Przez żołądek do… Francji

Świąteczna atmosfera już zawitała do naszych domów. Jeszcze kilka dni i kuchnie wypełnią się aromatycznymi zapachami potraw wigilijnych oraz bożonarodzeniowych i sylwestrowych wypieków. W większości domów przygotowanie świątecznego stołu jest domeną kobiet. Łukasz Palkowski, maturzysta z Gimnazjum im. Józefa Ignacego Kraszewskiego w Wilnie, wielki miłośnik kuchni, od lat jest w domu kulinarną „prawą ręką” mamy.

Poezja i muzyka, harcerskie przygody z dziećmi i młodzieżą, do tego fotografia i… kulinaria – wszystkie te dziedziny Łukasz potrafi połączyć w jedną wielką pasję. Nie ukrywa, że teraz, gdy niecałe pół roku dzieli go od egzaminu dojrzałości, to przede wszystkim poczuwa się do obowiązku, solidnie się uczyć. – Nauka nigdy nie sprawiała mi problemów, ale w ostatnim czasie czuję, że np. do matematyki muszę się sporo przyłożyć – w rozmowie z „Tygodnikiem” opowiada Łukasz, zaznaczając, że ze swoich pasji raczej nie zrezygnuje i ze wszystkich sił będzie dążyć do upragnionego celu – studiów w kolegium gastronomicznym we Francji.

Poezja i muzyka

Łukasz Palkowski niedawno powrócił z warsztatów artystycznych w Białymstoku, które wieńczyły 27. edycję Konkursu Recytatorskiego dla Polaków z Zagranicy „Kresy”. Został laureatem III miejsca. Jak stwierdził, nie jest do końca zadowolony z wyniku, choć bardzo ceni tygodniowe warsztaty, które zgromadziły 30 młodych uczestników z różnych krajów.

– To bardzo ciekawe doświadczenie: poznanie rówieśników z innych krajów. Niektórzy z nich nie uczęszczają do polskiej szkoły, a polski język i historię poznają na dodatkowych zajęciach w szkołach sobotnich i niedzielnych. Tak naprawdę, to podziwiałem ich zamiłowanie do polskości i starania, jakie wkładają, aby poznawać rodzimą kulturę. Np. w tym roku po raz pierwszy udział w „Kresach” wzięli młodzi ludzie z Kirgistanu – podkreślił Łukasz, który nie krył, że, szykując się w tym roku do konkursu, postawił sobie cel – wyjazd na warsztaty do Białegostoku.

– Gdy tylko moja polonistka, Wanda Andruszaniec, zaproponowała mi udział w „Kresach”, zgodziłem się, ale powiedziałem, że muszę tak się przygotować, żeby zwyciężyć i wyjechać do Białegostoku – wspomina maturzysta i podkreśla, że ponieważ bardzo lubi recytować wiersze, to bardzo przydatny był dla niego tydzień pracy z zawodowymi aktorami i wykładowcami akademickimi. – Artykulacja głosek, interpretacja utworu, a nawet wejście na scenę i odpowiednie z niej zejście, postawa ciała, gesty – to wszystko ma ogromne znaczenie dla przekazu utworu – zauważa uczeń, który już drugi rok z rzędu trafił na zajęcia do Białegostoku.

Łukasz Palkowski kocha recytację, lubi dzielić się własną interpretacją poezji z publicznością. Trema go nie przeraża, tylko dodaje mu motywacji i niesamowitego uczucia satysfakcji. Z kolei muzyka (ukończył szkołę muzyczną gry na saksofonie, a teraz II rok uczęszcza na dodatkowe zajęcia gry na fortepianie, w jazzowej interpretacji utworów), jak twierdzi, jest czymś, co zatrzymuje wyłącznie dla siebie.

– Bardzo lubię grać, ale nie widzę siebie na scenie. Owszem na harcerskich kominkach i w wąskim gronie przyjaciół sięgam po gitarę. Niemniej jednak wolę grać dla siebie. W przeciwieństwie do innych moich pasji, jak recytacji poezji, czy też kulinarii: tym chcę się dzielić z innymi – opowiada Łukasz.

Drożdżówka bez drożdży

Popularność Łukasz Palkowski zdobył, gdy w wieku 13 lat założył blog „Kuchnia Łukasza”, na którym zaczął zamieszczać swoje przepisy na różne dania. To dość nietypowe: nastolatek spędza wśród garów godziny i na dodatek zaczyna sam wymyślać różne dania. Zamiłowanie do gotowania zawdzięcza babci – śp. Marii Palkowskiej, z którą po raz pierwszy, w wieku 6 lat upiekł murzynka.

– Zawsze lubiłem dobrze zjeść i do dzisiaj pozostałem łakomczuchem. Pamiętam, że przybiegałem do babci Marysi z krzykiem „Babciu, chcę czegoś smacznego” albo „Daj mi, proszę, coś do jedzenia”. A przecież każda babcia rozpieszcza swoje wnuki podkarmianiem. Podobnie było i ze mną. Po tym, gdy upiekłem z babcią ciasto, a miałem wówczas 6 lat, zrozumiałem, że podoba mi się gotowanie. Choć, muszę przyznać, nie od razu poszło mi „jak po maśle” – śmieje się Łukasz i dodaje: – Pamiętam, że moim pierwszym wypiekiem było ciasto drożdżowe bez… drożdży. Znalazłem przepis, a że nie wiedziałem co to są drożdże, więc, najzwyczajniej w świecie, nie dodałem ich do ciasta. Wyszedł, oczywiście, zakalec. Ale cóż, rodzice z grzeczności, żeby nie zrazić dzieciaka nic mi nie powiedzieli i zbyli lakonicznym: „Można zjeść” i zjedli. O tym, że moje ciasto było zupełnie nieudane, skojarzyłem po kilku latach, gdy już potrafiłem przyrządzić różnorodne potrawy i wiedziałem, do czego służą drożdże.

Łukasz nie ukrywa, że nie wszystko od razu mu się udaje. Niejednokrotnie musiał wyrzucić niedobre wypieki, czy też podkarmić psa sporym kawałkiem mięsa – co nie było powodem do radości dla rodziców. Niemniej jednak z czasem gotowanie go wciągnęło: niejednokrotnie zaskakiwał rodziców, gdy z rana wołał ich na śniadanie, chętnie też się włączał do pomocy mamie przy gotowaniu. Choć, teraz też zdarzają się momenty, gdy np. ręka się podwinie i… wieczko od pudełka z solą odpadnie i pół kilo soli wyląduje w garnku. Wiele się nauczył oglądając filmy w Internecie i programy w telewizji.

Co najbardziej lubi przygotowywać? Nie ukrywa, że to desery są jego domeną. Ale niejednokrotnie też próbował swoich sił w szykowaniu bardziej egzotycznych dań, jak owoce morza, czy też japońskie sushi, które przyrządzał nawet na biwaku harcerskim z kolegami.

– Gotowanie jest dla mnie sztuką pełną artyzmu. Nie lubię zawczasu planować, co np. ugotuję na urodziny dla taty. Idę do sklepu, rozglądam się, jakie są produkty i dopiero wtedy układa mi się w głowie pomysł na danie, który zaczynam realizować – opowiada Łukasz, podkreślając, że gotowanie tak go pochłania, iż nie spostrzega, jak szybko mija czas. Uważa, że danie nie powinno być skomplikowane, trudne i czasochłonne. Stara się wynaleźć sposób, żeby wszystko uprościć i nie spędzać na przygotowaniu posiłków wielu godzin.

Pasja rodzi pasję

Co ciekawe, pasja gotowania zrodziła w Łukaszu także potrzebę nauczenia się fotografowania. Najpierw po to, żeby robić zdjęcia do bloga. Jak przypomina, był tak zafascynowany swoim dziełem, że po powrocie ze szkoły do późnego wieczora siedział w kuchni i przyrządzał danie, potem je fotografował i do porannych godzin swoje popisy zamieszczał na stronie internetowej. Rano, po nieprzespanej nocy, wyruszał do szkoły. Niejednokrotnie jego najbliżsi otrzymali w prezencie na gwiazdkę własnoręczne wypieki o korzennym aromacie. Uważa, że w najbliższym czasie nie obejdzie się bez pierniczków – tak charakterystycznych dla świąt.

Od lat marzy o studiach gastronomicznych we Francji. W tym celu nawet uczy się języka francuskiego. Czy od razu po maturze wyruszy na podbój kraju nad Sekwaną? – jeszcze nie zdecydował. Upatrzył też sobie kolegium gastronomiczne w Kownie, które współpracuje z Francją i często zaprasza wykładowców Francuzów. Może w ciągu roku będę się uczył na Litwie, a potem wyjadę do Francji, jeszcze nie wiem, ale na pewno będę dążył do zamierzonego celu, wszak kuchnia to mój świat – twierdzi Łukasz, który nie stroni od innych zajęć.

Działa w harcerskich i zuchowych drużynach – w Wileńskiej Drużynie Harcerskiej „Wikingi” i „Białe Wilki”, jest zuchmistrzem Wileńskiej Gromady Zuchowej „Rycerze z krainy wilków” i wędrownikiem w Wileńskiej Drużynie Wędrowniczej „Yeti”. Natomiast w dziale harcerskim „Harcerskie Drzewo” prowadzi dla młodzieży zajęcia z fotografii.

– Dostrzec i utrwalić moment – to prawdziwa sztuka, bo do tego należy dopasować odpowiednie oświetlenie, wymyślić ciekawą ekspozycję, a następnie zredagować zdjęcie… Podczas wakacji niejednokrotnie pracowałem jako fotograf na rodzinnych uroczystościach. Muszę przyznać, że ta praca, choć wymaga wiele wysiłku, wcale mnie nie męczy. Czuję satysfakcję, gdy ludzie są zadowoleni, oglądając utrwalone najważniejsze momenty ich życia – dzieli się spostrzeżeniami Łukasz.

Wieczór wigilijny Łukasz spędzi w gronie najbliższej rodziny u babci. Na pewno niektóre dania będą przygotowane przez niego. Na Sylwestra zaś planuje zabawę w gronie przyjaciół. – Jest to czas, żeby nieco odpocząć – mówi Łukasz i przyznaje, że jednym z noworocznych postanowień jest powrót do blogowania, które ostatnio, z powodu braku czasu, nieco zaniedbał. – Chciałbym życzyć, aby w Nowym Roku ludzie byli bardziej szczęśliwi, mniej zabiegani i… wyspani. Natomiast swoim rówieśnikom życzę przede wszystkim udanej matury – stwierdza młody kucharz i już snuje plany na najbliższe dni.

Teresa Worobiej

Na zdjęciu: Łukasz najlepiej lubi przyrządzać desery
Fot.
archiwum Łukasza

CHRISTMAS CAKE – ANGIELSKIE CIASTO ŚWIĄTECZNE

Dużo bakalii, kruche, wysokie, piękne ciasto i niesamowity smak. Smakuje wyśmienicie, a brandy i przyprawy korzenne nadają ciastu cudownego aromatu, który roznosił się na cały dom. Największą rolę w tym cieście grają bakalie. Są nasączane w alkoholu przez co najmniej 24 godziny i w efekcie nadają wyjątkowy, charakterystyczny smak.

Przepis i wykonanie:

1 kg bakalii (u mnie 200 g żurawiny, 300 g rodzynek, 200 g rodzynek Jumbo, 300 g moreli); 150 ml brandy lub inny aromatyczny alkohol; 2 laski cynamonu; 5 jajek M; 200 g masła; 250 g cukru trzcinowego (1 szklanka 250 ml); 170 g mąki pszennej (1 szklanka 250 ml); 150 g mączki migdałowej; 1 łyżeczka proszku do pieczenia; 2 łyżeczki przyprawy korzennej; 1 łyżeczka cynamonu; Sól; 150 g płatków migdałowych; 200 g orzechów włoskich

* * *

Większe bakalie kroimy na mniejsze kawałki. Umieszczamy wszystkie bakalie w miseczce i dokładnie przemywamy ciepłą wodą. Po tym zalewamy je brandy, dodajemy laski cynamonu, przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy w temperaturze pokojowej na co najmniej 24 godziny (Im dłużej tym lepiej. Moje stały 5 dób). Bakalie mają wsiąknąć cały płyn.

Gdy bakalie już będą nasączone zabieramy się za przygotowanie ciasta. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Dno i boki tortownicy o średnicy 21-24 cm wykładamy papierem do pieczenia. Najlepiej, aby papier do pieczenia wystawał 2 cm nad poziomem górnej krawędzi, bo podczas pieczenia ciasto mocno urośnie.

Do wielkiej misy przesiewamy mąkę, mączkę migdałową, proszek do pieczenia, przyprawę korzenną, cynamon, sól. Mieszamy. W innej misie ubijamy za pomocą miksera miękkie masło z cukrem trzcinowym na gładki krem. Dodajemy jajka i ubijamy jeszcze kilka minut. Do jaj z masłem dodajemy składniki sypkie. Miksujemy przez ok. 2 minuty.

Do tak przygotowanego ciasta dodajemy nasączone bakalie (jeżeli na dnie misy, gdzie były bakalie zostało trochę płynu, to nie należy go dodawać do ciasta) i orzechy (płatki migdałowe i orzechy greckie). Mieszamy za pomocą łyżki do połączenia się składników.

Tak przygotowane ciasto przelewamy do wcześniej wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy i pieczemy w rozgrzanym do 180 stopni piekarniku przez ok. 80-90 min. do tzw. suchego patyczka.

Po upieczeniu studzimy i posypujemy cukrem pudrem.

*Czas pieczenia może się bardzo różnić. W zależności od piekarnika i średnicy tortownicy, więc warto już po 70 minutach od czasu do czasu zerkać. Jeżeli widzimy, że wierzch zaczyna się przypalać, a ciasto w środku jest jeszcze surowe, to wierzch ciasta należy przykryć papierem do pieczenia.

Smacznego!

<<<Wstecz