VII Zaduszki Wileńskie w Olsztynie z udziałem „Mejszagolanek”

Piękniejszej na tym świecie nie ma ziemi

Towarzystwo Przyjaciół Wilna i Ziemi Wileńskiej w Olsztynie, na którego czele stoi młody prezes Piotr Bojarski swoją działalnością wykracza poza obszar lokalny. Zrzesza nie tylko starsze pokolenie Kresowian, ale zaciąga w swe szeregi młodzież. I to z powodzeniem. W kalendarzu udanych przedsięwzięć stałe miejsce mają Zaduszki Wileńskie.

Listopadowa zaduma sprzyja organizowaniu spotkań połączonych ze wspominkami. W tym celu właśnie powstały Zaduszki Wileńskie. Mają za zadanie przywołać z pamięci tych, co na Kresach zostali, na których grobach zapala się w ten sposób symboliczny znicz, bo przecież to, że tak wielu musiało wyjechać, nie znaczy, że zapomnieć. Klimat zaduszkowych wspomnień jest osnuty wokół ważnych wydarzeń historycznych, co roku innych.

Z racji na przypadającą w tym roku 200. rocznicę urodzin Stanisława Moniuszki, myślą przewodnią Zaduszek było życie i twórczość kompozytora. Towarzystwo Przyjaciół Wilna i Ziemi Wileńskiej w Olsztynie, wspierane przez młodzież z V Liceum Ogólnokształcącego im. Wspólnej Europy przygotowało treściwy montaż słowno-muzyczny „Ze Śpiewnika Domowego Stanisława Moniuszki”, a zespół wokalny „Mejszagolanki” przyprawił wszystko szczyptą Moniuszkowskich miniatur.

W pięknej sali olsztyńskiego zamku od średniowiecznych ścian komnaty Kopernika odbijały się słowa poezji, życiorysu kompozytora, a potwierdzeniem muzycznego geniuszu były znane i lubiane pieśni: „Prząśniczka”, „Złota Rybka”, „Kozak”, czy „Kum i Kuma”. Całość prezentowała się niezwykle emocjonalnie. Zwłaszcza, że w część artystyczną włączyła się młodzież. Dialogowane wiersze połączyły pokolenia i – ramię w ramię – obok siebie do wspólnej recytacji stanęli seniorzy i licealiści. Wspaniały przykład wychowania, wykraczający poza mury szkoły, a co najważniejsze sposób na przekazanie pałeczki. Błysk w oku młodych ludzi i ich zaangażowanie świadczą o tym, że naprawdę są zainteresowani dziejami swoich przodków i widzą siebie w roli kontynuatorów tradycji.

Ja jestem stąd...

O ile pierwsza część koncertu, poświęcona Moniuszce upłynęła w dość podniosłej atmosferze, o tyle drugą zdominowały emocje. Bo nie można ukryć łez słysząc bliskie i kochane dźwięki, a pytanie „Wilno, czy ty pamiętasz mnie” uporczywie wraca, mimo iż od repatriacji minęło tyle czasu...

W koncercie zatytułowanym „Jestem stąd” zespół „Mejszagolanki” zabrał słuchaczy na niezapomniany spacer po wileńskich ulicach, po Mejszagole, po znanych zakątkach rodzinnych domów, by w końcu, z całą mocą potwierdzić, że na całym świecie nie ma piękniejszej ziemi, niż ziemia ta, rodzinna ziemia ma...

Pomiędzy uczestnikami spotkania bardzo szybko zawiązała się nić porozumienia, co jest charakterystyczne i zrozumiane tylko dla Kresowiaków. Wspólny śpiew, taniec („Bo ja Wilno w sobie mam”) i poczęstunek wileńskim, czarnym chlebem połączył wszystkich jak jedną rodzinę. Bo tak właśnie jest, niezależnie od tego gdzie „jest się stąd”.

– Od czterdziestego szóstego roku nie miałem tyle Mejszagoły, co dzisiaj – powiedział po koncercie pan Marian, który w wieku 14 lat wyjechał z rodzinnych Bortkuszek, niedaleko Mejszagoły. Wiele osób podchodziło później, by opowiedzieć swoją historię, podziękować za wzruszenia i zapewnić o swojej sympatii. Serdeczna atmosfera spotkania udzieliła się młodszym i starszym, dziadkom i wnukom, bo żadna siła nie jest w stanie wydrzeć z duszy miłości do kraju lat dziecinnych, który zawsze zostanie święty i czysty...

– Szanowni Państwo, Krzyżacy nigdy nie zdobyli olsztyńskiego zamku, a Mejszagolankom się to udało! Zdobyły zamek – powiedział po koncercie prezes TMWiZW Bojarski, wywołując tym samym salwę śmiechu i burzę oklasków.

W wydarzeniu wzięli m. in. udział: Władysław Kałudziński – pełnomocnik wojewody warmińsko-mazurskiego ds. kombatantów i osób represjonowanych, Krzysztof Marek Nowacki – warmińsko-mazurski kurator oświaty oraz Józef Zysk – wiceprezes Związku Piłsudczyków RP, który wygłosił niezwykle emocjonalne przemówienie, o ważnym symbolu, jakim jest serce Piłsudskiego na wileńskiej Rossie.

Olsztyn zdobyty

Dla „Mejszagolanek” występ w Olsztynie to przede wszystkim poznanie fantastycznych ludzi. Otoczone przez cały pobyt bardzo troskliwą opieką Pawła Bielinowicza (wiceprezes TMWiZW) i Grażyny Klempki, zawiązały przyjacielskie więzi z tymi, którzy tak wiele swojego czasu poświęcają na ocalanie pamięci i budowanie dobrych relacji z obecnymi mieszkańcami Wileńszczyzny.

– Trudno wyrazić słowami naszą wdzięczność za serdeczne przyjęcie nas w mieście Kopernika i Feliksa Nowowiejskiego, przeżyłyśmy fantastyczny czas, nasze piosenki zostały dobrze przyjęte. Wspaniała organizacja, obecność mediów świadczą o randze Zaduszek, tym bardziej cieszymy się, że i my zostawiłyśmy tu swoją cząstkę. Olsztyn będzie budzić w nas dobre wspomnienia i mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wrócimy – mówiła uśmiechnięta Jasia Mackiewicz, kierowniczka „Mejszagolanek”.

Organizatorzy zadbali też o to, by przybliżyć historię miasta. Zadbała o to niezwykle sympatyczna przewodniczka, pałająca autentyczną miłością do miasta – Anna Krawczyńska. Szeroki uśmiech, fachowa wiedza i elastyczność w planach, to jej wizytówka.

– Olsztyn, miasto pruskie z 1353 roku, odkrył przed nami wiele ciekawych historii i znaczących mieszkańców. To ważna część historii zachowana w zabytkowych kamienicach, zamku z duchem Kopernika i przepięknymi zakątkami, cieszymy się, że mogłyśmy to poznać i zobaczyć – opowiadała Waleria Adamajtis, która jako historyk docenia możliwość poznania dziejów odwiedzanych miast.

Na Rozogi!

Droga powrotna do Wilna przechodzi obok miejscowości Rozogi, zamieszkałej przez niezwykle gościnnych i serdecznych Warmiaków, wśród których prym wiedzie proboszcz – ks. prał. Józef Midura. Dzięki uprzejmości księdza proboszcza „Mejszagolanki” nie odmówiły sobie przyjemności i zaszczytu zaśpiewania w miejscowym kościele pw. św. Marii Magdaleny. Piosenki wileńskie, drogie każdemu, nie tylko temu, kto się w Wilnie urodził – jak zwykł mawiać ks. prałat Józef Obrembski – stały się hymnem wdzięczności Panu Bogu i ludziom za ten niezwykły dar wzajemnej obecności i za Wilno, które tak mocno zakotwicza się w sercu.

Ważnym momentem było zapalenie zniczy przy pomniku żołnierzy wyklętych, gdzie na pamiątkowej tablicy widnieją nazwiska profesora, zamordowanego przez komunistów, i „Łupaszki” wraz z towarzyszami broni. Cześć Polsce, cześć – zaśpiewały ze wzruszeniem „Mejszagolanki”, potwierdzając tym samym, że duma z przynależności narodowej nie wygasa z czasem. I że wszędzie tam, gdzie są Polacy, jest cząstka Polski.

Monika Urbanowicz

Na zdjęciu: „Mejszagolanki” podczas zdobywania zamku olsztyńskiego
Fot.
olsztyn24.pl

<<<Wstecz