Nie klękajmy

W roku 1936 na Olimpiadzie w Berlinie, gdzie wówczas rządzili naziści, wszyscy niemieccy sportowcy przy odbieraniu medali przepisowo hailowali. Gest niemieckich nazistów powtarzali też sportowcy z innych krajów. Może z solidarności, może z poprawności politycznej, jak by dzisiaj powiedzielibyśmy, a może tylko z głupoty. Tego nie wiemy i nigdy się nie dowiemy, bo bohaterzy tamtych czasów już nie żyją. Faktem jest to, że jedyną zawodniczką, która wówczas nie uległa presji zbrodniczej ideologii, była Maria Kwaśniewska – mistrzyni z Polski. Nie małpowała bezmyślnie innych i dlatego nie uniosła wyprostowanej do góry ręki z okrzykiem: „Sieg Heil”.

Po wielu dekadach od tamtego wydarzenia na stadionach Zachodniej Europy zapanowała inna moda, hołdująca innej ideologii tym razem spod znaków Black Lives Matter (BLM). A historia z udziałem Polaków znowu się powtórzyła tym razem na stadionie Wembley, gdzie piłkarska reprezentacja Anglii – posłuszna postulatom BLM – klęknęła, podczas gdy po drugiej stronie boiska biało-czerwoni zostali stojący na wyprostowanych nogach. „Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach”, „Zuchy” – docenili postawę swej reprezentacji jej wierni kibice znad Wisły. Natomiast angielska gazeta „Daily Mail” komentując dysonans, starała się przynajmniej nie atakować Polaków. Przyznała, że owszem nie poszli oni w ślady za ich brytyjskimi rywalami, ale też wykazali „respekt” wobec akcji, bo palcami wskazywali na ten właśnie napis na swych koszulkach.

W opętanej pajęczyną lewackich ideologii Europie postawę polskich piłkarzy jednak zauważono i doceniono, a nieraz nawet zgoła inaczej niż „Daily Mail”. W świecie „głupich i głupszych”, gdzie często najgłupsza akcja zyskuje miano śmiertelnie poważnego wydarzenia, mimo to znalazły się głosy ludzi odważnych, którzy potrafili nazwać rzecz po imieniu. Konserwatywny eurodeputowany z Hiszpanii Hermann Tertsch zamieścił na Twiterze bardzo wymowny wpis, który później powieliło wiele tysięcy użytkowników. Oto jego treść: „To historyczny obraz. Bitwa kulturowa. Wojna cywilizacji. Anglia multikulti. Polska narodowa. Anglia na kolanach. Polska wyprostowana”. Bloger Elentir dodał zaś w tym kontekście, że „Polacy klękają tylko przed Bogiem albo gdy proszą kobietę o rękę”. Brawo Hiszpanie, nie daliście się wpleść w pajęczyny ludzi klękających.

„Polska husaria nie klęka” (to znowuż cytat kibiców biało-czerwonych), bo niby czemu miałaby klękać? Z historii wiemy przecież, że zawsze walczyła dzielnie i z otwartą przyłbicą. W historycznym zatem kontekście profesor Aleksander Nalaskowski próbuje dociekać, jakie były dzieje polskiego kolonializmu, za który mielibyśmy dzisiaj przepraszać. I czy były one w ogóle? Czy to może nam czarnoskórzy niewolnicy, przewożeni w nieludzkich warunkach pod pokładami statków, budowali imperium? Albo czy to Polacy tworzyli getta murzyńskie, byli inicjatorami segregacji rasowych, zakładali zbrodnicze Ku-Klux-Klany? – pyta. No, jako żywo historia nie zna takich przypadków, należy odpowiedzieć profesorowi.

Inny znakomity polski uczony profesor Andrzej Nowak dopytuje w takim razie, czy reprezentacja Polski powinna może uklęknąć po to, żeby przeprosić za Juliana Tuwima „sprawcę” Murzynka Bambo? A może całą winę należałoby zwalić na Stasia i Nel oraz ich krwiożerczego psa Sabę? Przecież głosy, by ich usunąć z kanonu szkolnych lektur nad Wisłą za rasizm polscy „głupi i głupsi” podnoszą coraz natarczywiej. Ci sami zresztą karcą też narodową reprezentację za niewykonanie gestu, nakazanego przez BLM, bo – jak konfabulują – Polska jest krajem ksenofobicznym, nietolerancyjnym, niedzisiejszym. Nie walczy z rasizmem na wzór innych reprezentacji jak chociażby San Marino, która kilka dni wcześniej dosłownie na Wembley uklękła razem z Anglikami. I to jest prawdziwa kultura i europejskość, podniecają się samozwańcze nadwiślańskie autorytety.

Ja jako gorszy Europejczyk, w oczach „głupich i głupszych” chciałbym jednak powiedzieć, że polscy piłkarze, nie klękając, postąpili słusznie. I nie tylko dlatego, że nie mają za co przepraszać czarnoskórych, ale też dlatego, że cała hucpa BLM jest po prostu do kitu. Nie ma nic wspólnego z pojednaniem ludzi różnych ras, nie służy też wcale – moim zdaniem – walce z rasizmem. Raczej odwrotnie tylko zaognia sytuację, bo zakłada rewanż i poniżanie. Poniżanie białych tym razem za winy ich przodków, którzy przed wiekami poniżali czarnych. Taka jest logika całego protestu organizowanego przez fanatycznych aktywistów BLM. Pamiętamy przecież, jaką twarz pokazała ta skrajnie lewicowa organizacja po tym, gdy amerykańscy policjanci, interweniując w sprawie wpuszczenia do obiegu fałszywych dolarów, udusili czarnoskórego Georga Floyda. Zachowali się przy tym agresywnie, można by powiedzieć barbarzyńsko, brutalnie traktując obezwładnioną już ofiarę.

Tymczasem aktywiści BLM na barbarzyństwo policjantów odpowiedzieli jeszcze większym barbarzyństwem. Paleniem, plądrowaniem, pustoszeniem całych dzielnic miejskich w wielu amerykańskich nekropoliach. Z dymem puszczano setki samochodów, podpalano sklepy i je rabowano, napadano nawet na prywatne domy białasów. A po drodze niszczono zabytki, pomniki amerykańskich bohaterów narodowych, którzy bojówkarzom BLM wydali się być w przeszłości rasistami albo seksistami, albo ewentualnie homofobami. A gdy ofiary pomnikowe nie byli ani rasistami, ani seksistami, ani homofobami, tylko byli wręcz za życia przyjacielami czarnoskórych jak np. Tadeusz Kościuszko, to i tak ich monumenty były profanowane i niszczone. Bo ruch BLM dąży do „barbarzyńskiego rewanżu nad przeszłością”, jak trafnie zauważa prof. Nowak, a nie do pojednania czy – jak sami mówią – do zwalczania „systemowego rasizmu”. Chcą zemsty i wyrównania krzywd, których kiedyś przed wiekami doznali ich czarnoskórzy przodkowie od przodków ich dzisiejszych białych współobywateli.

Sloganami o zbiorowej odpowiedzialności białej rasy przed rasą czarną uzasadniają niszczenie zabytków, ale też dążą do przepisania historii swych państw od nowa. Przy tym zbiorowy odwet próbują brać nie tylko na historii, ale też na przypadkowych białych, których zmuszali do poniżającego klękania na ulicach przed czarnoskórymi aktywistami BLM. Tak miał być uśmiercony ponoć „systemowy rasizm”.

Na uczelniach posunięto się, co prawda, czasami do bardziej wysublimowanych form walki z rasizmem, o czym pisaliśmy chociażby przy okazji szwedzkiej szkoły sztuk pięknych w Sztokholmie, gdzie czarnoskórzy studenci zażądali zmiany nazwy jednej z auli wystawienniczych, bo nazywała się „Białe morze”. Marazm antyrasistowski tak się upowszechnił w zachodnim społeczeństwie, że doprowadził np. w Anglii do jeszcze bardziej komicznej sytuacji, gdzie w jednym z miast jeden nieobojętny przechodzień dostrzegł na wystawie jednego z marketów odzieżowych żeńską bieliznę z podpisem „czarny stanik”. Tak go ta nazwa rasistowska oburzyła, że napisał skargę do dyrekcji marketu, która zareagowała szybko i adekwatnie. Bielizna sprawnie została przemianowana na „stanik w kolorze głębokiego kasztanu”.

Akcje BLM zamiast do wykorzenienia rasizmu mogą doprowadzić do powszechnego rasizmu wśród czarnych. W ten sposób niegdysiejsze rasistowskie zawołanie białych „White power” zostanie zastąpione linearnie zawołaniem czarnych rasistów „Black power”.

Dobrze więc, że polscy piłkarze nie uklękli na Wembley przed ideologią BLM, jak kiedyś Maria Kwaśniewska nie uległa w Berlinie ideologii nazistów. Tych zaś, którzy klękli, czeka – być może już niedługo – bardzo smutna powtórka z historii...

Tadeusz Andrzejewski
radny rejonu wileńskiego

<<<Wstecz