Zakończy się Santa Pilietybe?

12 maja będziemy mieli nie tylko pierwszą turę wyborów prezydenckich, ale też odbędzie się w tym dniu referendum w sprawie możliwości zachowania litewskiego obywatelstwa w sytuacji nabycia przez beneficjenta paszportu z Pogonią obywatelstwa któregoś z państw Unii Europejskiej bądź NATO.

Jak wskazują badania, zainteresowanie referendum jest bardzo duże. Aż 65 proc. respondentów zapowiada w nim swój udział. Wiąże się to zapewne z tym, że Litwa już od dobrej dekady (od momentu tak naprawdę wstąpienia do UE) jest krajem emigrantów. Państwem, które według wszelkich badań, np. Eurostatu, jest najbardziej wyludniającym się krajem w całej Unii Europejskiej. Ten mało zaszczytny status oznacza z kolei, że całe rzesze naszych współobywateli i ich rodzin są potencjalnie zainteresowane sprawą podwójnego obywatelstwa, bo referendum w gruncie rzeczy do tego się sprowadza. W sytuacji bowiem, gdyby udało im się zakotwiczyć w nowej ojczyźnie i pozyskać jej obywatelstwo, automatycznie wyłoniłby się problem utraty litewskiego paszportu, jako że nasza Konstytucja nie przewiduje prawa do posiadania dwóch paszportów.

Rozumieją to litewscy politycy, dlatego już od wielu sejmowych kadencji temat nie schodzi z wokandy politycznej. Nie schodzi, ale jednocześnie nie posuwa się ani o jotę do przodu, grzęznąc w jałowych dyskusjach i populistycznych obietnicach polityków, „zmartwionych” losami emigrantów i pustoszejącą ojczyzną. A nie posuwa się dlatego, że litewscy politycy, czcząc w jednej sytuacji Konstytucję niemal jak boga, w innej z kolei na nią za przeproszeniem po prostu kichają.

Zgodnie z literą naszej Konstytucji prawo do dwóch paszportów mogą nabyć tylko szczególnie zasłużone dla Litwy indywidua, a te przypadki mają być „szczególnie rzadkie”. Taka jest wykładnia naszego Sądu Konstytucyjnego. Co gorsza, zapis o wyłączności posiadania jedynie litewskiego obywatelstwa został wpisany do szczególnie chronionej części litewskiej Ustawy Zasadniczej, dlatego jego zmiana jest możliwa jedynie drogą referendum.

Litewscy politycy o tym wiedzą, ale nie przeszkodziło to im w przeszłości w majstrowaniu prawa tak, by ominąć Konstytucję i podwójne obywatelstwo wprowadzić do systemu prawnego w naszym kraju niejako tylnymi drzwiami. Próbę taką podjął swego czasu poseł Arminas Lydeka. Ułożył on w swej chytrej głowie plan banalny, który zresztą odpowiadał ówczesnym oczekiwaniom społecznym. Przyjąć taką Ustawę o obywatelstwie, której by przyświecały dwa cele. Cel „A”: przyznać prawo do podwójnego obywatelstwa Litwinom. Cel „B”: nie przyznać takiego prawa litewskim Polakom i Rosjanom. Planem „C” było nadać pozory konstytucyjności nowemu prawu. By tego dokonać, Lydeka (nie był to by „szczupakiem” – ryba, ale drapieżna) tak skonstruował swoją autorską ustawę, że do „szczególnie rzadkich” przypadków, które obligują do podwójnego obywatelstwa, wciągnął de facto wszystkich obecnych obywateli Litwy narodowości litewskiej i jednocześnie z tej kategorii wyłączył praktycznie wszystkich Polaków i Rosjan (z małym wyjątkiem Polaków z Kowieńszczyzny).

W taki oto sposób „lydekowa” Ustawa o obywatelstwie weszła nawet w życie, bo bublowi prawnemu ochoczo przytaknął Sejm, ale żywot miała krótki. Została bowiem skierowana do Sądu Konstytucyjnego, który niemiłosiernie zmiażdżył i zdruzgotał wręcz to „dzieło”, uznając go (jak dobrze pamiętam) aż w 30 proc. przypadków za niekonstytucyjne. Co z pewnością na długie lata zostanie absolutnym antyrekordem w państwie, gdy chodzi o tworzenie nowego prawa przez parlamentariuszy Bursztynowej Republiki (w tym przypadku bardziej by pasowało słowo „bananowej”).

Tak surowy werdykt sędziów litewskiego Trybunału Konstytucyjnego oznaczał, że „dzieło” nadawało się już tylko na tapety do lydekowej toalety. Jako pamiątka i żywy eksponat partactwa i bezwstydnego przepychania przez litewskich polityków prawa, jawnie dyskryminującego obywateli nie należących do dominującej narodowości.

Lydeka, majstrując zapamiętale przy podwójnym obywatelstwie, tym samym aż o dwie kadencje opóźnił to, co było od samego początku nieuchronne. Czyli referendum, które pozwoli na zmianę Konstytucji i tym samym otworzy drogę do tym razem legalnej, a nie kombinatorskiej zmiany prawa tak, by wszyscy obywatele Litwy niezależnie od narodowości nabyli prawo do podwójnego obywatelstwa, co prawda, wyłącznie w krajach UE albo NATO. Ale taki bezpiecznik szczególnie w aktualnej sytuacji geopolitycznej jest zrozumiały i akceptowalny.

W ten sposób, miejmy nadzieję, skończymy wreszcie z litewską wersją „Santa Barbary”, czyli niekończącym się serialem pod tytułem: „Jak sknocić sprawę podwójnego obywatelstwa”.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz