Kaziuki-Wilniuki w Lidzbarku Warmińskim obchodziły jubileusz

Nie zdradzimy Cię, Wileńszczyzno

Każdy jubileusz pozwala na to, by wspomnieć o tym, jakie były początki tego wydarzenia. Jubileusz Kaziuków-Wilniuków na Warmii i Mazurach jest wydarzeniem znaczącym nie tylko dla regionu, ale i dla całej Polski. Dla tych wszystkich miejsc, gdzie biją serca wileńskie. Przed 35 laty zapoczątkowana w Lidzbarku Warmińskim tradycja powędrowała w Macierz. Tegoroczne święto kaziukowe odbyło się w miniony weekend.

Girlandy obwarzanek wiszą niby zbroje,
a jarmark przypomina wiosenne kwitnienie,
samodział wszystko ładzi w myślące desenie,
wszystkiego można dostać, co moje – to twoje!

– tak opisywał wileński kiermasz poeta Witold Hulewicz, związany w okresie międzywojennym z Wilnem. I tak to święto przetrwało do dziś. Może nieco uwspółcześnione, bardziej skromne, ale duchowo bliskie. Girlandy obwarzanek, serca lukrowane, palmy wileńskie, kindziuki i świąteczny nastrój – to jest to, z czego słynie Kaziuk.

W pięciu miastach – Kętrzynie, Olsztynie, Szczytnie, Bartoszycach, no i oczywiście podczas gali w Lidzbarku Warmińskim – widzowie nie zawiedli. Na spotkanie z prawdziwym wileńskim Kaziukiem, przybyli jak na największe święto. Spotkali tu wielu znajomych, których nie widzieli przez cały rok.

Występ Polskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Ojcowizna” był rewelacją. Widzowie wiedzieli, że zespół ten powstał niedawno, a stworzyli go weterani reprezentacyjnego zespołu „Wileńszczyzna”, stworzonego przez niezastąpionego śp. Jana Mincewicza. Ale zaskoczeniem było to, że tak wielu młodych artystów dołączyło do weteranów. Zespół ma grupę taneczną, kierowaną przez znaną choreograf zespołów wileńskich Teresę Andruszkiewicz, niegdyś uczennicę legendarnej choreograf „Wilii” Zofii Gulewicz. Szczyci się własną kapelą pod kierownictwem Krzysztofa Stankiewicza. Całością zaś i licznym chórem kieruje Wioletta Leonowicz, która wiele lat poświęciła zespołowi „Wileńszczyzna”. Występ „Ojcowizny” – to donośny hymn poświęcony umiłowaniu Ziemi Wileńskiej. To umiłowanie przetrwało lata wśród artystów, wśród tych, którzy zmuszeni byli po wojnie opuścić rodzinne strony. Gdy śpiewano „Święte słowa mojej Matki – mnie Polakiem stworzył Bóg”, lub „Nie zdradzimy Cię, Wileńszczyzno”, u niejednego widza łza się po policzku potoczyła. Przepiękny „Żal” Fryderyka Chopina był hołdem pamięci dla Jana Mincewicza i jego dorobku artystycznego.

Jakże aktualne są słowa Adama Mickiewicza z Pieśni Wajdeloty: „Płomień rozgryzie malowane dzieje,/Skarby mieczowi spustoszą złodzieje,/ Pieśń ujdzie cało”.

„Kapela Wileńska”, która ma ponad 35 lat, jest zawsze młoda, sympatyczna, z miejsca zdobywająca sympatię całej sali. Chłopaki na scenie są wyluzowani, sypią kawałami, a jednocześnie zmuszają widza do wspomnień o Wilnie, które pozostało w ich sercach. Wykonują nostalgiczne piosenki o trudnym losie repatrianta, o tęsknocie do ziemi rodzinnej. Kierownik „Kapeli Wileńskiej” Romuald Piotrowski jest jednym z założycieli „Kapeli”. Razem z braćmi Gerardem i Waldkiem Łatkowskimi grał od początku, a nieco później dołączył do nich Zbigniew Sinkiewicz, a ostatnio – skrzypek Krzysztof Szturo, syn kierownika kapeli „Wilii” Henryka Szturo.

Co roku „nasze dziecko”, jak nazywają zespół „Perła Warmii” gawędziarze Ciotka Franukowa (Anna Adamowicz) i Wincuk Bałbatunszczyk (Dominik Kuziniewicz), sprawiają nam i widzom miłą niespodziankę – wystawiają obrazek taneczno-wokalny. Tym razem były to „Zapusty w karczmie podwileńskiej”. Kierownik zespołu Paweł Sadowski, który jest też dyrektorem domu kultury, nie będąc kresowiakiem, pięknie kultywuje wileńskie tradycje i folklor, a te zapusty są tego dobitnym przykładem.

Tyle o występach zespołów. A przecież na kiermaszu kaziukowym były piękne palmy rodzin Kunickich, Wisz¬niewskich, były serca lukrowane, inne przepiękne rękodzieła, które zawsze cieszą się powodzeniem u naszych rodaków.

Olsztyn już od dwóch lat zwołuje miłośników Kaziuka i Wilna do Kortowa, miasteczka studenckiego. Wygodna sala, dużo miejsca na spotkania rodaków. Pani Czesława, małżonka założyciela i pierwszego prezesa Stowarzyszenia Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej prof. Zbigniewa Jabłonowskiego, bywała stale na kaziukowych spotkaniach z mężem i bywa nadal na Kaziuku, chociaż pana profesora nie ma z nami. Pani Czesława jest kontynuatorką działalności męża. Przekazała wór czapek, własnoręcznie dzierganych – to jej dar dla dzieci z domu dziecka na Wileńszczyźnie. Wzrusza, gdy napomknęła, że od prawie miesiąca po raz pierwszy wyszła z domu… Przybył też aktualny prezes Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej Paweł Bielinowicz.

Serdeczne słowa pod adresem kresowiaków, swych rodaków, padły od prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza. Bywa z nami prawie każdego roku i nie ukrywa, że jest zauroczony występami zespołów z Wilna. Jest wiele ciepła w jego słowach, co nie dziwi, bo jego korzenie rodzinne sięgają Wileńszczyzny.

Z Olsztyna nasza ekipa wyruszyła do Szczytna. I tutaj tyleż serdeczności, tyleż ciepła i wzruszeń. Motorem tych spotkań na przecudnej Ziemi Szczycieńskiej jest Janina Surgal, rozkochana w kresach, która potrafiła zapalić do Kaziuka cały region. To właśnie tutaj przybył prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Dariusz Bonisławski, pod którego patronatem tegoroczne Kaziuki na Warmii i Mazurach się odbywały. Wiele serdecznych słów padało pod adresem mieszkańców, niegdyś przybyłych z Wileńszczyzny. I już wcale nie jest tajemnicą, że wśród burmistrzów, starostów, kierowników różnych szczebli są ludzie wywodzący się z Ziemi Wileńskiej.

Nowym dyrektorem domu kultury w Bartoszycach jest Kamil Runiewicz. Ten młody wilniuk był szczególnie wzruszony występami naszych artystów. Zresztą wypełniona do ostatniego miejsca sala też.

No i szczególny jubilat – Lidzbark Warmiński. Tyle przepięknych chwil przeżyliśmy w latach poprzednich w tym mieście, tyleż wzruszeń było obecnie. Sięgając wspomnieniami do pierwszych lat, dziś można powiedzieć o Kaziukach organizowanych na „wariackich papierach” – bez doświadczenia i możliwości finansowych. Był pomysł i szczytna idea, ale już wtedy było wiadome, że to chwyci i przetrwa. Do dziś spotykamy osoby, które na swych barkach niosły ciężar organizacyjny pierwszych Kaziuków. Są to: Jolanta Adamczyk, która niezależnie od stanowiska, jakie piastowała w Domu Kultury, zawsze miała tyle pomysłów i energii, że czujemy się w Lidzbarku jak w swym domu. Każdego roku jest też z nami Władysław Strutyński, jeden z pomysłodawców organizacji ściągnięcia wileńskiej tradycji do Lidzbarka.

Każdego roku jest z nami Jacek Protas, poseł na Sejm RP, przed laty Marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskiego, jeszcze wcześniej – starosta powiatu… Niegdyś stwierdził: „Wileńszczyznę wyssałem z mlekiem matki”. I to się potwierdza mimo upływu lat.

Jubileuszowe Kaziuki-Wilniuki swoją obecnością zaszczycili też: aktualny Marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskiego Gustaw Marek Brzezina, wicewojewoda Sławomir Sadowski, burmistrz Lidzbarka Warmińskiego Jacek Wiśniowski.

Z ich udziałem w przepięknej Oranżerii Kultury (spadek zabytkowy po biskupie Ignacym Krasickim) odbyła się konferencja prasowa, w której wzięli udział dziennikarze Jadwiga Podmostko („Kurier Wileński”), Renata Dunajewska (polska audycja Radia Litewskiego), Romuald Mieczkowski (redaktor kwartalnika „Znad Wilii”, organizator spotkań poetyckich „Maj nad Wilią”, poeta), Krzysztof Renik (redaktor I Programu Polskiego Radia, autor programu „Świat Kresów”) i niżej podpisana. Jestem wdzięczna za możliwość prezentacji książki „Zawsze wierni „Piątce” 2”.

Tegoroczne Kaziuki-Wilniuki odbyły się pod honorowym patronatem marszałka Senatu RP Stanisława Karczewskiego, prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Dariusza Bonisławskiego, jak też marszałka województwa Gustawa Marka Brzezina, wojewody Artura Chojeckiego.

35 lat istnienia w Polsce święta ku czci Królewicza Kazimierza – to piękna i wzruszająca historia Kresów, która powinna rozwijać się i wzbogacać.

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciach: tak się bawi Kapela Wileńska;
kolejka po „serca kaziukowe”;
organizatorzy i kierownicy zespołów razem z prezesem Stowarzyszenia „Wspólnoty Polskiej” Dariuszem Bonisławskim (w centrum)
Fot.
Paweł Salamucha

<<<Wstecz