Bohaterki Powstania Listopadowego z Litwą w tle (II)

Kobiety, ze zrozumiałych względów, szły w dawnych czasach do powstań czy na wojnę ze współtowarzyszkami, by w razie niebezpieczeństwa czy choroby wspierać się nawzajem. Bliską przyjaciółką i zarazem adiutantką Emilii Broel-Plater była jej wieloletnia przyjaciółka Marylka Prószyńska. Ponadto pełniła rolę łączniczki z innymi oddziałami powstańczymi. Wiadomo, że 30 kwietnia 1831 r. wraz z szeregami żołnierzy pod dowództwem Emilii Broel-Plater przyłączyła się do oddziału Karola hr. Załuskiego rozłożonego obozem pod Poniewieżem. Obie uzupełniły szeregi wolnych strzelców wiłkomierskich. Po przegranej potyczce pod Prystowianami 4 maja 1831 r. Prószyńska odłącza się od oddziału i przepada bez wieści1.

W tym czasie Emilia Broel-Plater powraca razem z grupą strzelców wiłkomierskich w rodzinne strony i melduje się u wodza powstańców powiatu wileńskiego Konstantego hr. Parczewskiego, towarzyszą jej dwie ochotniczki – Antonina Tomaszewska i Maria Raszanowicz, nowa adiutantka, następczyni zaginionej Prószyńskiej. W niedawno wydanej książce „Bohaterowie polskich powstań narodowych. Drogi do niepodległości” (Gdańsk, 2018) jej autor Marek Borucki konstatuje, że dążenie do suwerenności i walka z tyranią zaborczą stały się narodową cechą Polaków. Pisząc o zasługach Broel-Plater wspomina o jej nierozłącznych towarzyszkach, w tym Marii Raszanowicz, stwierdzając jednak, że „o nich [Prószyńskiej i Raszanowicz – przyp. autorki] głucho w historii”.

Spróbujmy wypełnić tę lukę zamieszczając informacje o rodzinie Raszanowiczów po raz pierwszy.

Maria Raszanowicz (ur. 1809), osobista adiutantka Emilii Broel-Plater, uczestniczka m. in. bitew pod Mejszagołą i o Kowno, córka Jana Raszanowicza i Marianny z Trzeciaków2 była zaledwie o 3 lata młodsza od swojej zwierzchniczki. Nauki pobierała najpierw w domu, a potem w szkole benedyktynek w Krożach (stąd jej znajomość ze wspomnianą powyżej Antoniną Tomaszewską), uważanej za „pensję dla dobrze urodzonych dziewcząt z Litwy”. Z natury buńczuczna, o wesołym usposobieniu, choć prawdopodobnie nie musiała zarabiać na chleb, z własnego wyboru została nauczycielką. Pracowała w szkole w Lucyniu na Inflantach, gdzie mieszkała u stryja rejenta. Wieść o szerzącym się powstaniu zastała ją na Inflantach.

Józef Straszewicz pisał (1832), że przebrana za mężczyznę Raszanowicz, bez żalu pozbywszy się swoich pięknych długich włosów, uzbrojona w szablę i pistolety dosiadła konia ofiarowując się jako wolontariuszka. Energiczna, przedsiębiorcza, nieustraszona w boju i umiejąca zagrzać do walki współtowarzyszy wkrótce została porucznikiem strzelców konnych podlaskich. Lubiła przesiadywać przy ognisku żołnierskim, pięknie śpiewała i pisała wiersze. Zmarły w 1839 r. działacz niepodległościowy Szymon Konarski zachował swój powstańczy pamiętnik, a w nim „Wiejski mazurek” autorstwa Raszanowicz, z którą kilkakrotnie zetknął się między potyczkami na Litwie:

Raźno chłopcy, hej parobcy,
Hej dziewczęta, zwijajta się
Wojtek Basię, Szymon Kasię
Hej-no chłopcy – zwijajta się.

Gospodyni, dobądź skrzyni
Półkwartowe na stół szklanki
Ja mej Hanki, ty swej Franki
Każdy zdrowie swej kochanki.

Lecz półkwartą3 pić nie warto
Daj tu garnca, dalej dzbana
Danaż, moja, dana, dana
Bogdaj pić z pełnego dzbana.

Kto ochoczy, niech wyskoczy
Niechaj łapać nam pomoże
Kto nie może, żal się Boże!
Niechaj idzie spać w komorze.

Z Emilią Broel-Plater, która była świeżo po stracie swojej adiutantki Prószyńskiej, spotkały się w Wiłkomierzu w maju 1831 r. Panny potrzebowały siebie nawzajem, by się wspierać w sprawach chociażby czysto kobiecych. Razem było też łatwiej znosić porażki. Z relacji naocznych świadków wynika, że Emilia była dziewczyną poważną, zawsze zadumaną, niewdającą się w rozmowy i żarciki podwładnych, z którymi była na dystans mimo poważania. Maria – temperamentna i mająca wielkie poczucie humoru, umiejąca nawiązać kontakt z każdym gburem, z uśmiechem na ustach potrafiła człowieka rozbroić, ale też i zagrzać do walki. Obie – mające poważne podejście do sprawy, oddane Ojczyźnie, zdecydowane na walkę. Do tego doskonałe kawalerzystki zaprawione w strzelaniu i fechtunku.

Raszanowicz w Powstaniu nosiła żołnierski ubiór szaraczkowy i miała okrągłą czapeczkę granatowego koloru. Do kapoty miała wpiętą dwukolorową, biało-czerwoną kokardę. U boku nosiła lekką szablę, a za skórzanym paskiem – krócicę (krótką broń palną służącą do samoobrony). Jej współcześni zapamiętali ją jako tę, która do boju szła z odwagą, na wroga nacierała z brawurą, walczyła z zimną krwią, przed wrogiem uciekała szybko, nierzadko wykazując przebiegłość. Do dziś nie wiadomo, co pognało tę pannę do wojaczki. Patriotyczne wychowanie i rodzinne wzorce, czy jednak czupurny charakter, wybujałe ego i naczytanie się literatury romantycznej? A może nieodwzajemniona miłość do dowódcy oddziału Juliana Grużewskiego, pod którego skrzydło początkowo zaciągnęła się jako 21-letnia wolontariuszka, o czym pisał np. Wacław Gąsiorowski. Co się tyczy „rodzinnych wzorców”, to przykładem tego jest chociażby postawa jednego z wujów Marii – Józefa Dominika Trzeciaka (1795-1844), który był rodzonym bratem matki Marii. Brał on czynny udział w Powstaniu Listopadowym, a nawet został ranny w bitwie pod Sokołowem Podlaskim.

Po przybyciu na Litwę korpusu generała Antoniego Giełguda Raszanowicz została mianowana porucznikiem i w tym stopniu asystowała Emilii Broel-Plater, pełniąc jednocześnie obowiązki jej osobistej adiutantki. Dziewiętnastowieczny emigracyjny biograf Marii Raszanowicz, pisał: Maria zastąpiła przyjaciółkę, którą utraciła hrabianka i od tego podzieliła się wszystkimi niebezpieczeństwami i chwałami bohaterki. Od tego momentu życie Marii Raszanowicz jest ściśle związane z życiem Emilii Plater.

Ramię w ramię walczyły pod Wilnem, m. in. w Mejszagole i Kownie. Nie pogodziły się ze swoim zwierzchnictwem (w tym – zazdrosnym o służbę w sprawie narodowej – gen. Giełgudem) w sprawie zaprzestania walk i przejścia na stronę Prus. Chcąc nadal służyć sprawie, próbowały przerwać linię obrony wojsk rosyjskich i przedostać się do Warszawy, gdyż tam było jądro powstania narodowowyzwoleńczego. Z powodu problemów zdrowotnych Emilia musiała zostać na Litwie, Maria została schwytana do niewoli. Uczestnik tegoż powstania Wojciech Prawdzic-Cybulski wspominał, że Raszanowicz przez Rosjan została wziętą do niewoli i wyprawioną do Petersburga na widowisko zdumiałego carskiego dworu. Jak czynem, tak też i słowem okazała się godna Emilji Plater, i w skutek wstawienia się cesarzowej ułaskawioną została.

Hrabianka Emilia Broel-Plater, podpisująca dokumenty i listy jako Emilia Platerówna, pożegnała się z życiem jako najmłodsza uczestniczka Powstania w wieku 25 lat (przedtem niejeden raz uniknęła niewoli i śmierci (m. in. kilkakrotnie spadała z konia, miała kontuzję nogi, postrzelony mundur). Jak doszło do jej śmierci? Otóż bez powodzenia próbowała razem z Raszanowicz i kuzynem Cezarym (w przebraniu wieśniaczym, bocznymi drogami) przedostać się w lipcu 1831 r. do Warszawy, by tam kontynuować walkę, której na Litwie zaprzestano na skutek nieudolności i błędów lokalnych dowódców. W dniu 13 lipca, w trakcie ucieczki, Emilia zasłabła i straciła przytomność. Nikt jeszcze nie wiedział, że w tym samym dniu kompanię litewską generała Giełguda zakończył tragiczny strzał z pistoletu. Oddał go w kierunku swego ukochanego dowódcy Kazimierz Skulski, oficer 7 pułku piechoty, nie mogąc pogonić się z hańbą i na widok generała składającego broń przed Prusakami.

Wierna Raszanowicz nie opuściła swojej towarzyszki w niemocy i opiekowała się chorą. Kobiety najpierw schroniły się w pobliskiej chatce leśnika (hrabia Cezary przedostał się do Warszawy, a stamtąd do Paryża). Potem ukrywały się kolejno w: Przełomiu, Warwiszkach i Rumbowianach u Wiszniewskich, do których przyjeżdżali z odwiedzinami ich krewni z Litwy, popierająca powstańców rodzina ziemiańska Abłamowiczów. Emilia, wciąż jeszcze słaba, udawała tu chorą krewną, a Maria bonę dzieci gospodarzy. Informacja o tym, że powstanie w Królestwie Polskim także upadło (21 X 1831), z którym to Broel-Plater wiązała wielkie nadzieje i do którego marzyła po chorobie wrócić, była trzymana przed chorą w tajemnicy. Bano się bowiem, że odbierze sobie życie.

Jednak we wrześniu tegoż 1831 roku losy przyjaciółek rozdzieliły się na zawsze. Raszanowicz incognito ponownie udała się w kierunku Warszawy, by spróbować szczęścia. A dla Broel-Plater godnej dożywotniej opieki udzieliła na Litwie rodzina Ignacego Abłamowicza, w którego majątku Justianowo zmarła. Wciąż intensywnie poszukiwana przez Rosjan, dla zmylenia poszlak została zatrudniona pod cudzym nazwiskiem w charakterze nauczycielki dwójki dzieci gospodarza – Józefa Edwarda i Anieli, z którymi się bawiła w parku, czytała książki i uczyła języka francuskiego. Nie dała się wrogowi schwytać i nie od ran przez niego zadanych zmarła w grudniu 1831 r., bo „z wysilenia” (problemy z sercem i krążeniem), trzymając się za rękojeść szabli. Została pochowana w Kopciowie k. Druskienik, ówczesnej własności rodziny Abłamowiczów. Miejsce pochówku bohaterki, na którym stoi pomnik nagrobny, się zachowało i jest licznie odwiedzane, szczególnie przez kuracjuszy z Polski.

Warszawianka Barbara Czarnowska trzymała się dzielnie także po powstaniu. Po długich latach życia, do końca ciesząca się dobrym zdrowiem, spoczęła na Cmentarzu Powązkowskim. Dwukrotnie zamężna, lecz bezdzietna, roztaczała opiekę nad warszawskimi dzieciakami i młodzieżą z biednych rodzin. Klaudyna Potocka z domu Działyńska, która po Powstaniu mieszkała i działała na rzecz rodaków-emigrantów najpierw w Saksonii, a potem we Francji, została pochowana na ówczesnym przedmieściu paryskim Montmorency (dziś w granicach miasta). Józefina Rostkowska z domu Sołtyk (wg innego dokumentu Mazurkiewicz), dbająca za granicą o edukację polskich dzieci, ostatnie lata życia spędziła (i tam została pochowana) w Animé we Francji. Emilia Sczaniecka ma godny hrabiny nagrobek z czarnego marmuru na przykościelnym cmentarzu w Michorzewie (Wielkopolska), na którym wyryto tylko imię, nazwisko i skromne: „Prosi o modlitwę”. Klementyna Hoffmanowa (nazwisko panieńskie Tańska), nazywana na emigracji „Matką Wielkiej Emigracji” została pochowana w Paryżu na cmentarzu Père-Lachaise. Na płycie nagrobnej stoi naturalnej wielkości rzeźba hrabiny troskliwie obejmującej dzieci.

Hrabina Kunegunda Ogińska z domu Broel-Plater zmarła w Wilnie w wieku 82 lat. Już będąc wdową ofiarowała swoją osobistą biżuterię na potrzeby powstańców 1863 r. Antonina Tomaszewska, pseudonim „Litwinka”, za mężem Wierzbicka, zmarła i została pochowana w Połocku, w okolicy którego osiadła wraz z mężem po powrocie z wieloletniej emigracji do mężowskich stron rodzinnych. Ze względu na podeszły wiek, nie mogąc już brać udziału jako kawalerzystka w Powstaniu 1863, roztoczyła nad powstańcami działalność opiekuńczą. Zawsze podkreślała, że swój szlak bojowy zaczynała na Żmudzi.

Co się tyczy dalszych losów Marii Raszanowicz, to mawiano, że swoje bohaterstwo i podobieństwo do Emilii Plater udowodniła nie jeden raz słowem i czynem. Ostatnia relacja o tej uczestniczce powstania z Litwy pochodzi z 1832 r.: Dziś Maria Raszanowicz mieszka w polskiej prowincji pod Prusami, gdzie zaręcza się z młodym i bogatym Polakiem, którego serce dokonało jej wyboru. Miała wówczas 23 lata. Z nieznanych bliżej powodów (prawdopodobnie jednak z obawy przed represjami) po zmianie nazwiska usunęła się z życia publicznego.

Uczestniczki Powstania 1830-1831 wykazały się determinacją i miały odwagę w imię przyszłości nowych pokoleń narażać na szwank zarówno swoją reputację, jak i życie. Działały i walczyły w imię wolności, niezawisłości i godności, wartości niezwykle cenionych przez rodaków w czasie zaborów i represji stosowanych wobec innych narodów niż Rosjanie, Prusacy i Austriacy. Mimo upadku powstania świat się dowiedział, że państwo wykreślone z mapy Europy tak naprawdę istnieje. Swój udział miały w tym także kobiety z Polski i Litwy, w jakimś sensie prekursorki feminizmu. Cześć ich Pamięci!

* * *

Gwiazda Emilii Broel-Plater, symbolu polsko-litewskiego braterstwa doby narodowowyzwoleńczej w obliczu jarzma Rosji carskiej, i latami podsycany mit o lokalnej nieustraszonej Dziewicy Orleańskiej, przyćmiły wszystkie inne gwiazdy, gwiazdki i gwiazdeczki Powstania Listopadowego. Jej imieniem zostały nazwane ulice i szkoły. Na jej cześć odsłonięto tablice pamiątkowe i pomniki. Została też bohaterką licznych artykułów i kilku książek. Dlatego wypadałoby też zadbać o upamiętnienie patriotycznych czynów w dobie Powstania Listopadowego zarówno hrabiny Kunegundy Gabrielowej Ogińskiej z Wilna, jak i Antoniny Tomaszewskiej z powiatu rosieńskiego. A przede wszystkim wskrzesić pamięć o Marii Raszanowicz walczącej w powstaniu zarówno orężem, jak i sercem: bohaterskiej kobiecie-żołnierzu, poruczniku, przyjaciółce, powiernicy, opiekunce i adiutantce kapitan Emilii Broel-Plater.

Ród Raszanowiczów wywodzi się z Inflant, Trzeciaków (panieńskie nazwisko matki) – ze Żmudzi. Obie rodziny w XIX i XX wieku były związane z Wilnem.

Na cmentarzu Rossa zachowały się trzy groby rodzinne Raszanowiczów, w których spoczywa ogółem 13 krewnych Marii. Między innymi rodzeni bracia bohaterki – Konstanty (zm. 1883) i Justyn (zm. 1899). Te wszystkie miejsca pochówku przypominają potomnym o bytności tych rodzin na Ziemi Wileńskiej nie od dziś.

Na tejże wileńskiej nekropolii został pochowany także bratanek Marii – Napoleon Raszanowicz (1864-1924), syn Konstantego. W międzywojniu był częstym gościem u krewnych w majątku Rudoszany k. Kobylnik na Wileńszczyźnie, należącym do Stanisława Walentego Trzeciaka i Heleny z domu Śmigielskiej.

Napoleon Raszanowicz mieszkał i pracował w Rosji. Był maszynistą na kolei syberyjskiej. Józefowi Trzeciakowi (synowi Stanisława Walentego, a wnukowi Józefa Dominika, powstańca), mieszkającemu w międzywojniu w Rudoszanach i Wilnie, z którym się przyjaźnił, ofiarował kiedyś na znak uznania i pamięci lornetkę. Była to francuska, kolejarska lornetka, produkowana na przełomie XIX i XX wieku. Potwierdzała profesję Napoleona. Nie zaginęła. Dziś znajduje się w posiadaniu wnuka Józefa, warszawiaka Krzysztofa Trzeciaka, i jest ważną pamiątką rodzinną przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Pośrednio przypomina o Marii Raszanowicz, naszej rodaczce, i jest jedynym zachowanym artefaktem po Raszanowiczach. Ród Raszanowiczów w linii męskiej wygasł.

Liliana Narkowicz

Na zdjęciach: Maria Raszanowicz na XIX-wiecznej litografii;
grób Napoleona Raszanowicza na Rossie
Fot.
wikimedia.org, Teresa Worobiej

Przypisy

1 We wspomnieniach pamiętnikarzy i opracowaniach M. Prószyńska jest zaledwie wzmiankowana. Według jednych zginęła w walkach pod Wiłkomierzem, zdaniem innych zrezygnowała ze służby u boku Emilii Broel-Plater i wróciła na salony, a po Powstaniu przeniosła się za granicę, gdzie długo cieszyła się życiem.

2 O wileńskich losach rodziny Trzeciaków pisałam w nr. nr. 45, 48 i 50 „Tygodnika Wileńszczyzny” za rok 2018. Wymieniona w tych artykułach Salomea Trzeciak (1884-1943) była córką Stanisława Trzeciaka, brata wujecznego Marii Raszanowicz (matka Marii i ojciec Stanisława byli rodzeństwem).

3 Staropolska kwarta wynosiła 1,125 litra. Półkwarta to około 0,6 litra.

<<<Wstecz