Instytut Pileckiego stanął w Berlinie

Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której apeluje, by na świecie ustanowiono Międzynarodowy Dzień Bohaterów Walczących z Totalitaryzmem. Ma on być obchodzony 25 maja – w dniu egzekucji przez komunistów w Polsce rotmistrza Witolda Pileckiego.

Rotmistrz Pilecki jest uznawany za jednego z najbardziej dzielnych i mężnych żołnierzy polskich w historii. Kresowiak. Walczył o Polskę od najmłodszych lat we wszystkich wojnach, jakie wypadło prowadzić odradzającemu się państwu polskiemu. Już jako 17-latek wziął udział w walkach polskiej samoobrony Wilna, która wyparła Niemców z miasta w roku 1918. Potem mężnie ścierał się z bolszewikami pod legendarnym zagończykiem i partyzantem Jerzym Dąbrowskim „Łupaszką”. W latach 1918-1921 już jako żołnierz WP wziął udział w wojnie z nawałą bolszewicką, walcząc m.in. w Bitwie Warszawskiej (po niej wziął udział na ochotnika w akcji, która do historii przeszła jako „bunt Żeligowskiego”).

Po wybuchu II wojny światowej bił się w kampanii wrześniowej z Niemcami (pod jego dowództwem ułani w jednej z walk zniszczyli 7 niemieckich czołgów i 2 nieuzbrojone samoloty). Potem była konspiracja, AK, Powstanie Warszawskie, a jeszcze wcześniej niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz, dokąd Pilecki dał się złapać dobrowolnie, by tam prowadzić konspirację i zebrać dowody o zbrodniach Niemców.

Z obozu zbiegł brawurowo, spełniając założoną misję pokazania światu niemieckie bezeceństwa i ludobójstwo. Po wkroczeniu Sowietów na tereny Polski przeszedł do drugiej konspiracji, stając się żołnierzem, którym historia potem dodała przydomek niezłomnych. W roku 1947 komunistom udało się aresztować polskiego żołnierza niezłomnego. Był okrutnie torturowany, rozstrzelany w stylu stalinowskim – strzałem w tył głowy na terenie więzienia. Miejsce pochówku nieznane do dziś.

Nieznany i zapomniany był przez ponad pół wieku. Dziś jednak nazwisko polskiego bohatera jest z dumą czczone nie tylko nad Wisłą, ale staje się ono znane również w Europie i na świecie. Po ostatniej deklaracji PE będzie symbolem wszystkich bohaterów, którzy gdziekolwiek na świecie odważyli się walczyć z ustrojami totalitarnymi. Dzień jego męczeńskiej śmierci zostanie bowiem Międzynarodowym Dniem Bohaterów Walczących z Totalitaryzmem.

W tym miesiącu rząd polski uroczyście otworzył w centrum Berlina pierwszy zagraniczny oddział Instytutu Pileckiego, którego zadaniem będzie upowszechnianie historii z uwzględnieniem zapomnianych bohaterów. Docelowo takie placówki powstaną jeszcze w Izraelu i USA.

Niewątpliwe sukcesy polskiej polityki historycznej zabolały jednak niektórych „ludzi nauki”, którzy alergicznie reagują na promocję bohaterów nie z ich bajki. Tak oto profesor Jan Grabowski, historyk znany z tego, że upowszechnił na świecie face newsa o 200 tysiącach Żydów, którzy mieli być zgładzeni przez Polaków w ostatniej wojnie, z furią zaatakował swego niemieckiego kolegę po fachu Jochena Boehlera za to, że ten pochwalił pomysł otwarcia w stolicy Niemiec Instytutu pod wezwaniem polskiego bohatera. „Będzie on narzędziem w rękach polskich nacjonalistów” – pouczał niemieckiego historyka Grabowski, który w przeszłości był przyłapany niejednokrotnie na manipulacjach i półprawdach. Głosi owe namiętnie, choć stosuje przy tym uniki. Mianowicie unika dyskusji, przed którą się rejteruje (pewnie z braku argumentów), jak to było chociażby w przypadku polskiego ambasadora w Szwajcarii Jakuba Kumocha. Ambasador, specjalista od liczb, wezwał Grabowskiego do publicznej dyskusji nad mityczną liczbą 200 tysięcy, jednak Grabowski nie stawił się, uznając przeciwnika za niegodnego rangą tudzież niewystarczająco kompetentnego.

Jeszcze bardziej jednak upust swym prymitywnym odruchom psychicznym w stosunku do Żołnierzy Niezłomnych (albo zwanych jeszcze Wyklętych) dała inna pani profesor – Joanna Senyszyn. Profesor, uchodząca w Polsce za żywy eksponat komunizmu, przeniesiony z epoki słusznie minionej w czasy współczesne, nazwała polskich bohaterów „bandą wyrzutków” i „gwałcicieli”. Myślała pewnie, że w ten sposób ponownie zszarga ich godność, gdy tymczasem sama tylko potwierdziła własną „markę” stemplowaną sierpem i młotem.

Ani Grabowski, ani Senyszyn, ani tuzin innych „ludzi nauki” i animatorów „pedagogiki wstydu” nie wygrają z Pileckim. „Nawet gdyby pani Senyszyn zjadła tysiąc kotletów, to i tak nie będzie miała siły, by zatrzymać lub wykrzywić prawdę o Niezłomnych” – napisał jeden z polskich publicystów, dodając do swego wpisu (żeby było na piśmie), że nie wolno zabronić nikomu robić z siebie idioty.

Bardzo trafnie. Część „ludzi nauki”, ludzi w rzeczy samej małych i marnych, próbuje dalej walczyć z polskimi legendarnymi postaciami, z nacjonalistyczną, jak mówią, wersją polskiej historii.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz