Kolędnicze wieczory u franciszkanów

Święta z rodzinnymi Rockolędami

Czy Jezus od św. Mikołaja mógłby otrzymać lamborghini lub ferrari? Franciszkanie – to tacy, którzy chodzą w długich szatach i rozmawiają ze zwierzętami. Polonia to kraina położona na niebiosach. Natomiast Polakom mieszkającym poza Polską powiedziałbym, że ich kocham… – takimi wypowiedziami cztero- i pięciolatków były urozmaicone kolędnicze koncerty, które odbyły się w sobotę, 4 stycznia, i w niedzielę, 5 stycznia, w kościele franciszkańskim pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Wilnie.

Na dwa styczniowe wieczory do Wilna przybył zespół z Warszawy składający się z kilkunastu kolędujących rodzin. Przyjechał na zaproszenie „Polskiej Fundacji Narodowej”, która upodobała kościół franciszkański i wspiera kulturalno-historyczne przedsięwzięcia wileńskich franciszkanów. „Święta, święta i… Rockolędy” – tak brzmi tytuł autorskiego projektu muzycznego zakorzenionego w świętach Bożego Narodzenia i łączącego w sobie tradycję ze współczesnością, starszych i młodszych wykonawców, rocka i muzyki klasycznej, folku i jazzu, instrumentów strunowych, dętych, perkusyjnych i klawiszowych.

Z woli Boga Ojca

– Zespół istnieje już 11 lat. Niedawno przypominaliśmy, jak nasz puzonista Tadeusz Pękacki grał przed dwudziestu laty w orkiestrze Ochotniczej Straży Pożarnej. Potem wyciągnął swój instrument i się okazało, że jeszcze na coś może się on przydać. Podczas jednego z rodzinnych spotkań w gronie kolegów, przyjaciół i krewnych przypomnieliśmy, że w młodości każdy z nas grał na jakimś instrumencie: ktoś na gitarze, ktoś na trąbce, ktoś jeszcze na skrzypcach. Stwierdziliśmy, że warto „odkurzyć” to nasze hobby i spróbować wspólnie zaśpiewać. A cóż lepiej udaje się śpiewać w rodzinnym gronie niż kolędy. Tym bardziej, że jest to zwyczaj do dzisiaj pielęgnowany w wielu rodzinach. Tak powstał zespół, który łączy w swoich szeregach mniej więcej 15 rodzin. Choć zaczynało się dość niepozornie, bo gdzieś od pięciu-dziesięciu osób dorosłych i kilkorga dzieci – w rozmowie z „Tygodnikiem” opowiadali bracia Wojciech i Tomasz Krypiakowie.

Podkreślali przy tym, że w ciągu lat dzieci w zespole przybyło. Najmłodsi, podbudowani przykładem dorosłych, angażują się, lubią muzykę, uczęszczają do szkół muzycznych i swoim śpiewem weselą innych. Natomiast zawsze, kiedy przychodzi kryzys, to właśnie dzieci motywują do tego, żeby cały ten rockowo-kolędniczy projekt ciągnąć do przodu.

Krypiakowie w jeden głos powiedzieli, że zespół powstał, bo chciał tego Bóg Ojciec. Są przekonani, że przez kolędowanie i koncertowanie niosą wieść o Jezusie podobnie jak „pasterze, którzy wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane” (Łk 2,20).

Frajda, ale i odpowiedzialność

– Występ jest efektem tego, co nam w duszy gra. To, jak my widzimy kolędowanie: trochę rockowo, trochę, być może kontrowersyjnie – opowiadali muzycy, ciesząc się z przybycia do Wilna, wszak to pierwszy ich zagraniczny występ. Przyznali też, że występ w grodzie Giedymina jest zaledwie połowicznym spełnieniem marzeń zespołu, który chciałby kiedyś wystąpić również dla rodaków w Grodnie.

Przyznali przy tym, że grając i śpiewając dają siebie innym, zaś pociechy uczą się od dorosłych tradycji, kultury i historii, o której w szkole z podręczników nigdy by się nie dowiedzieli.

– Teraz, po koncercie, jest dużo satysfakcji, radości, wesela, ale, należy pamiętać, że zostało to poprzedzone wieloma żmudnymi próbami, w gronie mniej więcej 50 osób (dzieci i dorosłych). To już nie jest aż tak fascynujące – mówili panowie Wojciech i Tomasz.

Gwiazdami – najmłodsi

Jak się okazuje, najmłodsi czekają na koncerty cały rok. Jest to czas, kiedy mogą w praktyce wykorzystać otrzymane talenty, które na co dzień szlifują w szkołach muzycznych. Starsi, pod pretekstem towarzyszenia dzieciom, czerpią z tego również wielką frajdę, wymyślając nowe aranżacje tradycyjnych kolęd czy pisząc swoje autorskie utwory.

– Lubimy śpiewać i często to robimy całymi rodzinami. W okresie bożonarodzeniowym bardzo długo śpiewamy kolędy, mniej więcej do marca. I kiedy kończy się ten czas, to bywa jakoś tak smutno i szkoda, że już koniec. Ale bywa i tak, że nam się zechce w środku wakacji pośpiewać bożonarodzeniowe piosenki i wtedy je sobie śpiewamy. Śpiewamy jadąc autem, czy sprzątając pokoje… Trzeba ćwiczyć, żeby nie zapomnieć – rezolutnie opowiadały dzieci i młodzież zespołu: Aniela Krypiak, Tosia Sieluk, Jagna Markowska, Hania Krypiak, Maria Suchorab oraz najmłodszy z trębaczy Karol Ostrowski.

Swoistą tradycją występów zespołu stały się również nagrania wideo, entuzjastycznie przyjęte przez publiczność, na których to najmłodsi odpowiadają na pytania o różnych świątecznych aspektach. Dzieci odpowiadały na niełatwe pytania dotyczące m. in. gdzie się narodził Jezus, co to znaczy „Bóg wielkiego majestatu”? Były też pytania dotyczące Wilna – maluchom Wilno skojarzyło się z dzbanem na wino, zaś ich starsze rodzeństwo uczęszczające do szkoły od razu odpowiedziało, że to stolica Litwy. Odpowiedzi padały najprzeróżniejsze, ale trzeba przyznać, że dzieci całkiem nieźle poradziły sobie odpowiadając prosto na nieproste pytania.

Kościół nie odkryty

– Jako „Polska Fundacja Narodowa” rozpoczęliśmy pewne projekty w kościele franciszkańskim w Wilnie, współpracując z ojcem Markiem Dettlaffem. Od lat znamy się też z zespołem i wiemy, że ich marzeniem było zagranie na Kresach, dlatego postaraliśmy się o występ w Wilnie, a myślę, że w przyszłości uda się zorganizować występ także na Białorusi. Przybycie rodzinnego zespołu z koncertami, to także pewien sposób ewangelizacji. W czasie, gdy instytucja rodziny przeżywa kryzys, chcemy pokazać, że są rodziny, które na co dzień żyją Bogiem – powiedział Cezary Jurkiewicz, członek zarządu fundacji, który reprezentował organizację razem z kolegą Marcinem Kurpiosem.

„Polska Fundacja Narodowa” finansuje cztery projekty, które są realizowane w kościele i klasztorze franciszkańskim w Wilnie. Są to: historyczno-patriotyczna stała ruchoma szopka, Instytut Badań nad Dziedzictwem Rzeczpospolitej na Litwie, Muzeum Chrztu Litwy oraz budowę organów do świątyni.

– Patrząc na ten kościół, ma się świadomość, że on jest ciągle nie odkryty. Uwzględniając zaś rolę franciszkanów w ewangelizowaniu Litwy i to, że jest to najstarsza świątynia w Wilnie, chcemy, jako „Polska Fundacja Narodowa”, wesprzeć takie przedsięwzięcia, które uwydatnią te wydarzenia historyczne oraz przywrócą tę świątynię na mapę turystyczną i w świadomości Polaków w Polsce i poza granicami – dzielili się swoimi spostrzeżeniami członkowie zarządu organizacji.

Paczka na Kresy

„Polska Fundacja Narodowa” sprawowała też patronat nad przedsięwzięciem Fundacji „Kresy w potrzebie – Polacy Polakom”, która jest inicjatorem i organizatorem akcji „Paczka na Kresy”. W tym roku na Grodzieńszczyźnie i Wileńszczyźnie zostało rozdanych ponad dwa tysiące paczek. Część z nich została wręczona także rodzinom, które przybyły w niedzielny wieczór na koncert do franciszkanów.

Przywieźli je mężczyźni zaangażowani w zbiórkę darów – Marcin Świderski ze Związku Harcerstwa Polskiego, Artur Wolter z Fundacji „Kresy w potrzebie – Polacy Polakom”, Wiesław Leszko, komendant z Mazowieckiej Wojewódzkiej Komendy Ochotniczych Hufców Pracy oraz Jarosław Kotra, przedstawiciel Grupy Kapitałowej Poczty Polskiej. Panowie podkreślili, że organizowanie pomocy dla rodaków na Kresach jest swoistym spłaceniem długu wdzięczności, a także utrzymaniem więzi Polaków z ich Macierzą.

Teresa Worobiej

Na zdjęciu: w Rockolędach tradycja wspólnego kolędowania odżywa na nowo, gdy występują dzieci razem z rodzicami;
ojciec Marek (pierwszy od lewej) cieszy się, że najstarsza świątynia Wilna odżywa i służy wiernym
Fot.
autorka

<<<Wstecz