Po wyjątkowo słabej grze Polacy przegrali z niżej notowaną Słowacją

Kompromitujący początek

Biało-czerwoni uchodzili za faworytów starcia ze Słowakami. Plasują się wyżej w rankingu FIFA (na 21. miejscu, Słowacy na 36.), a do Euro awansowali z pierwszego miejsca w swojej grupie, zaś rywale dopiero po barażach. Porażka ze Słowacją (1:2, gol Karola Linettego) w pierwszym meczu mistrzostw Europy jest piątą przegraną reprezentacji Polski na inaugurację wielkich piłkarskich imprez.

Miało być tak pięknie... Teoretycznie słabszy przeciwnik, mający dobre notowania u polskich piłkarzy rumuński sędzia, dobre przygotowanie do mistrzostw, przynajmniej tak zapewniali liderzy polskiej kadry i trener. Ponadto w składzie biało-czerwonych znalazło się wiele gwiazd z Robertem Lewandowskim, najlepszym napastnikiem świata, na czele. Przed inauguracyjnym meczem ze Słowacją padło wiele pompatycznych słów i daleko idących obietnic. Zresztą tak było zawsze przed początkiem wielkiej piłkarskiej imprezy. I stało się już niemalże tradycją, że na słowach się kończyło. Konfrontacja chęci z rzeczywistością kolejny raz wskazała realne miejsce polskiej kadry w piłkarskiej hierarchii. Głośnych nazwisk nie wystarczyło by wygrać mecz z przeciętną Słowacją. Polacy grali niemrawo, niepewnie, ospale, bez wiary we własne umiejętności i możliwości. Spotkanie chcieli wygrać na stojąco, brakowało dynamiki, koncepcji, dokładnych podań, ale za to pełno niedokładnych podań, nieprzemyślanych zagrań i błędów. Początkowo Słowacy cofnęli się do obrony oddając pole biało-czerwonym, ale widząc bezradność i bezsilność faworyta zaatakowali odważniej i kompletnie zaskoczyli gwiazdorów. Wojciech Szczęsny po raz kolejny nie popisał się przy pierwszym golu i nieprzypadkowo kibice zmienili mu nazwisko na Nieszczęsny. Fatalnie i nieodpowiedzialnie zachował się doświadczony Grzegorz Krychowiak, który przecież miał być ostoją polskiej drużyny i generałem środka pola. Nie sprostał zadaniu i przedwcześnie niechlubnie opuścił plac boju, zostawiając swych kolegów w mniejszości. Lewandowski został skutecznie odcięty od podań, a innego wyboru Polacy, jak się okazało nie mieli.

Szkoda kibiców, tych co przyjechali do Sankt Petersburga i tych, co przylgnęli do ekranów telewizorów. Mieli wielkie nadzieje na to, że Polacy wreszcie przełamią złą passę i zaczną turniej od zwycięstwa. Przeżyli rozczarowanie, wstyd, upokorzenie, a w końcu i złość. Zadawali sobie pytanie: dlaczego znowu? Czy kolejne mecze dadzą odpowiedź na to pytanie?

Fot. Laczynaspilka.pl

<<<Wstecz