Rolnicy zadowoleni z efektów akcji protestacyjnej

Cierpliwość się wyczerpała

Ubiegły tydzień minął pod znakiem masowych akcji protestacyjnych poszczególnych grup zawodowych i społecznych. Ostrzegawcze strajki przeprowadzili wykładowcy i studenci, nauczyciele, przewoźnicy, ale najbardziej spektakularną akcję w całym kraju zorganizowali rolnicy, którzy swymi stalowymi rumakami we wtorek, 26 listopada, wyjechali na ulice stolicy i innych miast kraju. Jak ocenił Jewgienij Balul, przewodniczący Wileńskiego Rejonowego Oddziału Związku Rolników Litwy, główny cel akcji, polegający na zwróceniu uwagi społeczeństwa na problemy producentów żywności, został osiągnięty.

Zmasowany przejazd traktorów ulicami miast kraju stanowił drugi etap pokojowej akcji protestacyjnej rolników. Na pierwszym etapie zainicjowano stawienie zielonych krzyży, mających zwrócić uwagę na krytyczną, a w ocenie większości rolników, katastrofalną sytuację na wsi.

Krzyż – ratunkiem przed zagrożeniem

U niektórych stawienie zielonych krzyży wywołało pewne kontrowersje, bo krzyż jest symbolem chrześcijaństwa i jest to nietykalna świętość. Jonas Talmantas, przewodniczący Związku Rolników Litwy, nie widzi jednak w tym niczego złego. Na łamach prasy tłumaczył, że od wieków ludzie na Litwie w czasach głodu, biedy, pomoru i zagrożenia szukali ratunku pod tym znakiem. Zielone krzyże są stawiane nie tylko na Litwie, ale też w Niemczech, gdzie rolnicy też nie są zadowoleni z polityki rządu względem sektora rolniczego. Według organizatorów akcji, w ciągu niespełna miesiąca w kraju ustawiono ponad 10 tys. zielonych krzyży.

Mottem przewodnim akcji protestacyjnych jest hasło: „Litwo, twa wieś obumiera” (Lietuva, tavo kaimas miršta). I właśnie takie hasła były umieszczone na traktorach, które wytoczono na ulice miast. Przez Wilno przejechały 53 stalowe rumaki z rejonu wileńskiego oraz solecznickiego (8). Część rolników z solecznickiego dołączyła też do protestujących w Oranach. Punktem zbiórki traktorów był plac przed centrum handlowo-usługowym „Link Molėtų” w Rzeszy w rejonie wileńskim. Zainteresowanie środków masowego przekazu akcją było ogromne i zebrani rolnicy rozdawali wywiady na prawo i lewo. Nie była to łatwa sprawa, gdyż nie nawykli do tego rodzaju „pracy”, ale tyle krzywdy i goryczy w nich się zebrało, że milczeć dalej było nie sposób.

– Nasza cierpliwość się wyczerpała. Rolnicy i tak ledwo wiążą koniec z końcem, a tymczasem rządzący chcą jeszcze bardziej zacisnąć pętlę na szyi – mówili jeden przez drugiego. – Chcą zwiększyć podatki, pozbawić nas tańszego oleju napędowego itd., ale niech najpierw zwrócą uwagę na samowolę i dyktat przetwórców, którzy są jak kleszcze na naszych spracowanych ciałach – wylewali swe gorzkie żale.

Zdaniem rolników, wymagania wobec nich są takie same jak w innych rozwiniętych krajach europejskich, ale bezpośrednie dopłaty są o wiele niższe. Zadaniem polityków i rządu jest więc doprowadzenie do wyrównania tych niezrozumiałych i dyskryminujących różnic.

Zgromadzeni niejako z żalem, ale i zazdrością porównywali sytuację rolników w Polsce i na Litwie.

– Rolnik w Polsce za straty z powodu suszy otrzymuje 250 złotych za hektar (prawie 60 euro), a na Litwie 7 euro. Za miedzą producentowi mleka płacą 43 ct za litr mleka, a u nas 18-20 ct.

Balul przytoczył wymowny przykład, że od rolnika skupuje się zboże po 10-20 centów za kilogram, a tymczasem za pół bochenka chleba naszpikowanego różnymi dodatkami E w sklepie zapłacimy ponad euro. – Taka sama sytuacja jest ze skupem mięsa. Nam płacą euro za kilogram wołowiny, a ile kosztuje ona w sklepie? – utyskiwał rolnik.

Zaczniemy bekać i dostaniemy czkawki

– Na Litwie produkcja rolna jest jedną z najczystszych w Europie. Chcemy i nadal produkować zdrową żywność, ale to nie my odpowiadamy za to, co trafia na stół konsumenta i nie my ustalamy ceny – przekonywał lider podwileńskich rolników. – Nie my do artykułów żywnościowych dokładamy różne dodatki, od których niedługo zaczniemy bekać i dostawać czkawki – wypalił jednym tchem. Według rozmówcy, niektórzy rolnicy próbowali sami sprzedawać mięso na rynku, ale wtedy w trybie obowiązkowym musisz korzystać z usług rzeźni, a ta zdziera skórę nie tylko ze zwierzęcia. Za zdarcie skóry z woła musisz zapłacić 100 euro, a z owcy – 50!

Kamal Zulfijew, przewodniczący Solecznickiego Rejonowego Oddziału Związku Rolników Litwy, zwrócił uwagę, że sytuacja jest katastrofalna nie tylko z powodu niskich cen skupu np. mleka, ale też samowoli skupujących. Zmuszają oni rolników do zawarcia umów bez wskazania konkretnej ceny.

Rolnicy mieli też wiele zarzutów i do środków masowego przekazu. Często w artykułach, relacjach bądź reportażach sugerowały one, że to z winy rolników ceny w sklepach stale rosną, to oni rzekomo najbardziej zanieczyszczają środowisko, toną w zbytku i rozjeżdżają mercedesami. Zdaniem „oskarżonych”, rolników rozjeżdżających luksusowymi samochodami na palcach rąk można policzyć i są to właściciele wielkich przedsiębiorstw rolnych, zajmujących się zresztą nie tylko rolnictwem. Absurdem są też zarzuty co do zanieczyszczenia środowiska (dochodziło do tego, że hodowców bydła oskarżało się o to, że krowy zbytnio psują powietrze). Nawozów sztucznych nie używa się przesadnie dużo, a to z tej prostej przyczyny, że kosztują drogo. Niektórym też oczy kłują nowoczesne traktory, ale, jak twierdzili rolnicy, nie są one ich własnością tylko banków. Owszem, korzystają z nich, ale za ich użytkowanie płacą słone odsetki. Zresztą stalowy rumak potrzebuje dodatkowego technicznego wyposażenia, które też kosztuje krocie.

Nie weterynaryjne, a represyjne

Wiele gorzkich słów padło pod adresem służby weterynaryjnej.

– Od sześciu lat w kraju panuje pomór świń. Wieprzów nie zezwala się hodować. Wolimy przywozić mięso z Chin, Egiptu, a najwięcej z Polski. Czy my sami nie potrafimy wyhodować prosiaka, jesteśmy inwalidami? – nie kryjąc emocji mówił jeden z protestujących. – Nasze służby weterynaryjne zamiast zająć się zwalczaniem choroby, zajmują się prześladowaniem i karaniem tych, którzy po kryjomu, na własne potrzeby, wieprza hodują. To nie weterynaryjne służby, a represyjne.

Współpraca, zrozumienie i poparcie

Przewodniczący Wileńskiego Rejonowego Oddziału Związku Rolników Litwy z przebiegu i efektów akcji jest zadowolony.

– Główny cel został osiągnięty. Zasygnalizowaliśmy swe problemy, teraz piłeczka jest po stronie decydentów. Na naradzie w Związku Rolników postanowiliśmy nie przeprowadzać ogólnokrajowej akcji protestacyjnej w grudniu i nie jechać traktorami pod Sejm. 12 grudnia br. w Parlamencie Europejskim ma być dyskusja na temat wyrównania dopłat bezpośrednich, a więc zaczekamy – podsumował przewodniczący oddziału.

Wyraził on podziękowanie funkcjonariuszom policji, dzięki eskorcie których akcja przebiegła bez ekscesów i żadnych incydentów. Słowa uznania skierował również pod adresem władz samorządowych rejonu wileńskiego i Wydziału Rolnego.

– Spotkaliśmy się ze zrozumieniem i poparciem z ich strony. Rolnicy z innych rejonów zazdroszczą nam owocnej współpracy z samorządem, który nigdy nie zostawił nas samym sobie i w miarę możliwości zawsze służył pomocą – z satysfakcją odnotował Balul.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciach: krzyż jako ratunek w czasach głodu, biedy, pomoru i zagrożenia;
protestujący alarmowali o katastrofalnie niskiej cenie skupu produktów rolniczych i samowoli skupujących
Fot.
autor

<<<Wstecz