Trzymajmy się tradycji

Rozmowa z ks. prałatem WACŁAWEM WOŁODKOWICZEM, proboszczem parafii św. Piotra Apostoła w Solecznikach

– Jakie były tradycje wigilijne w domu rodzinnym księdza?

Święto Bożego Narodzenia jest świętem nadzwyczaj rodzinnym. Cała rodzina siadała do stołu, obowiązkowo jedno miejsce musiało być zarezerwowane dla nieoczekiwanego gościa, pod postacią którego widzimy Jezusa Chrystusa. Tego wieczoru szliśmy także pozdrowić sąsiadów, przełamać się z nimi opłatkiem. Telefonowaliśmy do krewnych i przyjaciół, by złożyć im świąteczne życzenia. Po wieczerzy szliśmy do kościoła na pasterkę. W naszym domu była tradycja stawiania choinki świątecznej w dzień wigilijny, nie wcześniej. Teraz, niestety, ta, moim zdaniem, piękna tradycja, w wielu domach nie jest przestrzegana. Dzisiaj świat zupełnie w innym kierunku szykuje nas do świąt Bożego Narodzenia. Śpieszymy radować się. Radość jest zawsze, zaś adwent jest okresem przygotowania, porównywalny do tego jak szykujemy się do spotkania z gościem bądź dziewczyną. Kościół stoi na dwóch filarach – słowu Bożym i tradycjach. Łamanie tradycji jest łamaniem zasad życiowych.

– Rozumiem, że ksiądz nie jest zachwycony zjawiskiem, gdy w listopadzie w sklepach tuż po zniczach wystawiają na sprzedaż zabawki choinkowe i inne dekoracje świąteczne?

Tak, bardzo mi to się nie podoba. Nie ma okresu przejściowego. To jak z dzieckiem, które nie ma okresu przejściowego i staje się nagle dorosłym. To niedobrze. Każdy okres ma być przeżyty, to jest doświadczenie, które wzbogaca człowieka. Teraz starają się, byśmy nie mieli takiego doświadczenia, a kto nie ma doświadczenia nie ma też podstawy, oparcia, fundamentu.

– Każdy kapłan ma to do siebie, że może porównać wieczór wigilijny w zwykłej rodzinie z wigilią na plebanii. Na czym polega ta różnica?

My, księża, dopóki mamy rodziców, też staramy się na święta jechać do rodziców. Osobiście staram się zachować naszą tradycję rodzinną spotykania się w Wigilię przy jednym stole. Na szczęście mama mieszka niedaleko, przyjeżdża też moja siostra z dziećmi i wnukami. A na plebanii jest tak samo jak w każdym domu, stół, dania postne, choinka, którą ubierają siostry zakonne. Dla mnie, jako kapłana, bardzo ważne jest przełamanie się opłatkiem z parafianami po nabożeństwie w wieczór wigilijny i złożenie dla nich życzeń świątecznych.

– W okresie adwentowym bardzo popularne jest organizowanie obecnie spotkań opłatkowych w pracy. Czy w tym masowym trendzie nie zatraca się tajemniczość i cudowny duch oczekiwania na dzień Bożego Narodzenia?

Uważam, że organizowanie takich spotkań przed świętami nie jest pozytywnym zjawiskiem. Ta tradycja jest bardzo dobra, ale… po świętach. Nie było jeszcze święta, dziecko jeszcze się nie urodziło, a my idziemy w odwiedziny. Nawet w sowieckie czasy w szkole choinki noworoczne nikt nie stawiał przed świętami Bożego Narodzenia. Osobiście odczuwam żal, że przed świętami organizowane są spotkania opłatkowe i nawet chodzę na nie, ale chętnie bym nie szedł.

– Według danych statystycznych Soleczniki są jednym z niewielu miast Litwy, gdzie w ostatnich latach liczba mieszkańców nie maleje, lecz wzrasta. Czy możemy to samo powiedzieć o parafii solecznickiej?

Historycznie parafia solecznicka jest bardzo stara, aczkolwiek sformowana na nowo została w latach 70., gdy utworzono rejon solecznicki. Duża część mieszkańców naszej parafii na święta i w niedzielę wyjeżdża z miasta do rodziców i rodzimych kościołów. Parafia liczy od 8 do 9 tys. wiernych, natomiast w nabożeństwach niedzielnych ogółem uczestniczy ok. tysiąca osób. Drugim zjawiskiem, które zauważyłem, jest krótkotrwałość obecności człowieka w kościele. To tak samo jak człowiek przystępuje do biegu na długim dystansie: pierwsze 10 km biegnie w dobrym tempie, ale im dalej, tym bardziej zwalnia. Podobnie dzieje się z naszą wiarą. Jak przyjechałem do Solecznik, to zauważyłem, że niektórzy chodzili do kościoła stale, a później zniknęli, czyli co? Zmęczyli się? Tak samo jest i z przyjęciem komunii świętej, bierzmowania. To wszystko jest krótkotrwałą pobożnością. W wierze jest potrzebna stałość, jak pokarm dla organizmu człowieka. Nawiązując natomiast do danych statystycznych, to chciałbym poinformować, że w ubiegłym roku było 40 ślubów, 100 chrztów, 100 pogrzebów. Do pierwszej komunii świętej przystąpiło 120 dzieci.

– Kościół katolicki przeżywa okres braku powołań kapłańskich. Tymczasem za ostatnie 15 lat w solecznickiej parafii mamy zanotowane aż cztery powołania. Mamy czym się szczycić?

Przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę, że liczba powołań na świecie wzrasta kosztem Afryki i Ameryki Południowej. Maleje liczba powołań w Europie, to prawda, dlatego nasz solecznicki wynik może być powodem do radości i dumy.

– Jednym z symboli świąt jest szopka. Jak dawno ksiądz zaczął kolekcjonować szopki i co posłużyło inspiracją do tego niecodziennego hobby?

Zaczęło się od tego, że kiedyś otrzymałem w prezencie szopkę. Z biegiem czasu liczba sprezentowanych szopek wzrastała, na dodatek sam zacząłem nabywać szopki, no i trochę tego uzbierało się. Ucieszyłem się, gdy mi zaproponowano zrobić wystawę szopek w pałacu Balińskich w Jaszunach. Ekspozycja, do obejrzenia której serdecznie zapraszam wszystkich czytelników „Tygodnika Wileńszczyzny”, będzie czynna od 17 grudnia.

Rozmawiał Andrzej Kołosowski

<<<Wstecz