Zawsze wierni „Piątce” mają sobie wiele do powiedzenia

Spotkanie z jubileuszami w tle

Spotkanie absolwentów „Piątki”, które od jedenastu lat tradycyjnie odbywa się w ostatnią niedzielę czerwca, jeszcze raz potwierdziło, jak są one oczekiwane. W minioną niedzielę, 30 czerwca, na placyk przyszkolny starego, a tak kochanego gmachu na Piaskach antokolskich, przybyło prawie 40 osób i wszyscy mieli sobie wiele do powiedzenia.

W tym roku dwie starsze promocje świętowały swój jubileusz. Są to absolwenci lat 1954 i 1964. Natomiast promocja roku 1950 od lat 30 tradycyjnie spotyka się w ostatnią sobotę czerwca na Placu Katedralnym, przy dzwonnicy. Był to pomysł nieodżałowanego śp. Jana Pakalnisa. Nie ma już głównego organizatora tych małych, ale jakże ważnych spotkań. Ostatnio co roku kogoś ubywało. Stanisława Kociełowicz, która przybywa ze Szczecina, zgodnie z tradycją ich promocji poszła na Plac Katedralny. Była sama. To właśnie Jan Pakalnis swego czasu rzucił hasło: jeśli z nas zostanie ktoś jeden, to i tak przyjdzie na spotkanie do szkoły i na Plac Katedralny. Sprawdziło się. Nie ma Jana Pakalnisa, kronikarza szkolnego „Piątki”, nie ma Bronki Kowalczyk, skromnej koleżanki szkolnej, córki dzielnego legionisty, bohatera, nagrodzonego Krzyżem Virtuti Militari i dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Po raz pierwszy zabrakło Haliny i Antoniego Pytlewiczów, małżeństwa szkolnego, które przeżyło razem ponad 60 lat. Małżonkowie niemal razem odeszli – najpierw Halina, potem Antoni. Ich spotkanie na chmurce dzieli zaledwie półtora miesiąca. Odeszli tego roku też Wiktor Zielenow i Łucja Mołczanowicz.

Chwilą ciszy oddano hołd ich pamięci. Była to też okazja, aby przypomnieć tych, którzy byli zaangażowani w organizację corocznych spotkań. Od niedawna nie ma z nami Piotra Szulskiego oraz jego żony Haliny z domu Kosteckiej. To w ich gościnnym domu przed dwunastu laty po raz pierwszy spotkali się ci, którzy uważali, iż należy zachować pamięć o legendarnej szkole i o niezwykłej sile ducha jej absolwentów. W tym gronie była też śp. Jadwiga Kudirko, dziennikarka, autorka wspaniałych książek historycznych i krajoznawczych z Wilnem w tle, śp. Staszek Krzywicki, śp. Jan Pakalnis, jak też ci, którzy obecnie są zgromadzeni w Towarzystwie „Zawsze wierni „Piątce”: Hanna Strużanowska, Barbara Znajdziłowska, Janina Subocz, Jan Kaszkiewicz oraz niżej podpisana.

Następne spotkania nieformalne odbywały się w gościnnym domu pani Hanny. Wspomnienia o pierwszych krokach powstania Towarzystwa, w obliczu tak szybkiego odejścia naszych kolegów są po prostu nieodzowne. Podczas spotkania w szkole uhonorowano osoby, które ostatnio zostały nagrodzone wysokimi odznaczeniami Państwa Polskiego za utrwalenie polskości, co się również łączy z działaniem na rzecz „Piątki”, a obecnie Gimnazjum Inżynieryjnego im. Joachima Lelewela.

Hanna Strużanowska-Balsienė z rąk prezydenta RP Andrzeja Dudy w uroczystej atmosferze otrzymała Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi RP, Złotym Krzyżem Zasługi RP zostali odznaczeni Roman Rotkiewicz oraz Jan Pakalnis (pośmiertnie).

Faktycznie niniejszy rok jest jubileuszowym dla całej szkoły – powstała w roku 1944 i zaliczy tej jesieni 75 lat swego istnienia.

Spacerek po szkole, starej, ale jakże kochanej.

– Poręcze te same, tylko gwoździ mosiężnych ubyło. Te gwoździe przeszkadzały zjeżdżać po poręczy – zauważył Janusz Pilść, znany oftalmolog, obecnie mieszkający w Warszawie, który przyjechał na jubileusz swej klasy z promocji roku 1954 i na spotkanie ze szkołą. Pan Janusz podczas swych przyjazdów do Wilna przechadza się też inną ścieżką – do Ponar. Tutaj, 12 maja 1942 roku został zamordowany jego brat Heniek Pilść, razem z 42 uczniami Gimnazjów im. Adama Mickiewicza i im. Króla Zygmunta Augusta, członkami Związku Wolnych Polaków.

Ryszarda Romanowska mieszka w Łodzi, z zawodu jest pedagogiem, wiele lat poświęciła dzieciom specjalnej troski. W Wilnie pamiętają ją doskonale i z wdzięcznością starsi członkowie zespołu „Wilia”. Była wśród założycieli polskiego zespołu artystycznego. Razem z Zofią Subocz-Kuncewicz uczyły się poloneza i mazura a z czasem uczyły nowy narybek. Rysia po ukończeniu „Piątki” jeszcze dwa lata pracowała jako nauczycielka w polskiej szkole w Rzeszy.

– Bardzo martwiłam się, czy zdążę przekazać uczniom temat, a ponieważ nie miałam zegarka, więc w torebce nosiłam budzik wzięty z domu i sprawdzałam według biegnących minut czy zdążę odpowiednio „rozłożyć” temat. Gdy powstał polski zespół, to żadne trudności nie były przeszkodą. Biegłam z Rzeszy na szosę, zimą przez zaspy śniegu, na szosie „głosowałam” przy jadącej do Wilna ciężarówce, by podwiozła. Podczas próby w zespole zrzucałam z siebie cały ciężar przeżytego dnia – opowiada Rysia.

Stanisławie Kociełowicz, z domu Kowalewskiej, niedawno przyznano kolejny stopień wojskowy – podpułkownika. Pani Staszka jest znaną działaczką w organizacjach kombatanckich, w których piastuje wysokie kierownicze stanowiska. W szkolnych spotkaniach bierze udział co roku, niezależnie od tego czy ma złamaną rękę, czy jest po niedawnej operacji. Tym razem pani Stanisława miała okazję przypomnieć swoją koleżankę szkolną Teresę Skupiównę-Stundis, która za działalność na rzecz polskości została skazana na 5 lat więzienia, zaś sama Staszka – na osiem. (Trudne, dramatyczne koleje losu obu szlachetnych wilnianek zostały opisane w książkach „Zawsze wierni „Piątce”, cz. 1 i 2). Podpułkownik Kociełowicz będzie też brała udział w wydarzeniach poświęconych 75. rocznicy operacji „Ostra Brama”, gdzie podczas uroczystego apelu na Rossie zamierza przeczytać wiersz Teresy Skupiówny, poświęcony powojennej manifestacji uczniów „Piątki” przy Sercu Marszałka.

W rozmowach kolegów nie mogło zabraknąć tematu walki o zachowaniu na Antokolu Gimnazjum im. Joachima Lelewela, jakim żyli podczas ostatnich czterech lat. Żyli nadzieją. Niestety. Mimo wielu starań, gimnazjum zostało przeniesione do dzielnicy Żyrmuny, natomiast staraniem radnych samorządu m. Wilna z ramienia AWPL-ZChR na Antokolu, na ul. Borowej, powstanie polsko-rosyjska szkoła początkowa.

Hanna Strużanowska uważa, że nasze skromne siły mogą się też przydać w początkach pracy tej szkoły. Możemy w rozmowach z mieszkańcami tej dzielnicy miasta opowiadać, że powstaje nowa szkoła, a faktycznie może tu powstać ośrodek polskości, który powinniśmy wspierać.

– Już i tak polska szkoła na Antokolu wraz z jej przejściem na Żyrmuny, utraciła pierwszaków, więc trzeba to nadrabiać – mówiła podczas spotkania z kolegami ze szkolnej ławy.

Fryderyk Szturmowicz również uważa, że nie musimy zostać na uboczu początków pracy nowej szkoły, zwłaszcza jeśli zauważymy jakieś niedogodności w komunikacji czy innych sprawach, możemy apelować do władz miasta.

Danuta Lipska, prezes Twórczego Związku Polskich Malarzy na Litwie „Elipsa”, przypomniała, że w dawnych czasach polska szkoła początkowa działała w Wołokumpiu. Tam pracowała jej mama Ludmiła Szadzianiec.

– Jakże ciekawie było tam zorganizowane życie szkolne, mama szykowała z dziećmi twórczość amatorską, gdzieś dostawała stroje krakowskie dla dzieci, uczyła ich tańców, deklamacji, prowadziła zajęcia plastyczne. Ja również mogę nowej szkole jako plastyk, gdy zajdzie potrzeba, pomagać – proponuje pani Lipska.

Do kolejnych spotkań – życzyliśmy sobie. Jeszcze tylko spacerek po podwórzu szkolnym. W ciągu tego roku wyrósł przy szkole blok wielomieszkaniowy. Stanął w tym miejscu, gdzie za dawnych czasów znajdowała się słynna szkolna działka, laureatka wielu wystaw, wypieszczona przez uczniów i wspaniałą nauczycielkę biologii Bełłę Biber.

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciu: tradycyjnie na dziedzińcu legendarnej szkoły
Fot.
Jerzy Karpowicz

<<<Wstecz