Kto z was będzie jak burbulas?

Lider partii rządzącej Ramūnas Karbauskis postanowił więcej już nie być fair wobec swych politycznych oponentów, dlatego w zeszłym tygodniu upowszechnił list otwarty, w którym postraszył Litwinów powrotem do władzy... Landsbergisa. Vytautasa Landsbergisa.

W piśmie zawarł dwie tezy. Po pierwsze, zadeklarował, że jeżeli jego partia przegra wybory do PE, a jej kandydat – Skvernelis nie wygra prezydentury, to Partia Chłopów wycofa się – jak by to nie wyglądało karkołomnie – z koalicji rządzącej. Wówczas, wiadomo, rząd oczywiście padnie. Konsekwencją tego będzie utworzenie rządu mniejszościowego konserwatystów. A wtedy będzie tak, jak było, straszył dalej wyborców Karbauskis. Będzie mianowicie wszechwładztwo i arogancja jaskółczej partii, nepotyzm i korupcja, i w ogóle przejęcie na nowo państwa przez jedną opcję polityczną.

Ale to nie koniec jeszcze straszenia. Prawdziwy sztych w nerkę konserwatystom Karbauskis zadał (i to jego druga teza) twierdząc, że, jeżeli wybory prezydenckie wygrałaby ich kandydatka Šimonytė, to państwem tak naprawdę z tylnego siedzenia rządziłby Vytautas Landsbergis, jak to czyni w przypadku Grybauskaitė.

Lider Partia Chłopów przypomniał przy tym, że to właśnie profesor „pakišo” (czyli podsunął) Litwie na poprzednich wyborach Grybauskaitė. Odświeżył wyborcom w pamięci słynną wypowiedź Landsbergisa: „Niech Dalia odtąd będzie Lietuvos Dalia”. Wypowiedź ta bardzo niedwuznacznie sugerowała, że wcześniej to Dalia nie była Lietuvos, ale konserwatyści ją rozgrzeszają i wydają certyfikat lojalności. Dalia oczywiście nie jest osobą nieinteligentną, więc doskonale rozumiała, że certyfikat konserwatystów nie był za darmo. Został wystawiony po to, by, gdy już zajmie urząd, pełniła polityczną wolę swych mocodawców. Robiła to gorliwie, trzeba przyznać. I Karbauskis to teraz wytknął swym zajadłym oponentom.

Wzbudził tym samym ich furię. Konserwatyści zaczęli go oskarżać, że robi naciski na wyborców swym szantażem. Przedstawia im fałszywą alternatywę wyboru pomiędzy Skvernelisem a Landsbergisem. Warto jednak zapytać, dlaczego konserwatyści tak zapierają się, tak wstydzą się swego założyciela i honorowego prezesa? Otóż odpowiedź jest oczywista. Landsbergis jest ikoną konserwatystów, ale zarazem jest też ich balastem wyborczym. Tworzy dla niej swym negatywnym emploi społecznym wręcz nieprzebity szklany sufit, który blokuje partię na szerszy niż tylko konserwatywny elektorat. To zaś może pozbawić partię Landsbergisów szansy na sukces w wyborach prezydenckich.

Landsbergis senior bowiem jest ikoną tylko dla twardego wyborcy konserwatystów. A więc ikoną jest tylko dla z grubsza 15 proc. Litwinów (tyle Landsbergis zebrał w wyborach prezydenckich w okresie swej chwały). Obecny dość wysoki ranking konserwatystów oscyluje gdzieś w granicach 25 proc., co jest jednak zbyt mało, by myśleć o przejęciu schedy po Grybauskaitė. Należy więc szukać i odwoływać się również do wyborcy niekonserwatywnego, na którego, niestety, nazwisko Landsbergisa często działa jak czerwona płachta na byka.

Stąd też tak intensywne wypieranie się przez konserwatystów swej ikony. Šimonytė zapewnia, że z Landsbergisem widuje się tylko na ogólnych imprezach i w ogóle w ostatnim czasie rozmawiała z nim tylko raz. Nie o polityce, oczywiście, tylko o fiołkach i niezapominajkach, czyli grzecznościowo o niczym. Sam „posądzony” też zareagował na oskarżycielski list Karbauskisa. Zapewnił, że z Grybauskaitė, jeżeli już gadał, to tylko o kwiatkach i, oczywiście, nigdy a to nigdy nią nie sterował. Zarzut zaś, że będzie sterować Šimonytė, gdyby ta wygrała wybory, nazwał „balos burbulas” (czyli błotnistym bąbelkiem). „Metan z dna jest tylko metanem, ani to nawóz, ani energia. (...) Najprawdopodobniej jest to próba odnowienia wrogości wobec rzekomego niszczyciela radzieckich kołchozów [taka metka przylgnęła do Landsbergisa w okresie transformacji, gdy za czasów rządów konserwatystów rozkradano mienie pokołchozowe – przyp. autora]. A tym samym sposób, by pomóc w zdobyciu punktów dla swego kandydata. Boże dopomóż, to znaczy, bożku Perkunasie” – odciął się sarkastycznie Karbauskisowi profesor.

Cóż, konsternacja konserwatystów jest duża. Ryzykowne zagranie va banque Karbauskisa (przegrać wybory przecież to nie sztuka) wyraźnie ich zaskoczyło. Nie zdążyli na czas schować swej ikony, która mimo sędziwego wieku jest ciągle bardzo aktywna medialnie.

87-letni Landsbergis nadal śmieszy, tumani, przestrasza i nie daje się zaszufladkować. Zobaczymy, jaki „burbulas” wyniknie z jego aktywności dla konserwatystów...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz