Strażacy na wzór Chrystusa ratują ludzkie mienie i życie

Bogu na chwałę, bliźniemu na ratunek

Zwykle są na miejscu jako pierwsi. Podejmują się każdej interwencji, ratując ludzkie mienie i życie. Nie zważają na niebezpieczeństwo, poświęcają własne zdrowie, a nawet życie, próbując ratować innych. Nie patrzą na własne dobro, nie kalkulują, ale działają szybko, sprawnie i profesjonalnie, bo od tego zależy powodzenie akcji ratowniczej. Właśnie dzięki takim działaniom strażacy z Niemieża uratowali człowieka…

Sygnał o palącym się mieszkaniu w czteropiętrowym bloku mieszkalnym niemiescy strażacy otrzymali 24 maja gdzieś około godziny 16.00. Wydostający się z mieszkania dym zauważył sąsiad, który przeczuwając nieszczęście od razu zatelefonował do Centrum Powiadomienia Ratunkowego. Po siedmiu minutach strażacy byli już na miejscu. Z mostu przystąpili do akcji. Po chwili na pomoc przybyli również koledzy z 2. drużyny wileńskiej. Jak powiedział Grzegorz Pietkiewicz, dowódca stołecznych strażaków, koledzy z Niemieża zrobili wszystko, co było w ich mocy: rozwinęli węże gaśnicze, wyłamali drzwi.

Więcej>>>


 

Dawniej w zaścianku Piotropol guberni wileńskiej (II)

W kresowym zaścianku Piotropol święta były uroczyście obchodzone. Co roku na Boże Narodzenie zwisała z pułapu nad stołem wigilijna gwiazda z kolorowych opłatków. Drewniana podłoga była wyszorowana do białego ługiem i pachniała gałązkami świerkowymi, a na Zielone Świątki ajerem, w Wielkanoc zaś – zielonymi gałązkami widłaku. Stawiane na stole i parapecie okien przylaszczki, przyniesione z sąsiadującego z dworem lasu, były zwiastunem zarówno wiosny, jak i Wielkanocy.

Największe prace przedświąteczne miały miejsce w Wielki Czwartek i był problem z zajęciem tak licznej gromadki dzieci, by nie przeszkadzały w przygotowaniach, nie podjadały bab wielkanocnych, nie podkradały bakalii i miodu. Na pamiątkę Ostatniej Wieczerzy gotowano we dworze szczupaki i każde z dzieci dostawało głowę tej ryby, by szukać ości o kształcie przedmiotów Męki Pańskiej (kielich, włócznia, krzyż, gwoździe). Dzieciaki siedziały dookoła stołu z pochylonymi główkami, pochłonięte czynnością wymagającą skupienia i fantazji.

Więcej>>>


<<<Wstecz