Bohaterki Powstania Listopadowego z Litwą w tle (I)

Są na ziemi bohaterzy wieńczeni i niewieńczeni, mający pomniki i ich nie mający. (Eliza Orzeszkowa)

ONI – powstańcy, walczyli, cierpieli na polu walki, w więzieniach i na zesłaniu, ginęli z zakazanymi słowami na ustach: „Wolność i Ojczyzna”. ONE… zazwyczaj są wspominane wyłącznie w roli samarytanek i pomocnic, działających na zapleczach ojcowskich lub mężowskich dworów.

Dokładna liczba kobiet biorących bezpośredni udział w Powstaniu Listopadowym 1830-31, mającym na celu odzyskanie utraconej niepodległości, nie jest znana. Uczestnik tegoż powstania w wydaniu z 1832 r., a więc w rok po jego upadku, zostawił świadectwo o tym, że walczących kobiet „było kilka z Polski i Litwy”. Z kolei w edycji z okazji 50. rocznicy powstania zostało uhonorowanych 7 „zacnych niewiast polskich”: kawalerzystek, ofiarodawczyń i sióstr miłosierdzia, dzielnie pełniących służbę wojskową, sanitarną i dobroczynną na rzecz walczących. Anna Barańska w książce „Kobiety w powstaniu listopadowym 1830-1831” (Lublin, 1998) pisze, że „przetrwały także przekazy o kobietach służących na Litwie, gdzie miało uczestniczyć aż 11 ochotniczek”.

Na współczesnej tablicy umieszczonej na Głazie Pamięci w warszawskiej Alei Chwały odsłoniętej w 2016 r., honorującej uczestniczki Powstania Listopadowego, wymienia się ich tylko 5: Emilię Plater, Józefinę Rostkowską, Barbarę Czarnowską, Klaudynę Potocką i Emilię Sczaniecką. Nie ma na niej na przykład Klementyny Hoffmanowej, Kunegundy Ogińskiej czy Antoniny Tomaszewskiej rodem ze Żmudzi. Pominięte zostały też m. in. dwie adiutantki Emilii Plater – Marylka Prószyńska i Maria Raszanowicz, rodzina której przeprowadziła się z Inflant do Wilna tuż przed powstaniem.

W I poł. XIX wieku kobieta była postrzegana wyłącznie jako strażniczka wiary, rodzicielka, domatorka i opiekunka. O wartości kobiet w tamtych czasach decydowało pochodzenie i wielkość posagu. Ich życie, niezależnie od drabiny społecznej, było zamknięte w czterech ścianach i kilku regułach: dom i wiążące się z tym obowiązki, rodzenie dzieci, zaspokajanie potrzeb męża. Pobożne parafianki, przykładne córy i siostry, dobre gospodynie domowe, posłuszne żony, miłe sąsiadki, czułe matki… Nawet działalność pozadomowa pań z pałaców ograniczała się w tamtych czasach do kwest na rzecz kościoła i akcji charytatywnych na wsparcie ochronek. Dalej niż do Towarzystw Dobroczynności dopuszczane nie były. Niczym maskotki upiększały wielkopańskie salony i pierwsze rzędy w teatrach.

Dla tamtej epoki kobieta-żołnierz była naruszeniem norm moralnych i skandalem nie mniejszym niż mezalians. Nic więc dziwnego, że te, które miały w sobie żyłkę bojowniczek i odwagę z szablą w ręku stanąć do walki o wolność ziemi ojczystej, często robiły to pod obcym, męskim nazwiskiem. Szlachcianki, ziemianki, hrabianki były piśmienne, mniej lub bardziej zorientowane w polityce, miały znajomości, fundusze i wpływ na swoich poddanych. Ponadto mogły sobie pozwolić na zakup odpowiedniej broni, odzieży i ekwipunku nie tylko dla siebie. No i miały posłuch warstw niższych.

Uczestniczki powstania – kawalerzystki, czy jak to kiedyś mówiło się elegancko – amazonki, to przeważnie młode dziewczyny, w zasadzie dwudziestokilkuletnie, nieobarczone żadną pracą na roli czy w obejściu jak to było z pannami niższego stanu, ani obowiązkami małżeńskimi i dziećmi (choć i takich nie brakowało), które pochodziły z rodzin wysoko ustawionych na drabinie społecznej. Nauczanie domowe kobiet w owych czasach nie ograniczało się do lekcji kaligrafii, śpiewu, haftu i rysunku. Od małego zaprawiane były w jeździe konnej i fechtunku. Brały też czynny udział w polowaniach. Zdobyte nawyki dodawały odwagi i pewności siebie, pomagały przezwyciężać strach.

W przyciętych na krótko włosach, w niewygodnym i nieprzystosowanym do kobiet żołnierskim ubraniu na równi z mężczyznami znosiły trudy i znoje uciążliwych wypraw i potyczek wojennych. Brały też udział w bitwach. Nie skarżyły się i nie płakały (przynajmniej publicznie) i z dumą nosiły blizny po zadanych ranach, choć nieraz szpeciły one ich delikatne twarze. Na równi z mężczyznami cierpiały w więzieniach i na zesłaniu, chorowały na gruźlicę i tyfus, konały z dala od rodziny. A wszystko przez to, jak powiedziała jedna z nich, że „Ojczyznę ukochały na równi z Bogiem”.

Dusze w nich rogate

Walczyły mężnie, umierały bez trwogi, a z troską w sercu o losy Ojczyzny, współtowarzyszy i rodaków, o przyszłość pokoleń. Z pewnością musiały mieć dusze buntownicze, rogate, skoro potrafiły się przeciwstawić nie tylko wrogowi, ale swoim rodzinom i środowisku, z którego wywodziły się, według których niemożliwe było pogodzić się z taką rolą kobiety. Właśnie takich potrzebowała wymazana w wyniku zaborów Polska, nie mająca granic, wyzuwana z języka. Wybrały, jak mawiało się w owych czasach, „bolesną karierę”.

Pochodząca ze szlacheckiego stanu Józefina Rostkowska (1798-1896) była małżonką powstańca, który zginął w trakcie walk narodowowyzwoleńczych. W szeregi powstańców wstąpiła już jako kobieta dojrzała, wdowa i matka kilkorga dzieci. Walczyła pod pseudonimem Józef Kluczycki. Uczestniczka wielu ważnych bitew szczególnie odznaczyła się w obronie Warszawy (11 XI 1831). Do dziejów powstania przeszła jako starszy felczer chirurga 10. Pułku Piechoty Liniowej. Była drugą w historii Polką, która otrzymała najwyższe polskie odznaczenie militarne, order za bohaterstwo – Virtuti Militari1. Po opuszczeniu kraju aktywnie działała w patriotycznych środowiskach emigracyjnych na rzecz wskrzeszenia Polski.

Kunegunda Ogińska (1783-1865) z Litwy, spokrewniona z Emilią Broel-Plater, była żoną powstańca, oficera, księcia Gabriela Józefa Ogińskiego (zm. 1842), pochowanego na wileńskiej Rossie, którego poślubiła w 1803 r. Od początku wspierała patriotyczną działalność zarówno swojej kuzynki Emilii Broel-Plater, jak i swojego męża. Wileński dom Ogińskich był miejscem spotkań i obrad powstańców litewskich, zaś majątek ziemski służył jako wojenna baza wypadowa i lazaret. Hrabina wykazała się talentem organizacyjnym, dbając o potrzeby zarówno powstańców, jak i ich przywódców. Brała też udział w działalności konspiracyjnej. Po stłumieniu powstania wyemigrowała do Francji wraz z mężem, który za swoje zasługi (hrabia był członkiem litewskiego powstańczego Rządu Centralnego) został odznaczony Legią Honorową. Niezadługo przed śmiercią męża Ogińscy wrócili do Wilna.

Wywodząca się z ziemiańskiego rodu Klementyna Hoffmanowa (1798-1845), pisarka, nie wybrała walki z orężem na polu bitwy. Jednak jej i takich jak ona rola nie była pomniejszona. W czasie powstania stała na czele Związku Dobroczynności Patriotycznej, którego była współorganizatorką. Osobiście też opatrywała rannych powstańców. W obawie przed karą opuściła Warszawę emigrując do Paryża, gdzie utrzymywała żywy kontakt z Polakami, wspierając zarówno potrzebujących, jak i wielkie talenty. Przyjaźniła się m. in. z Fryderykiem Chopinem i Adamem Mickiewiczem.

Hrabina Klaudyna Potocka (1801-1836) wsławiła się pomocą w formie sporych sum pieniężnych przekazanych na rzecz walczących i ofiar uczestników Powstania Listopadowego. Ponadto w rodzinnym majątku (Konarzewo) zorganizowała punkt pomocy powstańcom i szpital. Choć uciekła przed popowstaniowymi restrykcjami Rosji carskiej, nie zaprzestała swojej patriotycznej działalności także za granicą, gdzie na cele patriotyczne spieniężyła cenne klejnoty rodzinne. Wspierała m. in. polskie wydawnictwa emigracyjne – pisma, książki, biuletyny okazjonalne. W Dreźnie założyła instytucję dobroczynną pt. „Czci i chleba”, mającą na celu wspieranie moralne i materialne rodaków-emigrantów, zmuszonych do opuszczenia kraju i poniewierki po upadku powstania. W Paryżu zasłynęła jako opiekunka osób utalentowanych, muza polskich kompozytorów i poetów.

Ziemianka Emilia Sczaniecka (1804-1896) była siostrą miłosierdzia obu Powstań – Listopadowego i Styczniowego. Choć mieszkała w majątku Brody (Wielkopolska), to na wieść o powstaniu przyjechała w 1830 r. do Warszawy, gdzie w krótkim czasie dała się poznać jako działaczka społeczna i narodowościowa. Pomagała emisariuszom znaleźć ukrycie w pałacach krewnych i przyjaciół, wspierała powstańców i ich rodziny pozostawione bez żywicieli, organizowała pomoc medyczną rannym. Przez sobie współczesnych była nazywana „wielką patriotką opatrującą rany na polu bitwy”. Choć po powstaniu została skazana na kary pieniężne i więzienie, do końca życia nie zaprzestała działalności na rzecz Ojczyzny i rodaków. Zmarła jako patriotka i filantropka. Za jej trumną, jak relacjonowała prasa z epoki, orszak żałobników różnych wyznań i stanów ciągnął się aż na 12 km.

Szlachcianka rodem Barbara Czarnowska (1810-1891) to „dziewczyna dzielna, odważna, nie znająca co to strach na polu bitwy”. Zanim przyłączyła się do powstania była pielęgniarką ochotniczką niosącą pomoc rannym. Już jako nastolatka włączyła się do działalności dobroczynnej pomagając w tym matce i ciotkom. W powstaniu zasłynęła jako kawalerzystka. Została pierwszą kobietą podoficerem w regularnej Armii Polskiej. Brała udział w bitwach pod Warszawą i Sierpcem. Za swoje zasługi i odwagę otrzymała jako trzecia kobieta w historii odznaczenie bojowe Virtuti Militari (1831). Choć książeczkę o niej („Barbara Czarnowska – kadet 1-go pułku jazdy Augustowskiej”) wydał jeszcze w 1902 r. wileński historyk i bibliotekarz Michał Brensztejn, należne uczestniczce powstania pamięć i szacunek zostały przywrócone w Polsce dopiero w bieżącym wieku.

Pochodząca z zamożnej rodziny szlacheckiej na Żmudzi Antonina Tomaszewska (1814-1883), absolwentka szkoły benedyktynek przy kościele w Krożach, od pierwszych dni przyłączyła się do powstańców litewskich. Jako podporucznik regularnego korpusu jazdy żmudzkiej odznaczyła się w kilku bitwach (Mankunie, Powendunie, Szawle). Po upadku powstania wyemigrowała najpierw do Belgii, gdzie utrzymywała kontakt z emigrantem wileńskim Joachimem Lelewelem, a potem do Francji. Za granicą używała pseudonimu Pruszyńska (nie mylić z nazwiskiem Prószyńska!). Jednak po 26 latach tułaczki wróciła do stron rodzinnych męża i zamieszkała koło Płocka.

Hrabianka Emilia Broel-Plater (1806-1931), wilnianka z urodzenia, znalazła się w szeregu pierwszych inicjatorów powstania na Litwie. Powstaniec Ignacy Domeyko, były wileński filomata i przyjaciel Adama Mickiewicza z lat studenckich, obalił mit pięknej twarzy Emilii znany nam z ilustracji. Pisał, że w istocie była: „niskiej urody2, blada i niepozorna” (co potwierdza jedyne dotąd znane zdjęcie Emilii jako salonowej panny w bufiastej sukience), lecz „spojrzeniem nakazująca do siebie należne względy i szacunek”. Podobno niechętnie była przyjmowana przez wyższe sfery na salonach, do których miała prawo z racji swego urodzenia. Mówiono, że „kanciasta”, „za mało wychowana”. Salonów zresztą nie lubiła, bo miała ojca karciarza, kobieciarza i hulakę. Miłość do Ojczyzny i obowiązek patriotyczny wpoiła jej matka i kolonia polska na Łotwie, gdzie po wyjeździe z Wilna w wieku 11 lat spędziła swoją młodość w majątku Liksna, u krewnych.

Uczestniczka powstania na Żmudzi dysponowała własnym oddziałem partyzanckim, który w części był przez nią ufundowany. Składał się z ponad 600 ochotników: strzelców, kawalerzystów i kosynierów. Był niemały, jak na owe czasy. Męskie wsparcie zapewniali jej kuzyni Cezary i Władysław Broel-Platerowie z podwileńskich Dusiat, początkowo walczący pod jej komendą. Swoje szeregi odważna hrabianka zasilała jeżdżąc od majątku do majątku, a chłopów agitowała prosto z pól. Np. w Dusiatach w dniu 30 marca 1831 r., gdy chłopi wychodzili z kościoła „podniósłszy chorągiew polską wzywała lud, ażeby się z nią łączył i przeciwko nieprzyjacielowi wiary i Ojczyzny do walki stawał”. Wysyłała też zaufanych kurierów do zaprzyjaźnionych dworów z pisemną prośbą by naśladować powstańczą Warszawę. W maju 1831 r. walczący w szeregach powstańców Domeyko relacjonował, że „przyłączył się do nas dość liczny, dobrze ubrany, uzbrojony w piki i pałasze oddział jazdy powstańców pod dowództwem Platerówny”.

Mój los od losu Polski zależy

Przygotowania, potyczki, walki, bitwy obejmowały praktycznie cały obszar obecnej Litwy – Dowgiele, Dusiaty, Ejszyszki, Janiszki, Jeziorosy, Kiejdany, Kielmy, Kowno, Kurszany, Mariampol, Mejszagoła, Memel, Onikszty, Poniewież, Prestowiany, Połąga, Rakiszki, Sałoki, Szawle, Szadów, Święciany, Poniemunie, Telsze, Troki, Wilno, Wilejka, Wiłkomierz, Uciana, Upita, Żejmy… Powstanie na Litwie, praktycznie niedysponujące wojskową kadrą zawodową i w 80 proc. składające się z chłopów, stanęło przed kilkakrotnie liczebnością przewyższającym dobrze wymusztrowanym wojskiem Rosji carskiej. Choć powstanie zaczęło się 29 listopada 1830 r., pomocy z Królestwa na terenach litewskich doczekano się dopiero 29 maja roku następnego, gdy przez Lidę i Ejszyszki wkroczył z regularnym wojskiem generał Dezydery Chłapowski.

Wodzem w powiecie wileńskim był hrabia Konstanty Parczewski, w powiecie trockim – Wincenty Matuszewicz, w powiecie szawelskim – Konstanty hr. Herubowicz, w powiecie telszewskim – Włodzimierz Gadon, a w powiecie żmudzkim – Cezary hr. Broel-Plater3, którego kuzynka Emilia (jedyna wówczas kobieta wódz) przewodziła w powiecie wiłkomierskim. Gdy nie powiodły się młodej przywódczyni ambitne plany samodzielnego zdobycia Dyneburga i Jeziorosów (stanęła oko w oko z dużo liczniejszą, dobrze uzbrojoną, a do tego zawodową armią przeciwnika), wzięła udział ze swoimi współtowarzyszami w walkach pod Ucianą i Oniksztami, gdzie została włączona do oddziału Karola hr. Załuskiego. Natomiast w bitwie pod Mejszagołą przeszła pod kierownictwo Konstantego hr. Parczewskiego. W dniu 25 kwietnia 1831 r. została przez gen. Chłapowskiego odznaczona stopniem kapitana Wojska Polskiego. Dowodziła 1 korpusem 1 Pułku Piechoty Litewskiej. W jednym z listów, w którym wyjawiła powody wstąpienia na żołnierską drogę, wyznaje: Mój los od losu Polski zależy.

Romantyczną postać kobiety-rycerza w literaturze polskiej, na której niewątpliwie wzorowały się nie tylko dziewiętnastowieczne uczestniczki powstań, wykreował Adam Mickiewicz w poemacie „Grażyna” (1823) opisując bohaterstwo… Litwinki. Po raz kolejny poruszył ten temat w wierszu powstałym po Powstaniu Listopadowym („Śmierć pułkownika”), wychwalając zasługi i odwagę najbardziej znanej bohaterki doby Listopada – Emilii Plater:

– Ach, to była dziewica4,
To Litwinka, dziewica-bohater,
Wódz Powstańców – Emilija Plater! (…)

Profesor Józef Bachórz („Pamiętnik Literacki” 2007) po przeglądzie popowstaniowych materiałów dokumentalnych stwierdził, że „Emilia Plater odgrywała w powstaniu litewskim rolę faktycznie skromną, jeśli opisywać w kategoriach udziału żołnierskiego”, że owszem, była w powstaniu, ale nie odniosła żadnego spektakularnego sukcesu bitewnego, a że zmarła młodo, zawiązała się legenda. W tym miejscu delikatnie zaprzeczę, bo jeszcze za jej życia, w lipcu 1831 r. „Gazeta Wielkiego Księstwa Litewskiego” wychwalała zasługi dziewczęcia-dowódcy z Litwy, a na dodatek w Poznaniu (niewykluczone, że i gdzie indziej także) z powodzeniem sprzedawano jej portreciki jako symbolu walki narodowowyzwoleńczej. A więc już za życia stała się legendą i nie potrzebowała do tego romantycznej śmierci.

Pamiętajmy też, że kolosalnych i decydujących bitew w listopadzie 1830 r. (także w 1831 r.) na Litwie nie było. Liczne starcia z wojskami carskimi kwalifikują się raczej jako większe lub mniejsze potyczki partyzanckie. Jednak Litwa swoim żywiołowym patriotycznym zrywem poparła Królestwo Warszawskie i opowiedziała się za Rzeczpospolitą Obojga Narodów. A takiej jak Emilia Broel-Plater w powstaniu ani po jednej stronie, ani po drugiej więcej nie było. Była wówczas jedyną kobietą stojącą na czele oddziału. Licznego, należycie ubranego i uzbrojonego, a na dodatek wyszkolonego, czym osobiście zajmowała się razem ze swoją adiutantką.

W różnych opracowaniach fakty z życia Emilii są nieraz nie tylko różnie interpretowane, ale i inaczej podawane. Niekiedy nie sposób odróżnić mitu od prawdy, ale i nie zawsze trzeba. Roli, jaką odegrała Broel-Plater w powstaniu nie da się przecenić. Sam fakt, iż w epoce zdominowanej przez mężczyzn kobieta miała odwagę i butę nie tylko wyjść z domu, ale i rzucić rękawiczkę wysokim kręgom, a na dodatek z bronią w ręku stanąć w jednym szeregu z powstańcami, to już było bohaterstwo. A by żołnierzom przewodzić – bohaterstwo podwójne.

Głos wyważony (i ostrożny) w tej sprawie zabiera Dionizja Wawrzykowska-Wierciochowa („Sercem i orężem ojczyźnie służyły”, 1982). Autorka książki odnalazła m. in. w archiwum ostatni list pisany (30 IX 1831) przez Emilię do cioci Marii von Mohl (rodzonej siostry jej zmarłej matki), w którym dziewczyna-wódz, tłumacząc swoje wstąpienie na drogę wojenną, czego nigdy nie żałowała, skonstatowała: Co nam [kobietom – przyp. autorki] marzeniem być zdawało, stało się rzeczywistością.

Liliana Narkowicz

Na zdjęciu: obraz Jana Rosena „Emilia Plater na czele oddziału kosynierów”
Fot.
wikipedia

Przypisy

1 Ten zaszczyt jako pierwszą spotkał Joannę Żubr (1782-1852), uczestniczkę wojen napoleońskich.

2 Niskiej urody, tu: niewysokiego wzrostu.

3 Cezary Broel-Plater (1830-1863) urodzony w Wilnie, kuzyn Emilii, późniejszy kapitan jazdy żmudzkiej, był synem właścicieli majątku Dusiaty k. Wilna. Do powstańców przyłączył się razem z bratem Władysławem. A po upadku powstania jako emigrant polityczny zamieszkał w Paryżu, gdzie został prezesem Towarzystwa Litewskiego. Z rodzinnego majątku w Dusiatach, jak pisał w jednym z listów, „po zemście Rosjan kamień na kamieniu nie pozostał”.

4 Dziewica, tu: kobieta.

Cdn.

<<<Wstecz