Akcja „Zbierz Litwę” – dla prawdziwych graczy i zakręconych

Polowanie na magnesiki

Litwę ogarnął szał zbierania magnesików. Są sprzedawane za symboliczne euro – przeważnie w centrach turystycznych – we wszystkich 60 samorządach kraju. Celem każdego uczestnika swoistej zabawy jest zebranie maksymalnej ilości magnesików i ułożenie z nich mapy Litwy.

Akcja ruszyła 12 lipca tego roku, a jej pomysłodawcą jest Lina Baublienė, dyrektor Centrum Informacyjnego Turystyki i Przedsiębiorczości w Wiłkomierzu. Inicjatorka z okazji 100. rocznicy niepodległości Litwy chciała w ten sposób zachęcić współobywateli do poznania swego kraju, jego najatrakcyjniejszych zabytków i zakątków. Zadanie niby proste, a jednak wymagające sporo wysiłku, gdyż aby otrzymać magnesik trzeba odwiedzić centrum turystyczne bądź inną placówkę w każdym z 60 samorządów i kupić samoprzylepny magnesik. Po uzbieraniu wszystkich i odpowiednim ich ułożeniu, powstanie kolorowa mapa naszej Ojczyzny. Propozycje, co ma być zamieszczone na magnesikach, zgłaszały same samorządy. Opracowywała je i ilustrowała graficzka Eglė Zubkovienė. Nie było to zadanie łatwe i proces twórczy trwał ponad 9 miesięcy. Akcja-zabawa jest rozliczona na dwa lata, ale niektórzy dostali przysłowiowego świra i opętani ideą rzucili się do polowania na magnesiki, pokonując czasami setki kilometrów w dzień. Polowanie nie zawsze jednak jest skuteczne, gdyż „zwierzyna” do obiegu trafia niewielkimi partiami i w najbardziej uczęszczanych miejscach (np. Troki) znika w okamgnieniu.

– Sprzedaliśmy ponad 1,5 tys. magnesików. Zainteresowanie jest duże. Najaktywniejsi są wilnianie. Po magnesiki zgłaszali się ludzie z Szyrwint, Olity, rejonu poniewieskiego i nawet Kłajpedy. Bardzo aktywni są solczanie, a najmniej zainteresowania, miejmy nadzieję na razie, przejawiają mieszkańcy rejonu wileńskiego – relacjonował Oleg Shilko, przewodnik i specjalista Centrum Informacji Turystycznej Rejonu Wileńskiego.

Według niego, centrum otrzymało partię próbną w liczbie 50 sztuk i rozeszła się ona błyskawicznie. W tym tygodniu otrzymano kolejną partię i, jak prognozuje specjalista, nie zależy się ona w magazynach placówki. Shilko ocenia akcję pozytywnie. – Przyczynia się do popularyzacji centrum, Muzeum Władysława Syrokomli w Borejkowszczyźnie oraz „naszych” szlaków turystycznych i obiektów – zaopiniował.

Zainteresowanie magnesikami odczuwają również pracownicy pałacu w Jaszunach. Jak poinformował Kazimierz Karpicz, dyrektor byłego „gniazda” rodowego Śniadeckich, sprzedano ich ponad tysiąc, a wkrótce ma nadejść nowa partia. Do pięknego, odrestaurowanego pałacu przyjeżdżają turyści z Taurog, Kretyngi, Birż. Najwięcej, co jest niejako oczywiste, z Wilna.

Tymczasem jeden z turystów, który nie chciał się przedstawić i wolał wypowiedzieć się incognito, skierował gorzkie słowa pod adresem pseudoturystów. Jego zdaniem, akcja wcale nie przyczynia się do promocji zabytków kultury, przyrody i historii, turystyki i tylko w niewielkim stopniu zachęca do poznawania kraju.

– 90 proc. uczestników przedsięwzięcia kupuje magnesik i zwija żagle. Nie są zainteresowani zwiedzaniem obiektów i nie interesuje ich nawet to, co jest zamieszczone na magnesikach – z rozgoryczeniem w głosie komentował zawoalowany rozmówca.

Przyznał, że osobiście przed udaniem się do konkretnego samorządu stara się zdobyć jak najwięcej informacji o nim i miejscach wartych odwiedzenia. Skonstatował jednocześnie, że nie spodziewał się takiej reakcji społeczeństwa i ogromnego zainteresowania, którego jest naocznym świadkiem. Według niego, magnesomanią zaraziły się tysiące obywateli Litwy.

Laima Balčytienė, dyrektor Centrum Informacji Turystycznej w Trokach, od razu uprzedziła, że w tej chwili magnesików w centrum nie ma, ale jutro spodziewana jest kolejna dostawa i wtedy można będzie je nabyć. Odetchnęła z ulgą, gdy powiedziałem, że chodzi o ogólną informację na temat akcji.

 

– Zainteresowanie jest ogromne. W ciągu jednego dnia (podczas Zielnej) sprzedaliśmy 300 sztuk. Rozchodzą się niczym świeże bułeczki – już na spokojnie zażartowała kierowniczka centrum. Tłumaczyła, że niektórzy opętani ideą zbieracze nie szczędzą przekleństw i gorzkich słów pod adresem pracowników Centrum, gdy okazuje się, że magnesików w danej chwili nie ma.

– Tłumaczymy cierpliwie, że akcja nie jest ani jednodniowa, ani komercyjna. Jest rozliczona na dwa lata i nie ma tragedii, jeśli w danym dniu magnesików zabrakło. Zapisujemy dane kontaktowe osoby i obiecujemy, że zawiadomimy, jak zostaną dostarczone – zwierzała się Balčytienė. Rozmówczyni jest przekonana, że sam pomysł jest dobry, ale jak zawsze zdarzają się przechylenia i wypaczenia, bo np. jeden z kupujących chciał nabyć 10 magnesików, by obdzielić nimi współmieszkańców swej wioski.

– Prawdziwi gracze, bo tak określam uczestników tej akcji-zabawy, są profesjonalistami: naprawdę zwiedzają obiekty, ciekawią się historią regionu, wzbogacając swą wiedzę o kraju i dokształcają się, a inni, nazwijmy ich umownie amatorami, postawili sobie za cel jak najszybsze uzbieranie niezbędnej liczby magnesików i nic poza tym – z pewną dozą sarkazmu i rozczarowania zauważyła kierowniczka trockiego Centrum. – Nie o to w tym wszystkim chodziło.

Dodała jednak, że na portalach społecznościowych można spotkać piękne opisy wrażeń z pobytu w poszczególnych miejscach, pojawiły się też rubryki „wymienię”, „sprzedam” i to jest ta pozytywna strona nabierającej coraz większego rozpędu idei.

Jeden z internautów zauważył, że magnesiki mają ogromną siłę przyciągania i powinni to wykorzystać kandydaci w wyborach różnego szczebla. Musieliby zgromadzić ich jak największą ilość, rozdać wyborcom i sukces gwarantowany!

O mocy tych, niby niepozornych pamiątek, tak napisał poeta Wojciech Maciej Hubner: „Magnesiki, choć tandetne, choć krzykliwe, przyciągają każdą chwilę. W mocy swojej tak ogromnej, jak bieguny dwojga wspomnień”.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciu: Egidijus Stanys z synem Justasem przybył do Borejkowszczyzny z rejonu koszedarskiego
Fot.
Oleg Shilko

<<<Wstecz