Śnieżyce były wielkim wyzwaniem dla mieszkańców, drogowców, energetyków

Powszechna mobilizacja do walki z żywiołem

Zaśnieżone drogi, powalone połamane drzewa, które stwarzały zagrożenie dla ruchu drogowego, zerwane druty i awarie przesyłowych sieci elektrycznych, co skutkowało długotrwałymi przerwami w dostawach prądu elektrycznego, to tylko niektóre wyzwania, z którymi musieli zmierzyć się zarówno pracownicy różnych służb, starostw, jak i zwykli mieszkańcy.

Wiadomo, że Bezdany zewsząd są otoczone masywami leśnymi, z czego mieszkańcy gminy byli dumni i zadowoleni, gdyż mogli korzystać z darów leśnych latem i jesienią. Tymczasem gwałtowne śnieżyce spowodowały, że pod ciężarem mokrego śniegu konary przeważnie sosnowych drzew zaczęły się łamać, stwarzając zapory na drogach.

– Cztery dni usuwaliśmy połamane drzewa z dróg. Najpierw z tych najważniejszych, a następnie i lokalnych. Pracy było w bród – opowiadał Michał Janczewski, starosta gminy bezdańskiej. Poinformował, że ataku żywiołu nie wytrzymały nie tylko drzewa, ale jego ofiarami były też słupy elektryczne. – W wyniku awarii było przerwane dostarczanie prądu nie tylko do poszczególnych wsi, ale nasze centrum gminne – Bezdany – przez dwa dni musiały radzić sobie bez elektryczności – kontynuował starosta. Dodał, że powstało zagrożenie przerwy w dostarczaniu wody, ale dzięki operatywności pracowników samorządowej spółki „Nemenčinės komunalinkas”, którzy na czas dostarczyli generatory prądu, zostało ono zlikwidowane. – Pompy wznowiły pracę i woda znów pojawiła się w domach mieszkańców.

Według starosty, ze sklepów zostały wymiecione łopaty do odśnieżania, niektórzy rzucili się do poszukiwania generatorów, a ludzie udający się do pracy do bagażnika samochodu ładowali łopaty i pilarki, zabezpieczając się w ten sposób od ewentualnych przykrych niespodzianek.

Starosta chwalił nie tylko pracowników służby komunalnej, ale też ESO (Operator Sieci Rozdzielczych) i drogowców, którzy robili wszystko, co w ich mocy, by jak najszybciej przywrócić życie mieszkańców na normalne tory. „Pracowali z narażeniem życia, bo np. na odśnieżarkę spółki „Fegda”, z którą starostwo ma podpisaną umowę na dogląd dróg, upadło drzewo i tylko szczęśliwym zbiegiem okoliczności ucierpiała jedynie technika” – ze zgrozą mówił Janczewski.

Honorata Masalskienė, starosta gminy duksztańskiej, poinformowała, że do walki z żywiołem włączyli się nie tylko spółki, z którymi starostwo ma zawarte umowy, ale też farmerzy. Przez kilka dni pracowano od rana do późnego wieczora. „Dzięki wspólnym wysiłkom prawie wszystkie drogi są już przejezdne i w tych dniach czyszczone były lokalne odcinki do tych miejscowości, albo zaścianków, które znajdują się na uboczu” – tłumaczyła Masalskienė. Dodała, że wyzwaniem było też likwidowanie awarii związanych z dostarczaniem prądu, bez którego musieli sobie jakoś poradzić również mieszkańcy Dukszt.

Na pytanie, czy w okolicach nadal grasują wilki, które niegdyś siały spustoszenie wśród pogłowia owiec oraz atakowały psów (o czym pisał „Tygodnik Wileńszczyzny”) starosta odpowiedziała, że ten problem obecnie nie istnieje. Problemem jest dość duża stopa bezrobocia, co się uwidoczniło szczególnie po zamknięciu zakładu przeróbki mięsa „Biovela”.

Likwidacja skutków ataku żywiołu pociąga za sobą nie tylko mobilizację wszystkich służb, ale też spore wydatki. „Przejrzałem faktury, które przyjdzie się opłacić za czyszczenie dróg w tym napiętym okresie i wyszło, że przyjdzie się wyłożyć ok. 10 tys. Euro” – skonstatował Tadeusz Alancewicz, starosta gminy sużańskiej. Poinformował, że na terenie gminy jest 155 km dróg – 133 żwirowanych i 22 km asfaltowanych. Prowadzą one do ponad 70 wiosek i wioseczek.

Codziennie w okresie śnieżycy na drogach pracowało 8 traktorów. Utrudnieniem było to, że drogi były zatarasowane powalonymi drzewami, a więc, jak relacjonował starosta, jeden dzień był poświęcony na usuwanie konarów, a drugi na czyszczenie drogi. „Śniegu nasypało tyle, że nawet tak potężne traktory jak T-150 nie dawały z nim rady i niektórzy nad tylnym mostem umieszczali ciężkie bele, by wzmocnić stabilność pojazdu” – o „subtelnościach” pracy traktorzystów opowiadał starosta. Dodał, że pomimo czyszczenia dróg zwracali się do starostwa petenci, mieszkający samotnie, albo w wieku starszym z prośbami o pomóc w usunięciu śniegu z dachów, jak też z prośbami o odśnieżenie podwórka. „W miarę możliwości staramy się takim ludziom pomóc”.

Jednocześnie starosta zauważył, że ludzie imali się różnych sposobów, by drogę do ich domów niezwłocznie odśnieżyć.

– Pewna kobieta zatelefonowała z żądaniem, by drogę do jej mieszkania była oczyszczona w pierwszej kolejności, bo ona jest w ciąży i rozwiązanie może nastąpić w każdej chwili. Zagroziła, że przyjdzie się mnie przyjmować poród, jeśli karetka pogotowia nie dotrze na czas. Nie jestem akuszerem, musiałem pójść na ustępstwa i skierować traktor pod wskazany adres – pół żartem, pół serio opowiadał Alancewicz. Poinformował, że na terenie gminy znajduje się punkt przyjęć odpadów, do którego drogi dojazdowe również zostały odśnieżone, śnieg został usunięty również z parkingu przy cmentarzu. „Tylko w styczniu na cmentarzu w Sużanach wiecznym snem spoczęło osiem osób” – z żalem stwierdził gospodarz Sużan.

Waleria Stakauskaitė, starosta wiejskiej gminy niemenczyńskiej, zauważyła, że jej babcia zawsze twierdziła, że gdy masowo łamią się drzewa, to sygnał zwiększonej śmiertelności wśród ludzi. Przyznała, że walka ze śnieżycą był dla niej niczym chrzest bojowy.

– Na stanowisku starosty pracuję zaledwie od kilku lat i przed takim wyzwaniem stanęłam po raz pierwszy. Nie było łatwo – stwierdziła, potwierdzając to głębokim, ciężkim westchnieniem. Opowiadała, że sama przeżyła chwile grozy, gdy przed jej samochodem zawaliło się drzewo. Innym razem, kontrolując przebieg prac przy odśnieżaniu wylądowała w rowie, bo drogi były na tyle zawiane, że nie było widać, gdzie była jezdnia. Tym niemniej, jak przekonywała, dzięki zaangażowaniu pracowników spółki „Cesta”, rolników, starostwa udało się przywrócić przepustowość dróg nie tylko na terenie gminy, ale i okazać pomoc w odśnieżaniu ulic dla Niemenczyna. Problemem były też awarie sieci elektrycznych i przerwy w dostawach prądu: np. miejscowość Czerwony Dwór została całkowicie go pozbawiona, a naprawa awarii na jednej z ulic osiedla trwała aż cztery dni.

Wszyscy nagabywani starostowie na ogół zgodnie zwracali uwagę na brak cierpliwości u ludzi i agresywność w zachowaniu. Wielu z nich żądało, by drogi do ich domostwa były odśnieżone niezwłocznie i nie tylko drogi, ale i podwórka. Poniektórzy też narzekali, że podczas odśnieżania zasypane były wjazdy. Zdaniem urzędników, dziwi fakt, że nawet ludzie w sile wieku, zamiast chwycić za łopaty i uruchomić siłę własnych rąk, co korzystnie wpłynęłoby na kondycję i zdrowie, czekają, że ktoś tę pracę wykona za nich.

Dobre było to, że nikt z rozmówców nie skonstatował przypadku, aby zaistniała nagła potrzeba wezwania karetki pogotowia i na szczęście, czerwony kur w tym okresie odpoczywał.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciach: pochylone pod ciężarem mokrego śniegu drzewa stwarzają największe zagrożenie;
nawet terenówki miały problemy z poruszaniem się po zaśnieżonych drogach
Fot.
archiwum

<<<Wstecz