Do domu Pana odeszła s. Irena Kardis

Niezłomna duchem

21 czerwca, w wieku 95 lat zmarła s. Irena Kardis ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów – zesłanka do łagrów, zaś w czasach sowieckich wieloletnia katechetka Wileńszczyzny.

Miejscem rodzinnym s. Ireny były Żwiniany, miejscowość w parafii bujwidzkiej. Urodziła się 8 września 1925 r. W wieku młodzieńczym wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, które działały jako Stowarzyszenie Labor i miały placówkę w Pryciunach. Po drugiej wojnie światowej, gdy sowieckie łagry były zasilane ofiarami „z donosu”, s. Irena Kardis została skazana na dziesięć lat. W tym samym czasie na zesłaniu znalazła się też i Jej rodzina. Ostatecznie spędziła na zesłaniu cztery lata (1951-1955). Przebywała w gułagu w Kengirze w obwodzie karagandyjskim. Po ogłoszeniu amnestii w 1955 roku chciała wrócić do Wilna, do Zgromadzenia, jednak skierowano Ją do rodziny, która znajdowała się w okolicach Krasnojarska. Po powrocie na Litwę, nie mogła zamieszkać w Zgromadzeniu, dlatego wróciła do rodzinnych Żwinian.

O wydarzeniach z aresztowania tak opowiadała „Tygodnikowi” (2006, nr 50): „Bardzo dobrze pamiętam dzień aresztowania. To był cichutki, styczniowy dzień, padały płatki śniegu. Wieziono mnie wraz ze współsiostrą do Wilna, na ul. Ofiarną. Śledztwo było okrutne. Wówczas modliłam się o śmierć. Śledczy podczas przesłuchań potrafił przepytywać przez całą noc. Nad ranem, kiedy sen nas ogarniał, zaczynał pisać na maszynie do pisania, by tym dźwiękiem jeszcze bardziej denerwować”. Na Ofiarnej s. Irena wraz z innymi siostrami ze Zgromadzenia przebywała około pół roku, po czym została przewieziona do Rosji: najpierw do Moskwy, potem do Kazania, Gorkiego, Pietropawłowska, aż wreszcie wraz z siostrą Bronisławą trafiła do Kazachstanu. Pracowała tu przy wyładunku węgla kamiennego.

Po zesłaniu s. Irena Kradis mieszkała w ojczystym domu ze swoją śp. siostrą Marią. W czasach sowieckich przygotowywała dzieci z okolicznych miejscowości do sakramentów Eucharystii i pokuty oraz do bierzmowania. Udzielała się przy parafii. Dzieci, które szły do niej na katechezy, mówiły, że idą do sąsiadki po jabłka. Katechizacja odbywała się w tajemnicy. W taki sposób s. Irena przygotowała do komunii wszystkie dzieci z okolicznych wsi.

Ciężki los zesłańca, lata pracy w nieludzkich warunkach, ukryte życie służebnicy Chrystusa nie zdołały jednak złamać Jej ducha. Aż do końca życia promieniowała dobrocią i otwartością serca. Dla odwiedzających ją sióstr ze Zgromadzenia była wzorem niezachwianego trwania przy Chrystusie. Każdego, kto odwiedzał s. Irenę, zaskakiwała Jej niesamowita pamięć oraz poczucie humoru, które zawsze się udzielało współbiesiadnikom.

Anielski orszak Twoją duszę przyjął… Spoczywaj w pokoju pani Ireno i pamiętaj o nas, którzyśmy jeszcze pozostali na tym łez padole.

Teresa Worobiej

<<<Wstecz