Prezentacja płyty zespołu wokalnego „Mejszagolanki”
Ja jestem stąd…
Kiedyś podczas uroczystości jubileuszowej z okazji 20-lecia Jasia Mackiewicz, kierowniczka „Mejszagolanek”, powiedziała, że jednym z marzeń zespołu jest wydanie własnej płyty. I oto marzenie się spełniło! W sobotnie popołudnie, 25 stycznia, urocze panie z zespołu, który wkrótce powita 23. wiosnę działalności artystycznej, zaprezentowały publiczności swoją płytę.
Okoliczności tej sprzyjała nawet sama aura: tego dnia szare niebo nad Mejszagołą, jak trafnie zauważyła prowadząca to przyjemne spotkanie Monika Beata Urbanowicz, rozpromieniło słońce, tak rzadki gość tegorocznej zimy. A pojawienie się na scenie uroczych kobiet i pierwsze dźwięki piosenki płynącej z ich ust, rozpromieniły zafrasowane codziennymi sprawami twarze zgromadzonych. Koncert w kameralnym gronie przyjaciół, koleżanek z pracy, rodziny i znajomych „Mejszagolanki” rozpoczęły właśnie tytułową piosenką płyty „Ja jestem stąd…”, jak gdyby potwierdzając swe przywiązanie i wierność miejscu i ludziom, dla których swą twórczość darują.
Ja jestem stąd, ja tu należę. Tu jest mój dom, rodzinny dom. Tu żyje się prawdziwie, szczerze. To każdy wie, kto jak ja jest stąd…
– Na płycie znalazły się piosenki, które przez lata grały w duszy wszystkich „Mejszagolanek” i które ciągle grają w duszy wszystkim tutaj zgromadzonym. A w nich nostalgia i zaduma, miłość do ziemi, którą opiewają. I Marysia, i buzi… Słowem wszystko tak, jak w życiu, wszystko, co powoduje, że życie po prostu staje się piękniejsze – zapowiadając kolejne utwory z płyty mówiła przyjaciółka zespołu z Mejszagoły i konferansjerka w jednej osobie Urbanowicz. Tymczasem same „Mejszagolanki” z właściwym sobie wdziękiem i elegancją prezentowały nie tylko piosenki, umieszczone na płycie, jak np. „Przy kominku”, „Marysiu, buzi daj”, ale i inne sprawdzone czasem utwory ze swego repertuaru.
Na płycie znalazło się ich 15, a znaczącą ich część stanowią piosenki o Wilnie i Wileńszczyźnie, m. in.: „Leć, nasza piosenko”, wzruszająca melodia autorstwa Krzysztofa Cwynara „Wilno”, niezapomniany utwór Gabriela Jana Mincewicza „Wileńszczyzny drogi kraj”. Nie mogłoby w tym albumie zabraknąć również „Ballady o Mejszagole”, skomponowanej przez kierowniczkę zespołu Mackiewicz do słów Henryka Mażula, będącej niekwestionowanym hymnem Mejszagoły. Właśnie te – bardziej poważne utwory złożyły się również na drugą część sobotniego koncertu.
Podczas koncertu Jasia Mackiewicz zaznaczyła, że wydanie płyty było koniecznością i potrzebą czasu, aby w sposób bardziej przystępny i łatwy prezentować swoją twórczość zwłaszcza rodakom w Macierzy.
– Polacy, którzy z wiadomych powodów opuścili nasze ziemie, tęsknią za Wilnem. Wilno to nie tylko miasto, ale i symbol ojczyzny, domu rodzinnego – tłumaczyła dobór piosenek Mackiewicz.
Podczas koncertu promującego płytę do śpiewających pań dołączył Ryszard Bryżys, wileński bard, kompozytor i aranżer muzyczny, którego obecność w pałacu Houwaltów w Mejszagole tego dnia nie była sprawą przypadku. Dobrze znany wileńskiej publiczności wykonawca poezji śpiewanej zaaranżował większość umieszczonych na płycie „Mejszagolanek” piosenek, tchnął w nie duszę, gdyż, jak podkreśliła prowadząca koncert, piękny śpiew nie wystarczy, potrzeba jeszcze wielu wprawnych zabiegów, aby muzyka odpowiednio zabrzmiała. Artysta z okazji wydania płyty zadedykował zgromadzonym trzy utwory własnych kompozycji do słów poetek Krystyny Uženaitė i Teresy Markiewicz. Podziękował „Mejszagolankom” za cierpliwość i żmudny trud, włożony w to, poniekąd wspólne, przedsięwzięcie.
– Nie jest tajemnicą, że nie mieliśmy światowej klasy studia nagraniowego, ani nadzwyczajnego sprzętu, ale poświęciliśmy dużo pracy, skrupulatności, aby płyta ukazała się. I ten produkt jest całkiem niezły – ocenił Bryżys i życzył zespołowi dalszej, szerokiej drogi w muzyczny świat.
Warto zaznaczyć, że wielkim walorem płyty jest nie tylko jej treść, ale i wygląd. Na okładce zaprojektowanej przez miejscową plastyczkę Renatę Kowaluk, zamieszczono sporo zdjęć autorstwa Kamili Żygis oraz pochodzących z archiwum „Mejszagolanek”.
– Niech ta płyta będzie jak gdyby znakiem obecności „Mejszagolanek” w każdym polskim domu, przede wszystkim w domach członków rodziny każdej z nas. Przecież to wielka radość usłyszeć z płyty głos mamy. A w naszym gronie prawie wszystkie są matkami – mówiła kierowniczka zespołu wyrażając nadzieję, że płyta trafi do serc ludzi ceniących to, co piękne i wartościowe.
Jednak to wydanie muzyczne nie ujrzałoby światła dziennego, gdyby nie ofiarność samych zespolanek, które przeznaczyły na nie część swych honorariów, uzyskanych z licznych koncertów, głównie w Polsce, jak również hojność Towarzystwa Przyjaźni Krotoszyn-Mejszagoła.
Za wszystko to „Mejszagolanki” podziękowały śpiewająco, życząc miłośnikom ich twórczości szczęścia, miłości, dobrobytu i spełnienia marzeń. I żeby piosenka w najtrudniejszych chwilach dopomagała.
Piękny występ, równie pięknie został odwzajemniony przez gości.
– Jako minister spraw wewnętrznych mogę stwierdzić, że taka okazja, to ogromnej wagi sprawa wewnętrzna, lokalna, regionalna i państwowa. Od dzisiejszego dnia płyta „Ja jestem stąd...” pójdzie w szeroki świat. Przyjdzie do domów na Wileńszczyźnie i za granicą. Na pewno każdy słuchając tych pieśni w wykonaniu „Mejszagolanki” zechce odwiedzić miejscowość, z której płyną te piękne melodie. Bo co to jest muzyka? To niebo, gdzie zamiast gwiazd są nuty. A więc w tej mediatece nieba dzisiaj znalazła się również płyta „Mejszagolanki” – z satysfakcją powiedziała Rita Tamašunienė, minister spraw wewnętrznych Litwy i prywatnie mieszkanka Mejszagoły. Gratulacje zespołowi złożyli i dalszych sukcesów twórczych życzyli też: starosta gminy Mejszagoła Andrzej Adomajtis, kierownik zespołu ludowego z Jawniun „Czerwone Maki” Stefania Tomaszun, wicedyrektor Gimnazjum im. ks. Józefa Obrembskiego Anna Mangevičienė oraz inne osoby.
W ciągu prawie 23 lat działalności skład zespołu nieznacznie się zmieniał. Obecnie zasilają go: Jasia Mackiewicz (kierownik zespołu), Romualda Chmiel, Waleria Adomajtis, Edyta Staniulonienė, Iwona Bogdanovičienė, Wioletta Leonowicz, Józefa Markiewicz i Wiesława Grydziuszko. Wszystkie śpiewające panie są nauczycielkami, dlatego charakterystyczne jest im dążenie do doskonałości i precyzji w każdym calu. W zespole panuje wspaniała atmosfera, przyjazne relacje i ta pozytywna energia emanuje podczas każdego występu „Mejszagolanek”. Wielka w tym też zasługa kierowniczki zespołu, która stara się, żeby koleżanki na scenie czuły się artystkami z klasą, na wysokim poziomie artystycznym. Według Mackiewicz, nicią wiążąca wszystkie zespolanki jest chęć tworzenia piękna, repertuar dopasowany do usposobienia każdej z pań, piosenki, na których wychowały się i uczyły wrażliwości. „Mejszagolanki” chętnie sięgają po piosenki estradowe, biesiadne, ludowe i patriotyczne, żeby radować nas swoimi talentami.
– Cieszy mnie, że panie są dumne, że należą do takiego, już renomowanego, zespołu. To mobilizuje do pracy i nie pozwala spocząć na laurach. Ja też jestem wdzięczna im, że poświęcają czas zespołowi, nieraz kosztem własnych spraw. I chciałabym, żeby zawsze widziały w mojej osobie, jako kierownika, człowieka, który wspiera, dodaje otuchy, buduje i jest wyrozumiały – mówi kierowniczka zespołu.
Płyta wydana i pięknie zaprezentowana, a o czym teraz marzą „Mejszagolanki”?
– Może o tournee koncertowym po całym świecie? Dużo śpiewamy o miłości, to nam się marzy ten Paryż, miasto miłości… – przelotnie rzuca Staniulonienė.
– Moim marzeniem byłoby jeszcze wydanie płyty z kolędami i pastorałkami, ponieważ mamy spory ich repertuar. Na 15-lecie zespołu wydaliśmy wideoklip do „Ballady o Mejszagole”. Ale marzy mi się też wydanie kolejnego wideoklipu do jednej z naszych piosenek. A do jakiej, niech to pozostanie tajemnicą… – rzekła kierowniczka „Mejszagolanek”.
Sobotnie popołudnie upłynęło w serdecznej, swojskiej atmosferze, a każdy z obecnych wychodził do domu niosąc nowiutką płytę „Mejszagolanek”, której melodie będą umilały codzienność, rozpromieniały szare dni.
Irena Mikulewicz
Na zdjęciu: „Mejszagolanki” reprezentują nie tylko wysoki poziom artystyczny, ale i styl
Fot. Renata Kowaluk