„Idy Teatralne” z udziałem uczniów z progimnazjum JPII
Z wiarą w słuszność polskiej sprawy
Polskie Studio Teatralne przygotowało w tym roku spektakularne obchody Międzynarodowego Dnia Teatru. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Przez cały marzec bowiem wystawiane były sztuki, odbywały się spotkania towarzyszące dostosowane do wieku i potrzeb każdego widza. Bo „Idy Teatralne” są właśnie po to, by poprzez sztukę nauczyć się inaczej patrzyć na świat.
Gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli, /Jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną /W ogrodzie świata byśmy zobaczyli – pisał Czesław Miłosz w tryptyku „Nadzieja”. To lepsze i mądrzejsze spojrzenie stało się punktem wyjścia dla organizatorów święta teatru. Trafili w sedno, bo widownia podczas spektakli była wypełniona.
Poproszona o podsumowanie, kierownik PST Lilia Kiejzik stwierdziła, że dumą napawa ją fakt, iż mimo szerokiej gamy propozycji na spędzanie wolnego czasu, młodzi ludzie wybierają teatr.
– W ciągu miesiąca wielokrotnie zaprosiliśmy widzów na randkę z teatrem. W każdej z wystawianych sztuk można było znaleźć propozycję dla siebie. Niewątpliwą perełką była oczywiście premiera sztuki wyreżyserowanej przez Sławomira Gaudyna „Kolega Mela Gibsona”, ale zainteresowaniem cieszył się też „Ziuk” w wykonaniu Edwarda Kiejzika, siedem razy wystawiliśmy „Kopciuszka”, mogę śmiało stwierdzić, że wychowaliśmy pokolenie rozumiejące teatr – opowiada Lilia Kiejzik, zaznaczając, że po raz pierwszy „Idy Teatralne” odbywały się przez cały miesiąc i okazało się, że to bardzo dobry pomysł.
Młodzi dla młodych
Dla nastoletnich adeptów sztuki teatralnej z Progimnazjum im. Jana Pawła II w Wilnie udział w „Idach” to niepowtarzalna szansa na zaprezentowanie się na prawdziwej, „dorosłej” scenie. Wystawili spektakl przygotowany na listopad ubiegłego roku, jako hołd złożony Niepodległej, z okazji 100. rocznicy jej urodzin.
Powtórzenie go z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru miało jednak podwójny wymiar. Po pierwsze warto było pokazać szerokiej publiczności finalny efekt wielotygodniowych przygotowań, a po wtóre, 26 marca – to akurat dzień, kiedy pod Arsenałem w Warszawie członkowie Grup Szturmowych Szarych Szeregów odbili z rąk gestapowców swojego kolegę – „Rudego”.
Tak więc wszystkie znaki na niebie i ziemi sprzyjały temu, by spektakl oparty na „Kamieniach na szaniec” mógł zaistnieć podczas tak ważnego wydarzenia teatralnego.
A kiedy trzeba stanąć do walki
Nad scenariuszem, reżyserią, nagłośnieniem i światłem pracowały trzy niestrudzone i nietuzinkowe nauczycielki: Nadieżda Rusiecka, Małgorzata Wasilewska, Bożena Ustjanowska, nad stroną muzyczną Alicja Rogielewicz. Oszlifowały uczniów na tyle, że wydobyły z nich i talent, i umiejętności, a nawet brak tremy...
Spektakl był niesamowitą lekcją historii. Niemal przez cały czas na widowni panowała cisza (co nie zawsze się zdarza, gdy dominuje młodzież), skupienie, a w oczach tych nieco wrażliwszych pojawiały się łzy... Bo o tych wydarzeniach nie można mówić bez emocji. W ciągu zaledwie 45 minut wszyscy mogli doświadczyć entuzjazmu, wiatru nadziei i radości, plątającego się we włosach świeżo upieczonych maturzystów, a zaraz potem wybuchów bomb i wojny z całym jej okrucieństwem. Piękne i mądre przedstawienie wydobywające na światło dzienne tyle prawdy o ludziach, którzy w obliczu niebezpieczeństwa jednoczą się, walczą w imię wyższego celu. I to dzisiaj imponuje młodym ludziom. Potwierdzili to grający w spektaklu uczniowie. Na ten moment przestali być Jurkami, Tomkami, Karinami, Justynami z ósmej czy szóstej klasy – stali się Zośką, Rudym, Aleksem, Baśką...
Dla Lilii Kiejzik to bardzo ciekawy eksperyment. Stworzenie mostu pomiędzy rówieśnikami, tymi grającymi i tymi oglądającymi, to sposób na docieranie ze słowem do każdego zakamarka duszy.
– Młodzi aktorzy grają dla młodych ludzi. To działa mobilizująco na obie strony, wzbudza szacunek dla pracy kolegów, a jednocześnie pozwala na odnalezienie się po „tej drugiej stronie”. I w efekcie ten, który stał na scenie już wie, jak się czuje aktor i na co zwraca uwagę, a ten który siedzi na widownie wie, że i on może spróbować swoich sił na deskach teatru... – taki to edukacyjny wymiar sztuki, z uśmiechem stwierdza reżyser i kierownik PST.
Nieustannie na scenie
„Idy Teatralne” przeszły do historii jako nieustający tryumf sztuki nad codziennością. Rozumieją to zwłaszcza ci, którzy co kilka dni biegli na spotkanie z Melpomeną, w dodatku kursując pomiędzy Trokami a Wilnem, a nawet Jaszunami. Bo marcowe spotkania z teatrem odbywały się głównie pod dachem Pałacu Kultury (Troki) i Domu Kultury Polskiej (Wilno). Wystawa plakatów przygotowana przez Teatr im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie wyeksponowana była w Trokach. Tam też finiszowano miesiąc teatralny sztuką „Zaręczyny”, wystawioną przez Teatr Królewski w Trokach.
Oprócz organizatorów niebagatelną rolę odegrali sponsorzy, dzięki którym możliwe stało się miesięczne świętowanie. Specjalne podziękowanie skierowane jest do Senatu RP, wspierające działania Polskiego Studia Teatralnego poprzez Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie”, a także Departamentu ds. Mniejszości Narodowych Litwy, Ambasady i Konsulatu RP, Domu Kultury Polskiej i restauracji „Sakwa”.
Z okazji Dnia Teatru publiczność po spektaklach: „Ta, co nie zginęła” i „Ziuk” częstowała się smakowitym tortem ufundowanym przez PST.
Jak przystało na niezmordowaną ekipę PST, opadnięcie kurtyny po Idach nie oznacza błogiej bezczynności. Już bowiem w dniach 12-14 kwietnia w Warszawie wystawiony będzie „Kopciuszek”, a od maja rusza kolejny ważny projekt „Poniedziałki na Pohulance”. Oj, będzie się działo...
Monika Urbanowicz
Na zdjęciach: piękne i mądre przedstawienie wydobywające na światło dzienne tyle prawdy o ludziach
Fot. Roman Niedźwiecki