Nowoczesny opłatek – A. D. 2050

– Witam wszystkich na święcie, które świętujemy – uroczyście rozpoczęła świąteczne spotkanie przed zbliżającym się rokiem 2050 jego organizatorka w jednym z europejskich miast. – Witam zaszczytnych gości, a więc prezydentkę naszego tolerancyjnego, tęczowego miasta. Witam przedstawicieli rządu naszego kraju w osobie ministerki ds. wszelkich równości i różnorodności, mówiła podekscytowana. – Mam zaszczyt też przywitać przedstawicielkę naszych sił zbrojnych marynarkę, żołnierkę i kapitankę w jednej osobie, wyliczała godności kolejnych osób prowadząca, która swe przywitanie zakończyła szczególnie gorącym aplauzem dla osób LBGT/QWPRSTUYZFX+, jakie szczególnie licznie zgromadziły się na święcie.

– Kameradki i kameradzi, rok 2050 zbliża się, co się mówi, krokiem milowym. Będzie on szczególnym w historii ludzkości ze znanego wszystkim powodu. Osiągniemy bowiem w nim, jak zapowiadają to konstelacje gwiazd oraz wyrocznia Dobrego Mzimu, neutralność klimatyczną – owacyjnie wykrzyknęła niemal prowadząca, a jej słowa zostały nagrodzone rzęsistymi brawami.

– Uratujemy w ten sposób naszą wspaniałą planetę przed dziurą ozonową, ociepleniem klimatu oraz grożącymi nam straszliwymi kataklizmami. Neutralność klimatyczna oznacza, że osiągniemy równowagę w produkowaniu, że tak powiem, CO2 i jego pochłanianiu przez drzewa, krzaki i inne rośliny, że tak się wyrażę, czyli z powrotem przez przyrodę – objaśniała naukowo zebranym zagadnienie neutralności klimatycznej mówczyni.

– Jako doskonały przykład dbania o neutralność klimatyczną, jego egzemplifikacją wręcz niech będzie nasza tegoroczna świąteczna choinka, którą urządziliśmy z recyklingu po puszkach piwa, napojów energetycznych marki „Dwa w trzech i trzy w dwóch” oraz młodzieżowych kolec do nozdrzy, wykonanych z metalopodobnych ekologicznych włókien – z błogością w oczach ciągnęła temat ekologii prowadząca, która zaraz potem wezwała wszystkich, zgodnie z nową świecką tradycją, do wezwania w duchu Dobrego Mzimu, tak by bóstwo w przyszłym roku darzyło wszystkich tęgim zdrowiem, mocą różnych uciech oraz jurnością.

– Brawo, brawo – posypały się gromkie oklaski z sali, gdzie licznie zebrani goście zaczęli jak na komendę odprawiać świeckie gusła za wspomnianą pomyślność, zerkając jednocześnie pożądliwym wzrokiem na świąteczne stoły, uginające się pod obfitością najwspanialszych przekąsek i jadła kuchni wegańskiej. Albowiem ludzkość, przynaglana rygorystycznymi planami neutralności klimatycznej, powszechnie zadeklarowała swój wegetarianizm obawiając się, że w przeciwnym razie zginie albo z powodu kataklizmów klimatycznych, albo z rąk sfanatyzowanych klimatycznie pobratymców.

Na stołach więc widniały same zdrowe, wegańskie potrawy jako chrząszcze w pudru sycylijskim, karaluchy ukraińskie na ostro (z pieprzem), szarańcza po chińsku, tajsku, filipińsku, a nawet po bretońsku z fasolką. Szpinaki wszelkich odmian i dopraw GMO, mnogość różnorakich lian wodnych, morskich i jeziornych, podawanych z odrobinką sosu barbeque. Ważki w cieście i z polewą z bliżej nieznanych składników oraz sałatki pospolite ze zwykłych traw, szczawiu, szałwii i mleczu. Ale największym rarytasem była jednak tortilla ze ślimakami odmian większych i mniejszych, które to małże pod silnym protege Francji zostały skreślone z listy produktów mięsopodobnych i zaliczone do potraw jadalnych, pochodzących z tradycyjnej kuchni galicyjskiej.

Z racji na ponęty kulinarne gusła odprawiono dość szybko i formalnie, by jak najszybciej później rzucić się do obżarstwa, czemu ludzkość w tym czasie oddawała się szczególnie chętnie i namiętnie. Wkrótce po całej sali rozległy się charakterystyczne mlaskania, chrząkania, grdykania i inne odgłosy wynikające z szybkiego spożywania potraw.

Gdy pierwszy głód został zaspokojony, dopiero zaczęto sobie wzajemnie składać świąteczne życzenia: „Wesołego wszystkiego i beztroskiego w nowym roku”, „Wszelkich uciech i przyjemności”, „Świątecznych świąt, które świętujemy”, a nawet „Radosnych pelikanów po głębszym zaciągnięciu się skrętem”. Łamano się przy tym tradycyjnym zakalcem.

Po wymianie kurtuazyjnych grzeczności część biesiadujących zdobyła się nawet na intelektualne rozmowy. Oto jeden z gości widząc, że zawiązuje się rozmowa na modny temat o ekologii i ochronie klimatu, postanowił popisać się wiedzą w tej materii. Rzekł więc z miną znawcy do obok stojącej sąsiadki, że to Księżyc jest przyczyną fluksu i refluksu oceanu, który w ten sposób stale zagraża zalaniem lądu i ludzi tam mieszkających.

– Mamy do czynienia z kimś, kto lekceważy fakty, wypływające ze światła wiedzy, oburzyła się madame na stwierdzenie korelujące Księżyc z przypływami oceanu. – To nie Księżyc tylko Saturn ma na te zjawiska przeogromny wpływ, zaczęła z pasją udowadniać swemu rozmówcy.

– Niewykształcona madame taką swą mową popełnia kardynalny błąd, żachnął się urażony zwolennik teorii księżycowej, jednak zaraz dodał pojednawczo, że owszem ludzie nauki nie są do tej pory w zgodzie, czy oprócz Księżyca są jeszcze jakiekolwiek inne czynniki wpływające na odpływ oceanu, ale żeby mówić o Saturnie, to czyste absurdum.

Dotknięta takim stwierdzeniem do żywego jego oponentka wyprostowała się dumnie, by dać świadectwo swym wyższym uzdolnieniom, i zaczęła z zupełnie innej beczki, że to może w takim razie towarzysz będzie również negował, iż Gagarin i Twardowski do spółki wylądowali na Księżycu, by tam zamieścić tęczową flagę na znak solidarności z osobami LBGT/QWPRSTUYZFX+!? Te ostatnie literki dziarska niewiasta cedziła przez zęby, przyjmując przy tym bardzo bojową pozycję.

Nie dziw więc, że na te słowa jej adwersarz zbladł, a krople potu pokryły jego czoło. W lot pojął nieborak ku jak niebezpiecznemu tematowi zmierza rozmówczyni, dlatego natychmiast przyznał rację madame we wszystkim, poczynając od Gagarina i flagi, a na Saturnie kończąc. Potem śpiesznie oddalił się od napuszonej i niebezpiecznej biesiadnicy.

Inni biesiadnicy w tym czasie zaczęli zawodzić tradycyjne piosenki z okazji swego świeckiego święta o lubieżnym bałwanku i sierotce Marysi, radzi, że wolne dni świętują ekologicznie, z pełnymi brzuchami i że ogólnie są tacy nowocześni.

Na sali tymczasem dał się czuć swąd siarki, którego rozochoceni biesiadnicy wcale jednak nie czuli...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz