Archipelag Wysp Zielonego Przylądka – koraliki zagubione na Atlantyku (3)

Najmłodsze i najzdrowsze państwo

Po wywalczeniu niepodległości Republika de Cabo Verde korzystała z hojnej pomocy międzynarodowej, a to z uwagi na to, że młode państwo obrało kierunek demokratycznego rozwoju nastawionego na poszanowanie praw człowieka. Według rankingu wskaźnika demokracji, ogłaszanego corocznie przez tygodnik „The Economist”, w 2020 roku kraj ten zajmował 32. miejsce na świecie.

Dla porównania Litwa wraz z Jamajką dzieliła 42. pozycję, a Polska otrzymała 50. lokatę. Z państw przynależnych do kontynentu afrykańskiego wyżej od Cabo Verde plasował się jedynie Maurytius, również państewko wyspiarskie, tyle że na Oceanie Indyjskim.

Senegalczyk kontra quad

Od 2007 roku ONZ klasyfikuje go jako kraj rozwijający się, a nie kraj najsłabiej rozwinięty. Pomimo niewielkich zasobów naturalnych i półpustynnego krajobrazu, kraj przyciąga emigrantów z Senegalu i obu Gwinei. I chociaż życie na wyspach nie należy do łatwych, dla emigrantów to i tak wyższy standard.

Opalając się na plaży byliśmy świadkami dość zabawnej sytuacji. Senegalczycy, którzy stanowią emigrancką większość, dorabiają sobie na życie spacerując wzdłuż brzegu i proponując turystom różne drobne wyroby rękodzieła: wisiorki, koraliki, bransolety, maski itd. O ile dyżurujący na plaży strażnicy hotelowi tolerują ich obecność, to policjanci są względem nich bezwzględni. Handel na plaży jest bowiem niedozwolony. Wysoki, chudy i czarny niczym heban Senegalczyk, który z zawieszonym na ręku „towarem” przechadzał się wolno wzdłuż plaży, na naszych oczach nagle podskoczył jak oparzony i zaczął uciekać co sił w nogach. Za chwilę poznaliśmy przyczynę jego dziwnego zachowania. W jego kierunku gnał na quadzie i na pełnym gazie policjant. I chociaż Senegalczycy są świetnymi biegaczami, w pojedynku z czterokołowym pojazdem nasz bohater był bez szans. Tym bardziej, że nie miał gdzie się ukryć, bo wokół nie było ani krzewów, ani zarośli, nie mówiąc już o drzewach. Nieszczęśliwiec szybko został dognany, a funkcjonariusz bez skrupułów skonfiskował towar i udzielił głośnej reprymendy. Trochę było żal biedaka, ale ktoś z turystów zauważył, że nie są bez skazy i proponują nie tylko wisiorki, ale też koks.

Rodziny zakładają niechętnie

Społeczeństwo Cabo Verde należy do najzdrowszych i najmłodszych w Afryce, mimo tego, że lekarzy na wyspach brakuje. Przyjeżdżając tutaj nie potrzebne są szczepienia od malarii, w odróżnieniu od innych krajów Afryki kontynentalnej. Średni wiek obywateli kraju wynosił 17,4 lat, co związane jest nie tyle z wysokim przyrostem naturalnym, ile emigracją zarobkową. Kabowerdeńczycy kochają dzieci, ale rodziny zakładają niechętnie. To pozostałość z czasów kolonialnych, gdyż niegdyś prawo zabraniało Portugalczykom zawierania związków małżeńskich z Murzynkami. 71 proc. populacji na wyspach to Mulaci, 27 – Murzyni i tylko 1 proc. – biali. Dziewczyny zachodzą w ciążę w wieku 14-15 lat, a średnio w rodzinie wychowuje się 6-7 dzieci...

Język mikst

Urzędowym językiem na Cabo Verde jest język portugalski, nauka którego obowiązuje w szkołach, ale w użyciu powszechnym używany jest język kreolski. Jest on mieszanką wielu języków – portugalskiego, włoskiego, francuskiego i gwar afrykańskich – słowem językowy mikst, który ma to do siebie, że miejscowi łatwo się uczą innych języków. Z rozmów z miejscowymi wywnioskowałem, że w przyszłości język kreolski uzyska rangę państwowego. Przesłanką ku temu jest choćby bogata literatura wydawana w tym języku. Ponadto Kabowerdeńczycy szczycą się nim w takim samym stopniu jak z niepodległości i uważają, że jest on jeszcze jednym krokiem do odcięcia się od kolonialnej przeszłości.

Deszcz Papieża

Kabowerdeńczycy są w większości swej katolikami. Protestanci i muzułmanie stanowią znikomy procent. Obserwowałem odprawianie niedzielnej Mszy św., gdyż kościół w Santa Maria jest faktycznie pod otwartym niebem i wychodzi na ulicę. Historycznym wydarzeniem dla miejscowej ludności była wizyta papieża Jana Pawła II w lutym 1990 roku na wyspie Santiago. W nabożeństwie na stadionie w mieście Mindelo wzięło wtedy udział 20 tys. wiernych. Nieoczekiwanym wydarzeniem, zwłaszcza o tej porze roku, były opady deszczu. Uczestnicy Mszy św. od razu ochrzcili go „deszczem papieża” i uznali za szczególny dar od Boga. Zastanawiający jest fakt, że podczas odprawiania kolejnej Mszy św. nad brzegiem morza znowu spadł deszcz... Po odejściu JP II „do domu Ojca” na wyspach ogłoszono trzydniową żałobę.

Gwiazda o światowej sławie

Co by nie mówić, ale najlepszym i najbardziej znanym produktem eksportowym maleńkiego, ukrytego na Atlantyku archipelagu jest muzyka. Zdumiewającą plastyczność i koordynację ruchów oraz niezwykłą muzykalność Kabowerdeńczycy mają widocznie w genach. Muzyka dla nich to sposób na życie, swego rodzaju antidotum na wszelkie problemy. Z wysp pochodzi wielu piosenkarzy i muzyków, którzy zrobili kariery w Europie, czy w USA, ale największą i najjaśniejszą gwiazdą o światowej sławie jest bez wątpienia Cesaria Evora. Artystka jest zdobywczynią wielu prestiżowych wyróżnień muzycznych, w tej liczbie Grammy, a wiele jej płyt uzyskało status złotych i platynowych. Właśnie dzięki niej Cabo Verde stało się znane na całym świecie.

Miała trudne dzieciństwo, ale mocny charakter. W wieku 16 lat uciekła z sierocińca spod opieki sióstr zakonnych i zaczęła występować w portowych barach. Próbowała nagrywać płyty na wyspach i w Portugalii, ale nie przyniosły one jej rozgłosu. Zniechęcona zamknęła się w sobie i zarzuciła karierę muzyczną. Dopiero po latach za namową swego przyjaciela we Francji nagrała kolejne płyty, które przyniosły jej oczekiwany sukces. Miała wtedy 47 lat. Podbudowana sukcesem ruszyła na podbój świata, wykonując piosenki w stylu morny, czyli mieszanki melodii afrykańskich, brazylijskich, portugalskich i szantów marynarzy angielskich.

„Bosonoga diva”

Cesaria Evora dwukrotnie występowała w Wilnie. Pani Rita, która wraz z mężem odpoczywała na Sal, powiedziała, że była na obu koncertach i została oczarowana prostotą i ciepłem emanującym od tej osoby. „Byłam i jestem pod wielkim wrażeniem osobowości tej niepospolitej kobiety i jej talentu. Cieszę się, że odwiedziłam jej ojczyznę” – stwierdziła sentymentalnie.

Evora miała swoje zwyczaje i zasady i np. na scenie występowała boso. Zyskała przydomek „bosonogiej divy”, a ze względu na podobieństwo losów była też nazywana „czarną Edith Piaff”. Nigdy nie bisowała, a śpiewała tylko po kreolsku i rzadziej po portugalsku. Nagrała dwie piosenki z polskimi wokalistkami – Kayah oraz Dorotą Miśkiewicz. Oba utwory można znaleźć na You Tubie i zachęcam do ich posłuchania.

Post scriptum

Celowo nie opisałem atrakcyjnych miejsc na wyspie Sal, która swą nazwę zawdzięcza... soli. Wydobywano jej niegdyś tutaj dużo w kraterze nieczynnego wulkanu. Teraz już tylko na potrzeby własne, ale solinki nadal są czynne. Pomimo tego, że wyspa jest niewielka (30x12 km), to miejsc wartych zobaczenia nie brakuje.

Warto więc zobaczyć Buraconę („wielką dziurę”), czyli naturalny basen w wulkanicznych skałach, znajdującą się obok jaskinię, w której woda zmienia kolor w zależności od kąta padającego światła. Na Sal znajduje się zatoka, zwana wylęgarnią żółwi, w innej zatoce można bez obaw dokarmiać rekinków z gatunku cytrynowych (mięso ludzkie nie jest w ich jadłospisie). Mimo wszystko wystające z wody płetwy dorosłych osobników, które obserwują turystów z pewnego oddalenia sprawiają, że poziom adrenaliny mimowolnie skacze w górę.

Nie będę kontynuował wymieniania sporej listy miejsc wartych obejrzenia, ale jeśli ktoś zachęcił się do odwiedzenia wysp szczęśliwości, niech się pośpieszy, bo zgodnie z przepowiedniami naukowców Wyspy Zielonego Przylądka w przyszłości zostaną pochłonięte przez ocean.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciach: nabożeństwo jest odprawiane faktycznie pod otwartym niebem, a od piekącego słońca ratuje rozciągnięty baldachim i konary drzew;
Cesaria Evora – „bosonoga diva” – rozsławiła Cabo Verde na całym świecie
Fot.
autor i archiwum

<<<Wstecz