Prosimy o modlitwy w intencji zwrotu kościoła

Rozmowa z ks. ANDRZEJEM RAKIEM OMI, proboszczem kościoła św. Mikołaja i superiorem kijowskich Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej

– Wasza świątynia położona jest w centrum miasta...

...przy ul. Wielkiej Wasyłkowskiej 75, pomiędzy stacjami metra Pałac Ukrainy i Olimpijska. W minionym roku (2019) obchodziliśmy 110. rocznicę konsekracji naszego kościoła. Miała ona miejsce 6 grudnia 1909 roku. Katolicy w Kijowie mieli wówczas tylko jeden kościół pw. św. Aleksandra. Do parafii należało wówczas około 40 tys. osób, a w całym Kijowie mieszkało blisko 100 tys. Polaków. Rosnąca szybko liczba katolików wyłoniła potrzebę budowy nowej świątyni, chociaż nabożeństwa odprawiane były co godzinę. Tak więc od roku 1886 zaczęły się starania. Odpowiednią zgodę na budowę kościoła wydał car Mikołaj. Pozwolenie na budowę wyjednał oraz wydatnie przyczynił się do niej hrabia Władysław Michał Pius Branicki.

– Świątynia została zbudowana w latach 1899-1909 według projektu Władysława Horodeckiego…

...a według innej wersji miał on tylko korygować plan innego jeszcze architekta Stanisława Wołowskiego. Jego tragiczna historia zaczęła się po Rewolucji Październikowej. Władze sowieckie zaczęły wprowadzać swoje dekrety. W ich wyniku Kościół rzymskokatolicki oraz wszystkie inne wyznania pozbawione zostały ziemi, majątku i wszelkich funduszy, a także praw do własności do lokali kościelnych i obiektów sakralnych. W latach trzydziestych duchowieństwo katolickie było represjonowane.

– Kościół był użytkowany przez katolicką społeczność Kijowa do 1936 roku…

...kiedy to zamknęły go komunistyczne władze radzieckie, a proboszcza aresztowano pod zarzutem szpiegostwa. Kościół następnie, w latach wojennych, został zamieniony na szpital, potem na magazyny czy pomieszczenia gospodarcze.

Później mieściło się w nim archiwum, a na jego wieżach zamontowano zagłuszacze radia Wolna Europa i BBC. Od roku 1979 świątynia stała się domem koncertowym muzyki organowej. Tak kościół przekształcony został w Republikański Dom Muzyki Organowej i Kameralnej, a pomieszczenia zaadaptowano na salę koncertową. Na miejscu ołtarza głównego zainstalowano organy.

W dolnej części świątyni, w miejscu, w którym znajdowały się wcześniej nagrobki, umieszczono toalety, garderobę i pokoje dla artystów. W wyniku niewłaściwego użytkowania kościoła w jego dolnych pomieszczeniach zbierała się woda, która zagroziła fundamentom. Teraz wody już nie ma, ale pozostała wysoka wilgoć oraz grzyb na ścianie.

– Taka sytuacja trwa do dziś?

Wszelkie starania polskich i ukraińskich katolików o zwrot świątyni dotychczas kończyły się niepowodzeniem, choć od roku 1992 regularnie odbywają się w naszym kościele nabożeństwa. Właśnie wtedy nasza parafia wznowiła swoją działalność duszpasterską. Stało się to po decyzji ks. bpa Jana Purwińskiego – ordynariusza żytomierskiego, a następnie kijowsko-żytomierskiego oraz staraniom Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Od tego czasu nasza parafia zaczęła żyć na nowo, chociaż nadal nie wpuszczano nas do kościoła. Ludzie modlili się więc przed kościołem, na schodach. Tam też odprawiane były nabożeństwa.

– Rekonsekracja Waszej świątyni miała miejsce dopiero 4 stycznia 1992 roku...

… i dokonał jej ks. bp Purwiński. Nastały czasy wolnej Ukrainy. Zaczęliśmy więc ponownie pisać petycje i słać prośby o oddanie naszego kościoła. Ale niestety nasz głos, do dnia dzisiejszego, został bez odpowiedzi.

Zwrot kościoła św. Mikołaja wspólnocie parafialnej obiecywał prezydent Leonid Kuczma w czasie wizyty papieża Jana Pawła II w roku 2001, kiedy odwiedził nas w ramach swej pielgrzymki duszpasterskiej na Ukrainę. Były to tylko deklaracje ustne. Mamy natomiast pisemny dokument państwowy prezydenta Wiktora Juszczenki. Jest tam decyzja o przeniesienie domu organowego w inne miejsce Kijowa i powrocie kościoła do parafii rzymskokatolickiej. Chcieliśmy w tej sprawie rozmawiać z prezydentem Petrem Poroszenką, ale nam się nie udało. Jest nadzieja, że nowy prezydent Wołodymyr Zelenski, doprowadzi wreszcie do końca sprawę odzyskania naszej świątyni.

– Dla mnie to jest trochę zadziwiająca sytuacja, że Polska jako państwo pomaga Ukrainie. I tak np. we Lwowie nasi konserwatorzy pomagają przy renowacji miasta, a Polacy w Kijowie nie mogą uzyskać nic w zamian. W naszych wzajemnych relacjach brakuje zwyczajnie symetrii. To jest dla mnie wielki znak zapytania. Stawiam sobie też często pytanie o nasze polsko-ukraińskie partnerstwo.

Mamy obecnie duże wsparcie ze strony polskiej Ambasady i Konsulatu Generalnego. Polscy dyplomaci wspierają nas wszędzie tam, gdzie to jest możliwe. Jesteśmy im za to bardzo wdzięczni.

– Porozmawiajmy jeszcze o waszej parafii...

W naszej parafii jest około tysiąca wiernych. Mamy tu w każdą niedzielę sześć Mszy św. Cztery z nich odprawiamy po ukraińsku oraz jedną po polsku i jedną po hiszpańsku. W każdy zaś czwartek odprawiamy nabożeństwo wieczorowe po łacinie.

W ciągu tygodnia nabożeństwa odprawiane są w kaplicy na dole, a w niedziele i święta w samym kościele. Przy parafii istnieją i działają różne grupy apostolskie. Jest też chór i Stowarzyszenie Żywego Różańca. Prowadzimy ponadto katechezę dla dzieci i dla dorosłych.

– Jakie są obecnie najważniejsze wasze potrzeby?

Na początku XXI w. świątynia zaczęła stopniowo popadać w ruinę. Dzieje się tak z powodu działania wód gruntowych, drgań wywoływanych przez przechodzącą pod nią linię metra oraz braku koniecznych remontów. Niedawno, 24 maja br., spadł tu duży kamień betonowy. Podnieśliśmy alarm, że z kościołem coś się źle dzieje, choć kamienie spadały tu każdego roku, ale tak dużego nigdy tu wcześniej jeszcze nie było. Chodziliśmy, prosiliśmy o pomoc, zorganizowaliśmy nawet 2 konferencje prasowe. Była też ukraińska telewizja. Niestety nasze zabiegi nic nie dały. W czerwcu dostaliśmy natomiast informację z ministerstwa kultury, abyśmy w imię bezpieczeństwa, zrezygnowali z odprawiania nabożeństw i zamknęli nam główne wejście do świątyni. Myśmy się oczywiście na takie dyktum nie zgodzili. Wymusiliśmy na nich, że będziemy wchodzić do kościoła wejściem od tyłu i tak zostało do dzisiaj. Ma być wybudowany, dla bezpieczeństwa, specjalny 10-metrowy tunel za 240 tys. grywien (ok. 10 tys. USD).

Z najpilniejszych naszych życzeń, to zwrot kościoła. W tej intencji prosimy o modlitwy. Chcemy podjąć jego remont, bo niszczeje. Państwo go nie odnawia. My też, bo nie jest jeszcze ciągle oficjalnie naszą własnością i przepisy zabraniają. Oficjalnie kościół jest własnością ministerstwa kultury Ukrainy. Stary przeciekający dach wymaga szybkiej wymiany. Jest wprawdzie trochę połatany, ale na długo to nie starczy. Gdyby ktoś zachciał nas wesprzeć to podaję konto bankowe i z góry serdeczne Bóg zapłać.

– Należy Ksiądz do zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej...

Pochodzę ze świętokrzyskiego, z Bodzentyna. Na Ukrainie pracuję już 22 lata. W Kijowie jestem już drugi raz. Pierwszy raz byłem tu jako wikary w latach 1998-2000, skąd wysłano mnie na Krym do Eupatorii, nazywanej dawniej po polsku Kozłów. Tam, w sezonie, panuje największa na półwyspie liczba słonecznych dni i wyjątkowo mała liczba dni deszczowych. Teraz tu proboszczuję od 5 lat.

– Oblaci na Ukrainie...

...wszystko zaczęło się od męczennika o. Ludwika Wrodarczyka, który jako pierwszy, w latach trzydziestych XX wieku, zaniósł Ewangelię na Kijowszczyznę i Żytomierszczyznę. Tam też zginął śmiercią męczeńską. Modlitwy wiernych i wstawiennictwo śp. o. Ludwika Wrodarczyka OMI sprawiły, że do ówczesnego prowincjała o. Józefa Kuca OMI wpłynęła prośba o pomoc personalną w duszpasterstwie w Barze. Jako pierwszy na Ukrainę został posłany 29 września 1989 roku o. Krzysztof Borodziej OMI, który po Bożym Narodzeniu musiał wrócić do kraju z powodu obowiązków misjonarskich w Polsce. Jego miejsce zajął o. Jacek Pyl OMI (obecny biskup pomocniczy diecezji odesko-symferopolskiej). Po powrocie o. Borodzieja na Ukrainę w 1990 r. dwóch oblatów rozpoczęło posługę jako wspólnota parafii św. Aleksego w Żemrynce (50 km od Baru). Stamtąd zaczęli dojeżdżać do parafii św. Józefa w Gniewaniu. Kiedy Ukraina odzyskała niepodległość w 1991 r., oficjalnie zarejestrowano nasz dom zakonny w Gniewaniu. Wtedy otworzyły się nowe perspektywy i możliwości. Pilne potrzeby na Ukrainie spowodowały, że oblaci zaczęli przyjeżdżać i otwierać nowe parafie i domy zakonne w Kijowie, Czernichowie, Obuchowie, Połtawie, Sławutyczu, Eupatorii, Krzywym Rogu, Tywrowie, Lwowie, a nawet w Rosji (Piatigorsk).

Praca Oblatów na Ukrainie zaowocowała umocnieniem wiary setek katolików i odzyskaniem przez nich tożsamości religijnej. Mamy dwóch biskupów – o. bp. Jacka Pyla OMI i o. bp. Radosława Zmitrowicza OMI. Praca oblatów na Ukrainie wydała też owoc w postaci wielu kapłanów i braci oblatów ukraińskich, a nowe powołania to znak błogosławieństwa Bożego i nadzieja na dalszy rozwój Kościoła na Ukrainie. Obecnie pracuje na Ukrainie 37 oblatów – 2 biskupów, 28 ojców, 4 braci, 2 kleryków i 1 nowicjusz.

– Dziękuję za rozmowę. Życzę wielu łask Bożych potrzebnych w codziennej pracy duszpasterskiej i dużo, dużo zdrowia.

Leszek Wątróbski

Na zdjęciach: kościół św. Mikołaja w Kijowie i jego proboszcz
Fot.
autor

<<<Wstecz