Pretendenci żądają sprawiedliwego zwrotu swej ziemi

Żal, rozgoryczenie i gniew

Dwie środy z rzędu – 19 i 26 czerwca – przy gmachu stołecznego samorządu protestowali mieszkańcy Wilna, żądając zwrotu swej ojcowizny, o którą walczą już od ponad 25 lat. Właścicielom ziemi ze wsi Nowosiołki (obecnie dzielnica Bołtupie) z przynależnych im 60 ha zwrócono tylko 16. W podobny sposób zostali pokrzywdzeni mieszkańcy Stawiszek, leżących po prawej stronie Wilii Turniszek, Oszkińców, Antokola. Dołączyli oni do protestujących z Nowosiołek, by przypomnieć o należnej im własności.

Jak informował „Tygodnik Wileńszczyzny”, mieszkańcy byłej wsi sznurowej Nowosiołki najpierw przy stołecznym samorządzie zorganizowali pikietę, a za tydzień przeprowadzili wiec, do którego dołączyli pretendenci z innych miejscowości. „Zwróćcie ziemię właścicielom, nie oddawajcie naszej ziemi mafii”, „Żądamy sprawiedliwości”, „Ziemię prawowitym właścicielom” – takie i podobnej treści hasła widniały na plakatach, które przyniosło ze sobą kilkudziesięciu protestujących. Doprowadzeni do ostateczności ludzie domagali się zatrzymania bezprawia i zwrócenia tego, co im się według litery prawa należy.

Do protestujących wyszli radni z ramienia AWPL-ZChR Renata Cytacka i Zbigniew Maciejewski. Dołączyła do nich również Danuta Narbut, zastępca dyrektora administracji stołecznego samorządu. Tłumaczyła zebranym, że gdy zwrot ziemi nadzorował były wicemer Jarosław Kamiński do zwrotu był przygotowany obszar ziemi o powierzchni 17 ha. Niestety, później w ciągu 2,5 lat AWPL-ZChR była w opozycji, a rządzący cofnęli tę decyzję pod płaszczykiem rzekomej obrony interesu publicznego.

– Czynimy starania, aby odwołać to krzywdzące i godzące w interesy mieszkańców postanowienie, ale na to potrzeba czasu i cierpliwości – powiedziała Narbut. Zapewniła jednak, że przedstawiciele AWPL-ZChR uczynią wszystko, by sprawiedliwości stało się zadość.

Chociaż i nikłą, ale nadzieję wciąż mają i pretendenci, którzy wystosowali skargi do prezydenta elekta Gitanasa Nausėdy, premiera Sauliusa Skvernelisa, przewodniczącego Sejmu RL Viktorasa Pranckietisa, ministra rolnictwa Giedriusa Surplysa oraz mera stolicy Remigijusa Šimašiusa.

Lucja Ostapenko, jedna z głównych organizatorek protestów, poinformowała, że dotychczas protesty pretendentów były ignorowane i nikt nie raczył odpowiedzieć, co będzie dalej z ich ziemią.

– Nie zamierzamy poddawać się i nie zrezygnujemy ze swej własności i do końca będziemy walczyli o przysługujące nam prawa obywatelskie. Przecież w Konstytucji jest zapisane, że własność jest nienaruszalna – z przejęciem mówiła Ostapenko. Dodała, że liczy na reakcję pierwszych osób w państwie, do których wystosowano listy z wołaniem o pomoc.

Do wiecujących miał wyjść zastępca mera Vytautas Mitalas. Jako liberał z przekonania powinien bronić praw własności, ale, niestety, zignorował ludzi zebranych na wiecu i do nich nie wyszedł. Ci odebrali to jako wyraz arogancji, braku szacunku i niedopełnienia obowiązków służbowych.

– Nie tego po nowej władzy spodziewaliśmy się, a przecież mer podczas kampanii wyborczej obiecał, że będzie bronił interesów każdego wilnianina – z rozgoryczeniem mówili zgromadzeni.

Do protestujących podeszła natomiast młoda radna Ieva Kačinskaitė-Urbonienė. Porozmawiała z ludźmi, starała się zrozumieć istotę problemu, rozdawała swe wizytówki, zachęcając zwracać się do niej bezpośrednio. Obiecała, że wraz z radną Cytacką i innymi spróbuje zaspokoić żądania pretendentów, zgodnie z obowiązującym prawem. Zebrani dziękowali radnej i prosili, aby słowa dotrzymała...

Jan Kaszkiewicz bezskutecznie ubiega się o zwrot hektara lasu w Wołokumpiach.

– Były premier Adolfas Šleževičius sprywatyzował parcelę obok mojej ziemi, a mnie nie zezwalają. Czyli są równi i równiejsi – z głębokim żalem w głosie mówił sędziwy mężczyzna. Dodał, że proponują mu, by wziął gdzieś tam jakiś las. – Nie chcę żadnych krzaków, a chcę odzyskać swą prawowitą ojcowiznę – mówił oburzony i podniecony pan Jan.

Czesław Tomaszewicz stał się swoistym symbolem walki o swoje. Posiadał 44 ha na Antokolu. Zwrócono mu znikomą część. – Jedna 9-arowa działka znajduje się pod linią wysokiego napięcia, a mniejszą o połowę dali w miejscu, gdzie przebiega kanalizacja – mówił Tomaszewicz. Dodał, że z powodu swej nieustępliwości jest stale nękany przez różne służby. – Zostałem ukarany grzywną w wysokości 150 euro za rzekome zagarnięcie 30 cm państwowej ziemi. Nie zrobiłem tego. Postawiłem tymczasowy ruchomy płot i na krótko go przesunąłem, by mieć dostęp do skrzynki elektrycznej – skarżył się Tomaszewicz.

Jan Paszkiewicz na wiec przyszedł wraz z żoną Weroniką. Oboje są w zaawansowanym wieku. Nogi odmawiają posłuszeństwa, więc wzięli ze sobą składane krzesełko, z którego korzystali na zmianę.

– Męczymy się od 1991 roku. 1,5 ha ziemi nam nie zwrócono. Otrzymujemy po 200 euro emerytury, a za zwrócony kawałeczek marnej ziemi płacimy do tysiąca euro podatków. Mamy dzieci i wnuków, ale nie możemy im przekazać ziemi należącej do nas z dziada pradziada – z bólem w głosie mówili seniorzy. Pani Weronika dodała, że jej mąż tę niezwróconą ziemię niegdyś orał i zasiewał. – Państwo powinno dbać, troszczyć się i bronić swych obywateli, a nie krzywdzić – lamentowała dalej. – Mamy liczną rodzinę w Polsce. Jak przyjeżdżają do nas krewni, to nam współczują i nas żałują. Jednocześnie nijak nie mogą zrozumieć jak taka krzycząca niesprawiedliwość może dziać się w samym środku Europy!

Ludzie, którzy przyszli na wiec wypowiedzieli wiele gorzkich słów, z których lał się żal, rozgoryczenie oraz gniew. Mówili, że nie mają nic do stracenia i o swoje będą walczyć. Protesty spotkały się ze sporym zainteresowaniem środków masowego przekazu zarówno z Litwy, jak i Polski. Sprawa więc została nagłośniona i na pewno będzie miała rezonans. Organizatorzy protestu są tym podbudowani i zapowiadają szerszą akcję protestacyjną przed gmachem parlamentu.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciu: przed gmachem stołecznego samorządu protestowało kilkudziesięciu przedstawicieli byłych wsi – Nowosiołki, Stawiszki, Oszkińce, Stawiszki
Fot.
Marlena Paszkowska

<<<Wstecz