Anna Mora (Annuszka) – piosenkarka, autorka muzyki i tekstów, aktorka i magister reżyserii

Śpiew jest moim przeznaczeniem

O Annie Mora stało się głośno za sprawą teledysku do piosenki „Modlitwa”, wykonywanej po polsku. Teledysk został zgłoszony do ogólnokrajowego konkursu KLIPVID‘2020 i mimo tego, że przez telewizję publiczną (LRT) jest on organizowany od ośmiu lat, dotychczas piosenki w wersji polskiej w nim nie było. Anna jako pierwsza przełamała lody i już z tego powodu przejdzie do historii, ale wyszczególnienie tylko tego pionierskiego wyczynu byłoby niewybaczalnym błędem i uproszczeniem. Wykonawczyni jest bowiem niezwykle interesującą osobowością, ma wyraźnie wytyczone cele i konsekwentnie dąży do ich zrealizowania.

Jest rodowitą wilnianką, a rodzina w grodzie Giedymina jest zakorzeniona od czterech pokoleń. Żadnych koligacji z Joanną Moro, pochodzącą z Wilna znaną polską aktorką i piosenkarką, nie ma. Jak stwierdziła, to tylko podobieństwo nazwisk i nic więcej. Poinformowała natomiast, że mama, która skrupulatnie zbadała drzewo genealogiczne rodziny, doszukała się możliwych powiązań rodzinnych z autorem Trylogii Henrykiem Sienkiewiczem.

Skazana na śpiewanie

– Tak się złożyło, że ukończyłam szkołę rosyjską. Tym niemniej czuję się Polką i co niedzielę wraz z rodzicami uczestniczyliśmy we Mszy św. Obecnie, co prawda, to świadectwo naszej wiary zostało tymczasowo przerwane, ale pokładamy nadzieję w Bogu, że nie na długo – powiedziała rozmówczyni. Stwierdziła, że na muzykowanie i śpiewanie była poniekąd skazana. – W rodzinie prawie wszyscy mieli jakieś talenty – ojciec chrzestny grał na gitarze, mama śpiewała i tańczyła, tata miał zdolności aktorskie, wujek wygrywał na akordeonie, a dziadek przed wojną był dość znanym i popularnym konferansjerem vel wodzirejem w jakimś klubie na Trockiej – wyliczała. Przytoczyła dość interesujący szczegół, że przedtem niż rozpocząć naukę w szkole ogólnokształcącej już uczęszczała do szkoły muzycznej, gdzie pobierała nauki gry na fortepianie.

– Śpiewać lubiłam od urodzenia, a przynajmniej od tego okresu, do którego mogę sięgnąć pamięcią. Do przedszkola nie uczęszczałam, ale do śpiewu zachęcała mnie niania, która była moją wierną słuchaczką i promotorką – dzieliła się wspomnieniami z dzieciństwa Anna. Potem, oprócz popisów indywidualnych – przy różnych okazjach – były występy wraz z chórem szkolnym i chórem szkoły muzycznej. „Czasami dochodziło do komicznych sytuacji, gdy na tej samej scenie jeden po drugim występowały oba chóry. Otóż po wykonaniu programu chórzyści jednego chóru opuszczali scenę, a ja wraz z koleżanką zostawałyśmy i czekałyśmy na wejście drugiego. Wyglądało to dość zabawnie, a widzowie żartowali sobie, że te dwie, to chyba są niezastąpione” – na wesoło kontynuowała Anna.

Szybko obrastają w piórka

Nagle zmieniła ton i z żalem stwierdziła, że w szkole muzycznej nie było możliwości szlifowania wokalu. Trzeba było obowiązkowo wybrać naukę gry na jakimś instrumencie, a śpiew doskonalić podczas prób chóru. „Nie mogłam tego ani zrozumieć, ani się z tym pogodzić. Pobierałam więc indywidualne lekcje wokalu u znanej specjalistki w tym zakresie Nijolė Maceikaitė. Świetny pedagog i doskonały znawca przedmiotu przygotowała do występów wiele znanych wykonawców m. in. Aistė Pilvelytė, Rūtę Lukoševičiūtė, Milanę, Dimę Szawrowa (Sasha Son(g) i innych. Indywidualne zajęcia z panią Nijolą dodały mi pewności siebie, a jednocześnie utwierdziły w przekonaniu, że doskonalić swój warsztat należy stale” – zwierzała się piosenkarka. Dodała, że wykładowczyni, która też ma polskie korzenie, niejednokrotnie z goryczą konstatowała, iż nasi wykonawcy zbyt szybko obrastają w piórka i jak tylko stają się znani, zarzucają lekcje wokalu, a tymczasem gwiazdy światowego formatu (Madonna, Michel Jackson) stale korzystali z porad pedagogów od wokalu.

Niezrównany Mann

Na pierwszy publiczny występ Anna zdecydowała się jesienią 2007 roku, a na gitarze akustycznej akompaniował jej kuzyn Zbyszek Stankiewicz. Następnie był casting w popularnym programie „Szansa na sukces”, którego prowadzącym był niezrównany Wojciech Mann. „Zostałam oczarowana poczuciem humoru i aurą, jaką wokół siebie roztaczał pan Wojciech. Casting przeszłam pomyślnie i mimo tego, że nie trafiłam do finału, to jednak udziału w tym programie i uroku prezentera nie zapomnę nigdy” – stwierdziła z nutką nostalgii.

Wróciło z jeszcze większą siłą

Potem, jak zwierzała się Anna, nastąpił kilkuletni rozbrat z piosenką i karierą piosenkarską, gdyż rodzina uznała, że trzeba zdobyć jakiś „normalny” zawód, który zapewniłby przysłowiowy kawałek chleba. Były więc studia na Wileńskim Uniwersytecie Technicznym im. Giedymina oraz praca w banku. Zamiłowanie do śpiewu nie dało jednak za wygraną. Wyciszone na jakiś czas wróciło z jeszcze większą siłą. Nie było woli i chęci, by mu się przeciwstawić. „Sercem wyczułam, że nie mam wyboru. Zrozumiałam, że właśnie śpiew jest moją pasją, moją największą miłością i moim przeznaczeniem. Bez niego traciłam oddech i brakowało mi tlenu” – emocjonalnie i z żarliwością przekonywała Anna.

Ambitna młoda osoba zdecydowała się na wyjazd do Sankt Petersburga, gdzie podjęła naukę najpierw na Państwowym Uniwersytecie Kultury i Sztuki, a następnie przeszła do Rosyjskiego Państwowego Instytutu Sztuk Scenicznych. Trafiła do eksperymentalnej grupy na wydziale estradowym, gdzie uczyli się przeważnie studenci z Krajów Bałtyckich, a ona była pierwszą osobą z Litwy. Zresztą wykładowcy rosyjscy nie zawsze kojarzyli nasze kraje jako oddzielne twory państwowe i „Pribałtiku” (Nadbałtykę) odbierali jako całość.

– Przypominam sobie, jak ktoś z profesury powiedział, że odwiedzimy ciebie na Litwie, przyjedziemy do Rygi i będziemy popijali Vana Tallinn – z odrobiną ironii opowiadała rodowita wilnianka. Sarkastycznie zauważyła „znajomość” geografii wśród rosyjskiej inteligencji ją nieco zszokowała i ubodła.

Owocne znajomości

Pobyt w Sankt Petersburgu wspomina jednak dobrze, bo trzyletnie studia dały jej bardzo wiele pod względem umiejętności zawodowych oraz zaowocowała nawiązaniem kontaktów z ludźmi, którzy w show biznesie czują się jak ryby w wodzie. Wiele pożytecznych kontaktów nasza bohaterka nawiązała również podczas Polonijnych Festiwali Piosenki Polskiej w Opolu, dzięki którym m. in. powstał teledysk do piosenki „Modlitwa”. Autorką utworu jest Magdalena Krakowska, obecnie mieszkająca w Melbourne. W Polsce była znana jako Magda Żuk, piosenkarka i autorka dwóch książek, była związana z warszawskim kabaretem Jana Pietrzaka „Pod egidą”. Po wyjściu za mąż przeniosła się do Australii. Jej ojciec urodził się w Wilnie, a więc nic dziwnego, że przekazała swój utwór, niejako w darze, nowo poznanej rodowitej wilniance. Teledysk był filmowany przez niemiecką telewizję internetową RudiTV, której właścicielem jest – również poznany w Opolu – Rudolf Kosiński.

Zdobyła sympatię ryskiej publiczności

Gwoli ścisłości trzeba powiedzieć, że do konkursu KLIPVID‘2020 Anna Mora zgłosiła dwa teledyski: po polsku i rosyjsku. Ten drugi nosi tytuł „Nam s toboj” (Nam z tobą) i został przygotowany z okazji 30. rocznicy tragicznej śmierci Wiktora Coja. „Piewca Wolności” zginął w wypadku samochodowym pod Tukums na Łotwie. W Rydze każdego roku odbywają się koncerty poświęcone pamięci wybitnego rosyjskiego rockmana, który stał się legendą jeszcze za życia. Piosenki z jego repertuaru chętnie wykonuje też Anna, która obrała sobie pieszczotliwy muzyczny pseudonim Annuszka. Jest dobrze znana rosyjskojęzycznym słuchaczom na Łotwie, a szczególnie w Rydze, gdzie miała wiele występów i zdobyła sympatię publiczności m. in. podczas konkursu „Tonna awards” na najlepszego wykonawcę piosenki rosyjskiej w Krajach Bałtyckich.

Uniwersalna i wszechstronna

W ogóle Anna jest uniwersalna pod względem językowym, gdyż wykonuje utwory w pięciu językach: po rosyjsku, litewsku, polsku, ukraińsku oraz angielsku. Sama też komponuje i w kilku językach pisze teksty do swych utworów. W roku 2018 ukazała się jej pierwsza płyta kompaktowa „Unison”, nagrana wraz z muzykami litewskiej grupy „Siela” oraz z udziałem jednego z najlepszych rosyjskich gitarzystów studyjnych – Kornieja. Jest to produkt trójjęzyczny, co jest swego rodzaju ewenementem, a nagrywanie płyty zajęło kilka lat, bo piosenkarka stara się być perfekcjonistką w każdym calu i można się o tym przekonać, słuchając 11 utworów, które na płycie się znalazły. 70 proc. z nich to dzieła autorskie.

O wszechstronności i zdolnościach artystycznych Anny świadczy też fakt, że zagrała ona w kilku filmach kręconych na Litwie, z których chyba najbardziej znany jest 8-odcinkowy serial pt. „Dirigentas” (Moscow noir), w którym zagrała epizodyczną rolę dziennikarki. Brała też udział w nagraniach kilku teledysków litewskiego wykonawcy Aleksandrasa Makejevasa. Ma też dyplom magistra reżyserii teatru muzycznego, słowem wow!

Na pytanie, co uważa za swoje największe dotychczasowe osiągnięcie, Anna odpowiedziała, że takiego nie było i jest to sprawa przyszłości.

– Nie powiedziałam jeszcze swego ostatniego słowa, ale wiem czego chcę, co pragnę osiągnąć i step by step, czyli krok za krokiem będę do tego dążyła.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciach: śpiew jest największą pasją życiową Anny;
jest osobą odważną, np., podczas nagrywania teledysku w Kłajpedzie wspięła się na dach
Fot.
archiwum Anny Mory

<<<Wstecz