdrowia i sportu w samorządzie stołecznym, i miejscowe działaczki społeczne, sąsiadki Helena i Anżelika Zenowicz.

Emilia Daszkiewicz, z domu Okuniewicz, urodziła się w Wojdatach, gdzie spędziła prawie całe swoje życie. Mając 42 lata wyszła za mąż za pochodzącego z Nowosiołek wdowca, Piotra Daszkiewicza, który zamieszkał w jej rodzicielskim domu razem z czteroletnim synkiem, Zenkiem. Wspólnych dzieci małżonkowie nie doczekali, dlatego Emilia całe swoje serce wkładała w pasierba, wspierała również jego starsze rodzeństwo. Gdy Zenon szedł do wojska, wyprawiła mu huczną zabawę, gdy się żenił – zrobiła piękne wesele.

Pani Emilia należy do znanej w okolicy śpiewającej rodziny Okuniewiczów.

– Kiedyś na pogrzebach śpiewał mój dziadek Franciszek Okuniewicz, mój tata Wacław Okuniewicz oraz ojca siostra, Emilia. Przez wiele lat ojciec śpiewał na pogrzebach razem z ciocią, a gdy zmarł w 2009 roku, ciocia Emilia – dopóki miała jeszcze zdrowie i siły – kontynuowała tę rodzinną tradycję – opowiada Stanisława Rusiecka, która razem z mężem Piotrem opiekują się sędziwą kobietą.

Spośród pięciorga rodzeństwa Emilia pozostała sama. W 1991 roku pani Daszkiewicz owdowiała, ale nie pozostała sama, bowiem wszystkie święta spędzała razem z rodziną swej bratanicy Stanisławy. Gdy ponad 8 lat temu pani Emilia złamała staw biodrowy i poważnie podupadła na zdrowiu, rodzina krewnych w Nowosiołkach przygarnęła ją do swego domu na stale, zapewniając godną opiekę i troskę.

Daszkiewicz konkretnego zawodu nie zdobyła, ale, jak powiada jej bratanica, umiała wiele. W dzieciństwie służyła u pana we dworze. Sporo lat pracowała na budowie, gdzie m. in. nauczyła się murowania ścian. Nie ominęła jej również praca w kołchozach. Wiele lat trudniła się w magazynach obuwniczych, zaś będąc już na emeryturze dorabiała jako nocny stróż. Według pani Stanisławy, jubilatka sama zawsze pracowała sumiennie, toteż bylejakości nie lubiła. Do momentu urazu sama potrafiła uporać się nawet z cięższymi pracami gospodarczymi. Pewnego razu poprosiła kogoś o pomoc w przekopaniu ogrodu, ale gdy stwierdziła, że ziemia jest przekopana tylko na pół ostrza łopaty, nie na pełne, całą pracę musiała od początku wykonać sama.

Pani Daszkiewicz jest wspaniałą i cenioną gospodynią, gdy jeszcze zdrowie dopisywało, często zapraszano ją do przygotowywania weselnych uczt.

– Ciocia jest dobrym człowiekiem, więc zawsze cieszyła się u ludzi uznaniem i słusznym szacunkiem. Była silna, bardzo pracowita. Zawsze też miała słabość do pięknych strojów. Również i teraz z umiłowaniem je rozpamiętuje. Gdy wybierała się na jakiś bal czy wesele, to zawsze musiała sobie sprawić nową sukienkę. A jaki ładny bal nam zorganizowała na jubileusz swego 80-lecia!.. – wspomina Stanisława Rusiecka. Z okazji urodzin rodzina zamówiła Mszę św. w kościele kalwaryjskim w Wilnie, podczas której modlono się o zdrowie i pogodną starość dostojnej jubilatki.

Ciężka praca, przeżyte lata, niestety, dają o sobie znać. Ale ważne, że nogi, chociaż coraz mniej pewnie, jeszcze służą, a serce tęskni za swym własnym domem w Wojdatach, za koleżankami z dawnych lat. Żal, że ten czas tak szybko ucieka…

Irena Mikulewicz

Na zdjęciu: od prawej – Stanisława Rusiecka, Emilia Daszkiewicz, Helena i Anżelika Zenowicz
Fot.
FB

<<<Wstecz