Ponary jak park Grutas

1 września dla nas, Polaków, już na zawsze będzie datą w kalendarzu, przypominającą o najbardziej tragicznych losach narodu i wiarołomstwie sąsiadów. Początek II wojny światowej, totalnej i najkrwawszej w dziejach, a której pierwszą ofiarą była Polska, niech zawsze będzie dla nas przypomnieniem, że mamy pełnić rolę strażników pamięci tamtych tragicznych wydarzeń.

Nie możecie zejść z tego swego Westerplatte, powiedziałby z pewnością św. Jan Paweł II, gdyby dożył dzisiejszych dni, kiedy prawda o sprawcach i organizatorach potwornych zbrodni jest relatywizowana. Coraz więcej bowiem mamy przykładów dowodzących, że sukcesorzy państw agresorów oraz ich satelici próbują dzisiaj przy różnych okazjach podzielić się odpowiedzialnością za zbrodnie zaplanowane i z diabelską konsekwencją wykonane przez ich przodków.

Pamiętamy, jak wielką wrzawę w Polsce, a i szeroko poza jej granicami, wywołała zmiana w Ustawie o IPN, zakładająca penalizację odpowiedzialności za próby przypisywania współwiny państwu i narodowi polskiemu zbrodni popełnionych przez Niemców. Przez pewien czas Polska, która zdobyła się wreszcie na twarde „nie” dla przekłamań i manipulacji, znalazła się pod naprawdę potężną presją możnych tego świata. Wytrzymała jednak nagonkę i ostatecznie, uważam, wyszła obronną ręką z boju o prawdę, nawet mimo wycofania z ustawy penalizującego artykułu.

Dlaczego tak uważam? Bo wszelkiego rodzaju oczerniające i szkalujące Polskę i Polaków akcje, organizowane na naszym kontynencie i za oceanem przez zacietrzewionych polonofobów, wielu otworzyły oczy. Pokazały, z kim często mamy do czynienia w różnych sytuacjach związanych z pamięcią historyczną, a zwłaszcza, gdy chodzi o narrację o odpowiedzialności za całą machinę zła, z jaką mieliśmy do czynienia podczas ostatniej wojny światowej. Wcześniej szkalujące newsy, obciążające Polskę i Polaków za niemieckie zbrodnie, pojawiały się w sposób trochę, by tak powiedzieć, zawoalowany, trochę półgębkiem, z niedomówieniami. Teraz liczne antypolskie ośrodki na całym świecie robiły to otwarcie, bezpardonowo, z zacietrzewieniem i najgłębszą pogardą dla prawdy. Antypolonizmy były w końcu tak oczywiste i bezwstydne, że nikt uczciwy nie mógł ich zanegować. Efektem końcowym tej nagonki była jednak wspólna deklaracja rządów Polski i Izraela, w której potępiły one zarówno antysemityzm zdarzający się wśród Polaków, jak też antypolonizm wśród Żydów. Władze w Berlinie zaś w tym czasie jakoś nagle też podkorygowały swoją narrację i wszyscy usłyszeliśmy z ust najwyższych dostojników tego państwa o wyłącznej odpowiedzialności Niemców za rozpętanie i zbrodnie II wojny światowej. Za Odrą zaczęto mówić wyraźnie nie o nazistowskich zbrodniach, tylko o niemieckich, przyznano, że obozy zagłady na terytorium Polski były wyłącznie niemieckie. Oczywiście nie twierdzę, że określeniom „polskie obozy śmierci” zadano ostateczny „kaput”. Nie, bitwa o prawdę będzie trwać (vide chociażby przypadek państwowej stacji ZDF, która nie chce uparcie przeprosić za kłamstwo o polskich obozach), ale – śmiem mniemać – przełom został dokonany. Zbyt wiele ważnych osób na całym świecie zaangażowało w tę sprawę swój autorytet.

Litwa, jeżeli już mówimy o precyzji w definiowaniu sprawców i ofiar, też ma sporo do odrobienia. Weźmy chociażby Ponary, miejsce największej kaźni na Kresach podczas ostatniej wojny światowej. Czy nie jest to teren, poza kwaterą polską, która powstała z inicjatywy władz Polski, przypominający raczej park Grūtas, niż memoriał, w którym iście czci się pamięć bestialsko pomordowanych, najczęściej obywateli II Rzeczypospolitej. Do dzisiaj bowiem zostały tam pomniki, symbolika i napisy wykonane ręką jeszcze sowieckiego politruka. O ile w innych przypadkach w naszym kraju dość konsekwentnie zadbaliśmy o oczyszczenie przestrzeni publicznej z przysłowiowych sierpów i młotów, to tutaj nie zmieniło się nic. Kodėl? Dlaczego? – chciałoby się zapytać. Może dlatego, ośmielę się postawić tezę, że enigmatyczne i zmanipulowane z iście sowiecką przebiegłością napisy informacyjne o sprawcach mordów odpowiadają również współ¬czesnej, demokratycznej Litwie?

Na każdej bryle pomnika bowiem spotkamy wykonany po litewsku i rosyjsku standardowy napis, że w tym miejscu spoczywają zwłoki obywateli radzieckich pomordowanych „przez nazistów i ich miejscowych pomagierów”. Czyli w jednym króciutkim zdaniu politrucy wymyślili aż dwie nowe nacje – nację nazistów i nację pomagierów. Opierając się na „mądrości” płynącej z popularnej audycji programu pierwszego litewskiej TV „Klausimėlis”, gdzie tzw. zwykli ludzie mylą Mojżesza z litewskim karvedisem, mam dużą obawę, że i w tym przypadku wielu przeciętnych Litwinów nazistów skojarzy z Niemcami, a miejscowych pomagierów z „tutejszymi”, czyli miejscowymi Polakami. I chyba też o to chodzi, by pokolenie od smartfona oraz komputerowej funkcji „copy and past” utrzymywać w pewnej niewiedzy albo przynajmniej nie eksponować prawdy zbyt ostentacyjnie.

Ambasador Niemiec w Polsce Rolf Nikel napisał 1 września na swym koncie twitterowym: „Dziś, 79 lat po napaści Niemiec na Polskę, składamy hołd pamięci wszystkim Polakom, którym w wyniku zbrodni popełnionych przez niemieckiego okupanta przysporzono nieopisanych cierpień”.

Marzyłbym, by w 80 lat od napaści Niemiec na Polskę również w Ponarach znalazły się tablice informacyjne mówiące prawdę, że w tym miejscu okrutnych morderstw dokonali zbrodniarze z Ypatingasis būrys, litewscy kolaboranci Hitlera.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz