Wpadki roku 2019

Właśnie pożegnaliśmy rok 2019 i przywitaliśmy Nowy 2020. W rubryce „Komentarze” podsumowujemy zwykle w tym czasie wydarzenia minionego roku. Tym razem jednak zrobimy to w nieco lżejszej formie. Przyjrzymy się mianowicie wpadkom polityków i celebrytów, które zaliczyli w ciągu roku.

„No, to jedziemy”, zwykł zaczynać tymi słowami swój program telewizyjny pewien warszawski dziennikarz. My też swą „jazdę” po dziwacznych zachowaniach, bądź wpadkach polityków zaczniemy od komicznej sytuacji, jaka się wydarzyła prezydentowi Francji Emanuelowi Macronowi oraz kanclerz Niemiec Angeli Merkel.

Było tak, że przywódcy sąsiadujących państw wspólnie uroczyście świętowali we francuskim mieście Rathondes 100. rocznicę zakończenia I wojny światowej. Z tej okazji zebrało się wielu weteranów, wśród których znalazła się też 101-letnia staruszka, której udostępniono możliwość porozmawiania z przywódcami państw. Wzruszona wiekowa Francuzka rzekła do Macrona: „To fantastycznie, że mogę podać dłoń prezydentowi Francji”. Po chwili zaś dodała zwracając się do Merkel: „I madame Macron również”. Na co usłyszała od skonfundowanej Merkel odpowiedź po francusku: „Jestem kanclerzem Niemiec”. Ciekawe, czy madame Brigitte Macron, starsza o ponad dwie dekady od swego męża małżonka, dowiedziała się o incydencie. No i ciekawe też, czy była zazdrosna?

Jean Claude Juncker, który z końcem roku zakończył też swe urzędowanie na stanowisku szefa Komisji Europejskiej, do historii przejdzie jako człowiek znany przede wszystkim ze swych dziwacznych, by nie powiedzieć błazeńskich zachowań. Witając np. przywódców krajów unijnych (podajemy jako przykład błazenady) jednych całował w łysinę, innych klepał po łysinie, jeszcze innych po policzku. Czasami też bywało, że podczas niektórych szczytów unijnych jeszcze przed lunchem zaczynał się chwiać na nogach i tracić równowagę. Wynikało to z tego, że w nadmiarze spożywał płyny wyskokowe, które inni politycy spożywają dopiero przy dinnerze i to w bardziej umiarkowanych dawkach.

Otóż owemu Junckerowi przydarzyło się, że, udając się na spotkanie z ważnym chińskim dostojnikiem, w pośpiechu (a może też z powodu nadmiaru obuwia w garderobie) założył dwa różne buty – jeden czarny, drugi brązowy. Z tego powodu oficjalne spotkanie przyszło się nieco opóźnić, gdyż współpracownik Junckera pomyłkę swego chlebodawcy zauważył dosłownie w ostatniej chwili i dzięki temu szefa KE udało się zdjąć ze sceny na chwilę przed protokolarnym uściśnięciem dłoni polityków, która to ceremonia byłaby przecież dokumentowana przez fotoreporterów. Faux pas zapobiegnięto więc szczęśliwie i to w ostatniej chwili.

Ta sytuacja skojarzyła mi się z czasami Breżniewa w ZSRR, gdy pierwszy sekretarz był już u schyłku swojej ery. Politbiuro nie chciało jednak sędziwego starca zwolnić z posterunku, bo był dla niego wygodnym, bezwolnym narzędziem. Wprowadzano więc wtedy Leonida Iljcza podtrzymując pod pachami na różne plena CK, gdzie ten z kartki odczytywał rytualne slogany komunistów, mlaskając przy tym na potęgę starczymi ustami, a potem jak kukłę wyprowadzano go z sali. Czy te, tak bijące w oczy, podobieństwa mówią coś więcej Państwu? Na przykład o podobieństwie zideologizowanych systemów, którym przewodniczyli starcy?

Teraz w naszym podsumowaniu roku przemierzmy Ocean Atlantycki, by przyjrzeć się również politykom tamtejszych krajów. Zacznijmy od premiera Kanady Justina Trudeau, polityka młodego i niezwykle wręcz nowoczesnego. Otwartego na wszelkie możliwe nowości, równości, różnorodności, niezwykłości i nienormatywności.

Niezwykły premier Trudeau jest też niezwykle wręcz wyczulony na wszelkiego rodzaju dyskryminacje i wykluczenia (z wyjątkiem chrześcijan, których w Kanadzie dyskryminować i wykluczać wolno). Muchy przysłowiowej premier nie skrzywdzi ani nie zdyskryminuje, a co dopiero mówić o osobach innych ras, na przykład.

A tutaj nagle taka bomba. W Internecie pojawiło się zdjęcie z Justinem w wieku studenckim, przemalowanego na Murzyna i grającego na trąbce bodajże. W czasach studenckich Trudeau była taka głupkowata moda, którą dziś należy uznać za politycznie niepoprawną, a i tak zabrakłoby słów w angielskim abecadle, by rasistowski incydent należycie potępić. Sam premier Kanady dziś niezwykle się wstydzi swego postępku z lat byłych i nawet sam siebie chętnie by ukarał surowo za haniebny uczynek, ale nie może... Bo prawo nie działa wstecz. Cóż, współczujemy zatem cierpieniom młodego Wertera, koimy go w bólu. W ramach samobiczowania zalecamy sprawdzoną, prastarą metodę: włosiennicę pod koszulę.

Być może młody Trudeau po incydencie stał się nieco złośliwy i teraz odreagowuje swe nieszczęście docinając innym politykom, którzy w jego mniemaniu są niewystarczająco wrażliwi na wszelkiego rodzaju nowości, równości, różnorodności, niezwykłości i nienormatywności. Jego bowiem posądza prezydent sąsiedniego kraju, czyli United State of America, Donald Trump o złośliwość, jaka mu się przed świętami przydarzyła w kraju Klonowego Liścia. Nieulubieniec salonów i ogólnie polityków liberalnych został tam bowiem wycięty z kultowego filmu Anglosasów „Kevin sam w domu”, jaki oglądają oni na święta jak Rosjanie oglądają „Ironię sud’by ili s logkim parom”.

W kultowej amerykańskiej komedii z lat 90. Trump (wtedy słynny biznesmen) zagrał rolę epizodyczną, na kilkanaście dosłownie sekund, ale właśnie tę scenę wycięła kanadyjska stacja CBC, puszczając na swym kanale komedię na ostatnie święta Bożego Narodzenia. „Teraz ten film nie będzie już taki sam”, zareagował na cenzurę gospodarz Białego Domu na Twitterze. Kariera aktorska Trumpa pewnie w tym miejscu całkowicie się załamie. Kanado, wstydź się, chciałoby się wykrzyknąć zatem do kraju „tolerancyjnego” Trudeau, który uzdolnienia aktorskie amerykańskiego prezydenta schował pod korcem.

Kończąc krótkie podsumowanie wpadek polityków i celebrytów w roku 2019, nie sposób pominąć tegorocznej noblistki Olgi Tokarczuk, zakręconej ostatnio mocno na punkcie ochrony klimatu, ratowania wszelkiej fauny i wszelakich animaliów. To tym szlachetnym argumentem zawsze podpiera się noblistka, gdy tłumaczy swój radykalny wegetarianizm. Nie je mięsa, bo jego zjadanie jest nieekologiczne, tłumaczy swym licznym fanom.

Pani Olga miała chyba jednak w czasach studenckich jakąś czy to złośliwą, czy to zazdrosną koleżankę, która teraz dopiero objawiła swe prawdziwe oblicze. Bo oto na złość noblistce zamieściła w sieci zdjęcie, na którym pani Olga siedzi przy ognisku i na rożnie wypieka soczystą, rumianą, apetyczną... kiełbaskę z wyraźnym zamiarem jej późniejszej konsumpcji.

Kłóci się ten widok jaskrawie z dzisiejszą kategorycznie wegańską postawą Tokarczuk, którą co poniektórzy mogą teraz wręcz posądzić o koniunkturalizm.

Ale przymrużmy oko na te wszystkie wpadki polityków i celebrytów i życzmy sobie nawzajem dobrego Nowego Roku i szampańskiej zabawy sylwestrowej.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz