Wizja Orbana a suwerenność według Breżniewa

W Parlamencie Europejskim naciąganą większością głosów przegłosowano wniosek twierdzący, że na Węgrzech jest zagrożona demokracja i państwo prawa, dlatego konieczne jest uruchomienie traktatowego Artykułu 7. wobec tego państwa. Premier Viktor Orban, obecny na przesłuchaniu, z otwartą przyłbicą odciął się intruzom wywodzącym się z neoliberalno-lewackich elit rzucając im prosto w twarz, że nie złamią woli narodu węgierskiego.

Po głosowaniu, w którym zabrakło głosów, by większością 2/3 głosów przegłosować wniosek (wtedy z wyniku wyrzucono głosy posłów wstrzymujących się od głosu zupełnie tak, jakby ich nie było na sali i wówczas „demokracji” stało się zadość – wniosek został przyjęty), większość nieliberalnych polityków i obserwatorów twierdzi, że była to zemsta establishmentu na Orbanie. Zemsta za to, że miał czelność rzucić rękawicę Brukselce w sprawie nielegalnej emigracji. Ba, zrobił to w sposób nader niedelikatny, tylko dosadny, mówiąc wprost i nie przebierając w słowach.

„Powagę sytuacji i krytyczny stan europejskiej cywilizacji odsłonił kryzys migracyjny. Upraszczając skomplikowaną argumentację, powiem tak: musimy zmierzyć się z faktem, że przywódcy Europy są nieudolni. Nie zdołali uchronić Europy przed napływem mas. Elita europejska poniosła klęskę, a symbolem tej klęski jest Komisja Europejska. To zła wiadomość. Dobrą jest to, że dni Komisji Europejskiej są policzone”, powiedział zaledwie kilka miesięcy temu do studentów na XXIX Wolnym Uniwersytecie Letnim w Siedmiogrodzie. Na pewno był to cios dotkliwy, poniżej zdolności akceptacji wolności słowa dzisiejszej eurokracji, dlatego na odpowiedź musieliśmy czekać tylko do czasu zakończenia wakacji w eurolandzie.

Na wspomnianym wykładzie ze studentami Orban powiedział znacznie więcej „herezji” niż ta, którą zacytowaliśmy. Ba, ośmielam się zaryzykować stwierdzenie, że cała wizja dla dzisiejszej pogrążonej w kryzysach Europy, jaką naświetlił młodzieży węgierski szef rządu, była jedną wielką herezją w oczach współcześnie nam rządzących z Brukseli. Mówił bowiem Orban, że „każdy kraj europejski ma prawo do obrony swojej chrześcijańskiej kultury i ma prawo odrzucić ideologię multikulturalizmu; że każdy kraj ma prawo chronić tradycyjny model rodziny, każde dziecko ma prawo do jednej matki i jednego ojca; że każdy kraj ma prawo do ochrony swoich granic i do odrzucenia napływu imigrantów”.

Twierdził też bezwstydnie nieskromnie, że nastąpił właśnie UPADEK CYWILIZACJI EUROPEJSKIEJ. „Europa była kiedyś wielką cywilizacją. Była ośrodkiem władzy kształtującym stosunki światowe. Miała odwagę myśleć, działać, była śmiała i podejmowała się wielkich czynów”. Dzisiaj jest zaledwie cieniem samej siebie, bo „jeżeli przyjrzymy się jej w zakresie ducha religii, to zobaczymy, że wyparła się ona swych chrześcijańskich korzeni”.

Jak do tego doszło? Na to pytanie Orban również udzielił swej odpowiedzi. „Odpowiedź, jaką możemy dać, jest po pierwsze taka, że ta elita odcięła się od swoich korzeni i zamiast budować Europę na jej chrześcijańskich fundamentach, tworzy Europę tzw. społeczeństwa otwartego. W chrześcijańskiej Europie praca była w poszanowaniu, ludzie mieli swą godność, mężczyzna i kobieta cieszyli się równością, rodzina była podstawą narodu, a naród podstawą Europy, państwa zaś gwarantowały bezpieczeństwo swoim obywatelom. W dzisiejszej Europie „społeczeństwa otwartego” nie ma granic, Europejczyków można zastępować przybyszami, rodzina stała się formą współżycia podlegającą wariacjom według dowolnych upodobań, naród zaś, narodowa tożsamość i narodowe uczucia uznawane są za pojęcia negatywne i objaw zacofania, a europejskie państwa nie gwarantują już bezpieczeństwa”.

Mocne, nieprawdaż!

Dalej jest jeszcze lepiej, bo o stanie demokracji w samej Europie, która tak lubi pouczać innych na temat demokracji. Cytuję zatem dalej Orbana. „Nasze osobiste przekonanie o braku demokracji potwierdza fakt, że na Zachodzie powszechne jest ograniczanie wolności słowa oraz cenzura. Liberalna koncepcja wolności opinii rozwinęła się już do tego stopnia, że różnorodność poglądów uważa się za ważną tylko do momentu, w którym ze zdziwieniem stwierdza się, że istnieją odmienne poglądy. Liberalna wolność prasy przypomina nam starą, sowiecką anegdotę: jak by nie składać części z sowieckiej fabryki rowerów, to na koniec i tak zawsze wychodzi z tego karabin. Jakkolwiek by nie składać liberalnej wolności prasy, na koniec i tak zawsze wychodzi z tego cenzura”. A fe... takie słowa na pewno zabolały liberalne elity Starego Kontynentu...

Kończąc swą diagnozę na temat upadłych elit Europy, Orban przestrzega: „jeśli dojdzie do tego, że w jednym czy drugim kraju ludność muzułmańska osiągnie 10 procent lub je przekroczy – a wiemy o niej, że nigdy nie będzie głosować na partie chrześcijańskie – i dodamy do tego starych mieszkańców Europy, którzy porzucili chrześcijańskie tradycje, wówczas już nigdy nie będzie można w Europie wygrać wyborów opierając się na chrześcijańskich fundamentach, a wspólnoty strzegące chrześcijańskiej tradycji i spuścizny zostaną wyparte z obszarów władzy i o przyszłości kontynentu będzie się decydować bez nich. Tak to wygląda i jesteśmy bardzo blisko tego, by to się spełniło”.

Jaką odtrutkę na toksyczną pseudodemokrację Orban proponuje? Mówi, że w zbliżających się eurowyborach musimy pokazać, że istnieje alternatywa dla liberalnej demokracji, a nazywa się ona chrześcijańską demokracją.

Dalej wyjaśnia. „Powiedzmy to z pełnym spokojem: chrześcijańska demokracja nie jest liberalna. Demokracja liberalna popiera ideologię multikulturalizmu, demokracja chrześcijańska zaś daje pierwszeństwo kulturze chrześcijańskiej, a to jest pogląd nieliberalny. Demokracja liberalna jest stronniczką imigracji, demokracja chrześcijańska zaś jest temu przeciwna, to również myśl na wskroś nieliberalna. Wreszcie demokracja liberalna jest stronniczką różnych wariacji modelu rodziny, podczas gdy demokracja chrześcijańska stoi na fundamencie chrześcijańskiego modelu rodziny, co też jest poglądem nieliberalnym”.

Na taką wizję elity liberalne i lewicowe, rządzące w Parlamencie Europejskim odpowiedzieli uruchomieniem Artykułu 7. wobec Węgier. Tym samym upadłe elity ogłosiły wszem i wobec, że Orban i Węgry pod jego rządami są niedemokratyczne, a co bardziej krewcy i mniej krępujący się wręcz orzekli, że jest tam faszyzm.

Prof. Ryszard Legutko, przedstawiciel Polski z partii Prawo i Sprawiedliwość, pytał wprawdzie elity, jak zapatrują się na demokrację, skoro anihilują rząd suwerennego państwa wybrany przez naród (nie krasnoludki przecież go wybrały, zapewniał). Ale ci, oświetleni inaczej, bez ogródek uznali, że Orban to „śmieć” (jest to cytat za jednym z parlamentarzystów) i należy go odpowiednio potraktować.

Unia Europejska właśnie weszła w stadium ograniczonej suwerenności definicji Breżniewa, celnie podsumował cały karykaturalny spektakl z głosowaniem w PE w sprawie Węgier jeden z jego członków. Na bardziej celną puentę nie ma co się wysilać...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz