Rok 2018 Rokiem Zbigniewa Herberta

Płynie się zawsze do źródeł pod prąd...

W lipcu minęła 20. rocznica śmierci jednego z najwybitniejszych polskich poetów, Zbigniewa Herberta. Czesław Miłosz pisał: Każdy kraj ma w ciągu całej swojej historii zaledwie kilku takich poetów, których słowa stają się własnością języka przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Tak stało się z poezją Herberta jeszcze za jego życia. Był naprawdę wielki – dodają miłośnicy jego talentu.

Urodzony we Lwowie w 1924 roku, niemal całe życie związał z Warszawą. Wiosną 1944 roku, uciekając przed kolejnym wkroczeniem Sowietów do Lwowa, rodzina Herbertów przeniosła się do Krakowa. Herbert uzyskał dyplom tamtejszej Akademii Ekonomicznej, uczęszczał też na zajęcia na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego, które kontynuował na Wydziale Prawa i Filozofii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Dyplom uzyskał w 1949 roku. W 1950 roku przeniósł się do Warszawy i z tym miastem związał całe swoje życie. Tu mieszkał, tworzył, obserwował, zapisywał i kreował świat poetyckiej wyobraźni.

Herbert był człowiekiem bardzo skomplikowanym psychicznie, jego poezja jest odbiciem tych zmiennych stanów. To był człowiek, który mało pisał o sobie. Jego poezja była kaligraficzna – napisał Czesław Miłosz po śmierci kolegi. I miał rację, każdy, kto choć raz zetknął się z twórczością Pana Cogito, jak nazywany jest poeta, nie ma wątpliwości, że dotyka jakiegoś szczególnego wymiaru wrażliwości. I trafia w sedno...

Rodzić się poetą

Początkujący poeta drukował swoje pierwsze wiersze pod pseudonimami Patryk oraz Stefan Martha. Leopold Tyrmand scharakteryzował poetę w „Dzienniku 1954”: Herbert nie ma jeszcze trzydziestu lat, jest szczupły, niewysoki, trochę słabowity. Wygląda uczniakowato, ubiera się biednie i przeciętnie, ale schludnie, ma małą zabawną twarz o zadartym, pełnym pogody nosie i ładne, jasne, uśmiechnięte oczy. (...) Oczywiście, klepie biedę przykładową, zarabiając kilkaset nędznych złotych jako kalkulator-chronometrażysta w jakiejś spółdzielni inwalidów. Pogoda, z jaką Zbyszek znosi tę mordęgę po ukończeniu trzech fakultetów, przypomina hagiograficzne przypowieści z pierwszych wieków chrześcijaństwa. To całkowite oddanie poezji, niezwykły talent i doskonały zmysł obserwacyjny wyniosły go z czasem na piedestał.

Ale jego życie to niezwykle skomplikowany poemat. Przyczyną takiego stanu rzeczy była choroba dwubiegunowa afektywna, która charakteryzuje się naprzemiennymi okresami depresji i manii. Andrzej Franaszek, autor wydanej w tym roku dwutomowej biografii Herberta pisze, że „Herbert w stanie górki potrafił w krótkim czasie wydać wszystkie pieniądze na książki, obrazy, rozpoczynał nowe projekty, planował wyjazdy, nowe książki, z ogromnym entuzjazmem zbierał materiały. W takich okresach bywał cudownym kompanem, kobiety zakochiwały się w nim na zabój. Potem nieuchronnie przychodziła zapaść. Sam mówił, że pisać może w dość wąskich odcinkach czasu, w prześwitach pomiędzy jedną a drugą fazą choroby, kiedy wahadło emocji na chwilę zwalniało.

Ten człowiek, tak bardzo doświadczony przez los, udręczony chorobą, pełen lęków, często opowiadający rzeczy nieprawdziwe, wręcz wymyślający swoje życie, równocześnie potrafił w poezji osiągnąć ton krystaliczny, czysty, wzbić się ponad rzeczywistość”.

Spór na linii Miłosz-Herbert

Dwóch wielkich poetów Czesława Miłosza i Zbigniewa Herberta łączyła serdeczna przyjaźń. To właśnie Miłoszowi Herbert dedykuje swój słynny wiersz „Tren Fortynbrasa”, a także pisze do niego w liście: „Mój kochany, bardzo tęsknię, po męsku, to znaczy sucho i gwałtownie za Twoim domem, Tobą, (...) naszymi nocnymi włóczęgami”. Dzięki starszemu koledze Herbert stał się znany na Zachodzie. Miłosz tłumaczył jego wiersze na angielski, zapraszał go do Kalifornii, gdzie pracował jako profesor na uniwersytecie w Berkeley. Wszystko do czasu...

Do awantury doszło w 1968 roku, podczas wizyty u małżeństwa Johna i Bogdany Carpenterów, tłumaczy polskiej literatury. Tam zaczęli dyskutować o Polsce. Miłosz uwielbiał prowokować w towarzystwie, ale dokładnie nie jest wiadomo co się wydarzyło podczas pamiętnej kolacji. W relacji Herberta wyglądało to tak: „Miłosz powiedział na kolacji, gdzie byli Amerykanie, że trzeba przyłączyć Polskę do Związku Radzieckiego. Ja wtedy wstałem i wygarnąłem. Mówiłem chyba godzinę, wściekłość dodawała mi skrzydeł” – Miłosz po płomiennym wykładzie o AK i patriotyzmie określił przyjaciela mianem endeka, a jego sugestie za wyjątkowo złośliwe pomówienie.

Po powrocie do kraju Herbert napisał do Miłosza: „Czy chcesz, czy nie chcesz, będę Cię prześladował moją dziwną miłością do końca życia, a nawet jakiś czas potem” – napisał w liście po powrocie ze Stanów. „Proszę, bądź dla mnie wspaniałomyślny i wybaczający”.

Ostatecznie poetów poróżnili polityczni ideolodzy. Po 1989 roku Zbigniew Herbert stał się sztandarowym poetą prawicowców. Sam chętnie wypowiadał się na temat polityki, używając nieraz ostrego języka. W „Życiu Warszawy” zadrwił z Miłosza, że był „socjalistą-mandolinistą”. Dawnego przyjaciela wykpił też w wierszu-pamflecie „Chodasiewicz”. Miłosz w odpowiedzi określił Herberta jako „cnotę podziwiającą się w lustrze”, a jego słowa uznał za „kampanię przeciwko kolegom, przy użyciu oskarżeń i inwektyw”. To jednak autor „Doliny Issy” zakończył zimną wojnę z Herbertem i pierwszy wyciągnął do niego rękę.

Zadzwonił do niego, kiedy dni Herberta złożonego chorobą powoli gasły. „Odbyliśmy bardzo serdeczną rozmowę, która zlikwidowała rozmaite nieporozumienia” – relacjonował Miłosz. Zjawił się na pogrzebie, położył na trumnie swojego przyjaciela czerwoną różę.

Testament

W swojej ostatniej wypowiedzi za życia – odczytanej w Teatrze Narodowym w maju 1998 roku – Zbigniew Herbert powiedział o sobie cytując Słowackiego „Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica”. Odnosi się to do poezji, wizji kultury i Polski, w tym sensie, że odkrycia poety są jedyne i niepowtarzalne. Filozoficzny wymiar poezji Herberta nie ma sobie równego. Jeżeli jest ktoś drugi – to tylko Miłosz. Herbert jest jednym z najbardziej znaczących nazwisk w poezji powojennej Europy. Takiego stopu – głębokiego poczucia tragizmu i piękna świata – nie ma u nikogo innego – napisała redaktor naczelna „Zeszytów Literackich”, Barbara Toruńczyk. Z okazji Roku Zbigniewa Herberta warto wczytać się jego teksty stanowiące najważniejsze osiągnięcia polskiej literatury i próbować spojrzeć na świat oczyma Pana Cogito: Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach/ wśród odwróconych plecami i obalonych w proch/ ocalałeś nie po to aby żyć/ masz mało czasu trzeba dać świadectwo...

Opracowała Monika Urbanowicz

<<<Wstecz