Kolejne spotkanie z cyklu „Przystanek Historia IPN” w DKP

O represjach i polityce zagranicznej

11 lutego w Domu Kultury Polskiej w Wilnie odbyło się pierwsze w 2020 roku spotkanie z cyklu „Przystanek Historia IPN”. Przybyli na nie dyrektor oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku dr hab. Piotr Kardela, naczelnik Biura Edukacji Narodowej białostockiego IPN Urszula Gierasimiuk oraz historycy IPN w Łodzi dr Dariusz Rogut i dr Sebastian Pilarski.

– Obchodzimy w tym roku wiele ważnych rocznic, takich jak: stulecie Bitwy Warszawskiej, okrągłą rocznicę deportacji Polaków na Wschód, okrągłą rocznicę powstania Solidarności. Planowanych jest wiele wystaw, konferencji, publikacji książkowych, ale, oczywiście, nie rezygnujemy ze stałych form naszej działalności, do których niewątpliwie należy „Przystanek Historia”. Kontynuujemy Przystanki Historii i w Wilnie, i w Grodnie, i w Dyneburgu, w Chicago, w Brukseli, w Londynie – powiedział na początku Piotr Kardela. Poinformował, że nastąpiła zmiana na „Przystanku Historia”, od miesiąca odpowiedzialnego za niego Piotra Warota zastąpiła Urszula Gierasimiuk.

– Cieszę się, że mogę kontynuować „Przystanek Historia” w Wilnie. Do Wilna przyjechali dwaj znakomici historycy z oddziału IPN w Łodzi – jego dyrektor, adiunkt w Akademii Sztuki Wojennej dr Dariusz Rogut i naczelnik Biura Badań Historycznych dr Sebastian Pilarski – mówiła Gierasimiuk.

Pierwszy wykład pt. „Działania sowieckiego aparatu bezpieczeństwa wobec Polaków w Wilnie” z prezentacją audiowizualną wygłosił dr Dariusz Rogut. Na początku przypomniał o operacji „Ostra Brama” w lipcu 1944 roku, o aresztowaniu oficerów Armii Krajowej w Boguszach, o obozie w Miednikach, dokąd kierowano rozbrojonych przez jednostki Armii Czerwonej i NKWD żołnierzy AK. Jak zaznaczył, przetrzymywano tam 5 tysięcy osób. Większość z nich została wywieziona do obozu jenieckiego w Ostaszkowie i do obozu oficerskiego nr 454 pod Riazaniem.

– Riazań to było to samo miejsce, gdzie szkolił się generał Ludowego Wojska Polskiego Wojciech Jaruzelski, szef junty wojskowej, która dokonała zamachu w 1981 roku. Na przedmieściu, w jednym miejscu szkolili się, na drugim krańcu miasta był obóz dla akowców – zaznaczył historyk. Jak dalej mówił, 7800 wilnian trafiło do obozów infiltracyjnych w Kutaisi, Stalino koło Donbasu, Kałudze, Saratowie, Astrachaniu, Borowiczach. Masowe aresztowania i łapanki prowadziły równocześnie dwa piony sowieckich organów bezpieczeństwa – NKWD i NKGB. Między nimi była pewna konkurencja.

Pomimo aresztowań struktury podziemne trwały. Świetnie funkcjonowała komórka legalizacyjna na czele z Romualdem Warakomskim, która wydała tysiące lewych zaświadczeń dla zagrożonych aresztowaniem, w tym karty repatriacyjne. Jedyną szansą przed aresztowaniem była tzw. repatriacja. Jak zaznaczył Rogut, tysiące rodaków, w tym wielu akowców, zapisywało się na wyjazd do Polski. Wielu też otrzymywało karty mobilizacyjne do armii Berlinga.

Mimo masowego terroru, aresztowań, wywózek Polacy nie opuszczali Wilna. Mieli nadzieję, że Wilno będzie polskie. Niestety, po konferencji w Poczdamie w lipcu 1945 roku nadzieje okazały się płonne. Masowe wyjazdy z Wilna rozpoczęły się we wrześniu 1945 roku. Z Wilna w latach 1945-1946 wyjechało od 171 do 200 tysięcy Polaków.

W końcu wykładu dr Rogut wspomniał o Stanisławie Ochockim, zastępcy Głównego Pełnomocnika PKWN w Wilnie ds. repatriacji, który okazał wielką pomoc w ucieczce zagrożonych aresztowaniem i wywózkami rodaków. Był jednym z najbardziej zakamuflowanych członków ścisłego kierownictwa Okręgu Wileńskiego AK. W listopadzie 1944 roku w porozumieniu z kierownictwem podziemia podjął pracę w Urzędzie Głównego Pełnomocnika PKWN w Wilnie, a w styczniu 1945 roku został mianowany zastępcą Głównego Pełnomocnika. Wielu oficerów i żołnierzy AK oraz poakowskiego podziemia zawdzięcza mu swe ocalenie. Także na jego konto można zapisać udane wyekspediowanie do Łodzi i Torunia naukowców USB, pełnych obsad teatrów wileńskich. Sam Ochocki został aresztowany i po ciężkim śledztwie wyrokiem Trybunału Wojennego skazany na karę 10 lat łagrów. W grudniu 1956 roku powrócił do Polski i osiadł w Olsztynie.

Polityka równej odległości

Drugi wykład pt. „Polska dyplomacja wobec wyzwań międzynarodowych lat 30. XX wieku” wygłosił dr Sebastian Pilarski. Jak stwierdził na początku, nie ma uzasadnienia dla tezy głoszącej, że polityka zagraniczna Polski doprowadziła w 1939 roku do konfliktu na skalę światową. – Lata 30. to okres, kiedy rządzą w Polsce piłsudczycy, czyli obóz skupiony przy Marszałku Józefie Piłsudskim, który przejął władzę w 1926 roku. Ale musimy zdawać sprawę, że piłsudczycy wpływali na polską politykę zagraniczną od 1918 roku. Rok 1926 jest momentem przełomowym w historii Polski międzywojennej. Oznaczało to, że można było realizować pewne koncepcje, wypracowane jeszcze w 1918 roku. Miało to istotne znaczenie, ponieważ w połowie lat 20. rozpoczęła się dyskusja o tym, w jaki sposób jest urządzony ład polityczny w Europie. W 1925 roku odbyła się konferencja w Locarno, gdzie spotkały się mocarstwa europejskie. Postanowiono, że będą gwarantowane granice zachodnie Niemiec, natomiast Niemcy nie zostały zmuszone do uznania granic z Polską i Czechosłowacją. To był sygnał dla Piłsudskiego, że w Europie rozpoczynają się pewne problemy, które mogą doprowadzić do pojawienia się haseł do zrewidowania granicy polsko-niemieckiej. W jednym z wywiadów dla prasy francuskiej Marszałek przedstawił deklarację pokojową, w której powiedział: „Moja koncepcja streszcza się w jednym słowie – pokój. Kraj wyczerpany wojną, poruszany wstrząsami wewnętrznymi potrzebuje pokoju. Nie pragniemy żadnych zmian terytorialnych”. Piłsudski zakładał, że sytuacja w Europie jeszcze w ciągu pięciu lat będzie względnie spokojna – mówił historyk. Jak dalej opowiadał Pilarski, ministrem spraw zagranicznych został August Zaleski, o którym mówiono, że to polityk, który cieszy się, że nie trzeba nic robić. Pełnił urząd ministra spraw zagranicznych w latach 1926-1932. Był zwolennikiem sojuszu z Francją, wierzył w zasady zbiorowego bezpieczeństwa. Augusta Zaleskiego porównywano do premiera Kazimierza Bartla, stąd nazwa ówczesnej polityki zagranicznej – bartlowanie, czyli polityka troszkę lawirowania, zaspokajania interesów różnych grup politycznych.

Chociaż sojusz Polski z Francją łączył od 1921 roku, zadawano pytania czy jest sojuszem realnym. W Warszawie zdawano sobie sprawę, że na ten sojusz można liczyć na odcinku antyniemieckim.

Jak dalej mówił historyk, w 1926 roku piłsudczycy wytyczyli sobie cele dalekosiężne: prowadzenie polityki równowagi, polityki równej odległości, czyli balansowania, związanej z Józefem Beckiem. Autorem tej koncepcji był Piłsudski, która głosiła, że należy doprowadzić do takiej sytuacji, aby Polska nigdy nie znalazła się w sojuszu antyniemieckim, by nie znalazła się w takiej sytuacji, że musiałaby z Niemcami atakować Związek Sowiecki. W końcu swego życia Marszałek mówił swoim następcom, by balansowali tak długo, jak się da.

Polityka równych odległości oznaczała, że należy unormować stosunki ze Związkiem Sowieckim i Niemcami. 25 lipca 1932 roku został zawarty pakt o nieagresji ze Związkiem Sowieckim. Natomiast z Niemcami, paradoksalnie, po dojściu Adolfa Hitlera do władzy, 26 stycznia 1934 roku podpisano deklarację polsko-niemiecką o niestosowaniu przemocy. To nie był żaden pakt, podkreślił Pilarski, to był dokument zawarty ze względów taktycznych. Źle to zostało odebrane na Zachodzie. Pojawiały się opinie, rozpowszechniane przez placówki dyplomatyczne Związku Sowieckiego, że do tej deklaracji dołączone były jakieś tajne porozumienia, co jest kłamstwem.

Prelegent wspomniał o idei Międzymorza w latach 30. Przypomniał o zajęciu Zaolzia przez Wojsko Polskie i nawiązaniu stosunków z Litwą w 1938 roku. Nawiązując do dzisiejszych zarzutów władz Rosji, że Polska prowadziła politykę proniemiecką, stwierdził, operując faktami, że nie jest to prawda. Jak zaznaczył, w Polsce międzywojennej nie było żadnego poważnego polityka, z wyjątkiem Wacława Studnickiego, który byłby zwolennikiem sojuszu z Niemcami. Na zakończenie historyk z Łodzi zaapelował do zebranej publiczności, by wszelkie znane im informacje, wiadomości dotyczące represji Polaków nadsyłali na adres IPN.

Wykłady obu historyków cieszyły się dużym zainteresowaniem słuchaczy, czego dowodem były zadawane przez nich pytania.

Jan Lewicki

Na zdjęciach: dr Sebastian Pilarski wygłosił wykład o polityce zagranicznej II RP;
dr Dariusz Rogut zaprezentował audiowizualny wykład o represjach przeciwko Polakom w Wilnie
Fot.
autor

<<<Wstecz