Małpoludy

W święto Matki Bożej Zielnej grupka półgłówków, którzy sami siebie mienią aktorami, na czele z niejakim komikiem Cololo (wszyscy przebrani w szaty duchownych) wtargnęła do kościoła w Turgielach, gdzie z okazji święta rozpoczynały się akurat uroczystości liturgiczne.

Pajace, z których jeden miał gębę umalowaną „na upiora”, przemówili do wiernych w języku polskim, zachęcając ich do wzięcia udziału w show „Zero live show” skandalizującego litewskiego reżysera Emilisa Vėlyvisa. Co ciekawe, że w celu zorganizowania taniej prowokacji pofatygowali się aż do Turgiel, chociaż mogli przecież, nie trudząc się zbytnio, wejść do wileńskiego kościoła na nabożeństwo po litewsku. Czyżby, wybierając się do Turgiel, liczyli na większy skandal? Wiedząc, że Polacy będą się burzyć, chcieli do wątku bluźnierstwa wplątać jeszcze wątek narodowościowy? Podwójny skandal, podwójna reklama. Może nawet międzynarodowy (w tym miejscu kłaniają się nierozwiązane „problemy polskie” na Litwie, bo gdyby były załatwione, to skandaliści nie mieliby dodatkowej okazji do jątrzenia).

Słowne przesłanie przedstawicieli show biznesu, które było zarazem ich kryptoreklamą, plasowało się – przepraszam, że w ogóle o tym piszę – na poziomie szarych komórek samych „artystów”... Słowem, prymitywizm i chamstwo. Cytować go – to to samo, co znęcać się nad inteligencją czytelnika, dlatego pomińmy go milczeniem. Capowaci „artyści” po erystycznym popisie próbowali jeszcze dzielić wśród wiernych skręty albo coś, co je przypominało. Całość przy tym na żywo transmitowali na Facebooku, który, rzecz oczywista, bluźnierczej akcji nie zablokował (bo taka jest polityka tego socjalnego medium – wyśmiewać chrześcijaństwo, blokować zaś wszystko, co niezbyt entuzjastycznie ocenia wszelkiego rodzaju lewicowe szaleństwa).

W ten sposób darmową reklamkę niby-sztuki litewskiego reżyserka obejrzało ponoć 160 tysięcy użytkowników Facebooka. Rozkolportowały ją też bez mała wszystkie litewskie media. Słowem, plan pajaców się powiódł. Przebili się do potencjalnego widza ze swym marnym produktem, nie płacąc za reklamę złamanego centa.

Zrobili to jednak kosztem publicznego szerzenia absmaku i obrażania uczuć religijnych tysięcy katolików. Nie do końca więc podzielam postawę Kurii Wileńskiej, która incydent postanowiła po prostu zignorować. Zdaniem rzeczniczki kurii, litewskich katolików powinny absorbować sprawy ważniejsze, jak np. pielgrzymka papieża Franciszka do naszego kraju (pełna zgoda), natomiast nie warto zwracać uwagi na „wydarzenie, które nie jest zbyt ważnym”. Czyli, jeżeli dobrze pojąłem rzeczniczkę, puścić płazem „artystom” ich bluźnierczy wyskok, by nie robić im reklamy.

Wydaje się, że ignorowanie prowokatorów nie jest zbyt skutecznym sposobem walki z problemem, który na Zachodzie już stał się swoistym sportem dla różnego rodzaju miernot artystycznych, które szansę na zaistnienie upatrują tylko w skandalu. Jeżeli będziemy ich jedynie ignorować udając, że nic się nie stało, to tylko przysporzymy sobie kolejnych firlićiów czy velyvisów, którzy skandalizując i obrażając będą zbijać kapitał i tani rozgłos. Przykład chorwackiego skandalisty Firlićia, który dumny jest z wyrobionej sobie marki bluźnierczego i wulgarnego scenarzysty, musi być pouczający. Bezkarność, z jaką szydzi z uczuć religijnych katolików tylko rozwydrzała go do momentu, kiedy spotkał się z sankcjami karnymi w Polsce.

Również na Litwie działalność Vėlyvisa i jego klaunów musi być zweryfikowana z kodeksem karnym. Tak by poczuli, że badziewna sztuka i jej szydercza reklama nie będzie za darmo, tylko będzie słono kosztować, gdy sąd wyda swój werdykt. Na to liczymy, ponieważ samorząd rejonu solecznickiego sprawę skierował do organów praworządności. Oskarża komików o wtargnięcie do świątyni, zakłócenie nabożeństwa, obrażanie uczuć religijnych wiernych.

Dzisiaj przyszły takie czasy, że jeżeli nie powstrzymamy małpoludów, z jakiejkolwiek nacji by się oni wywodzili, poprzez rygorystyczne egzekwowanie prawa, to (jak to mają w swej naturze) – wejdą normalnym ludziom na głowę. Będą się przy tym domagać prawa do wolności w wyrażaniu swej ekspresji w sztuce tak, jak im to zejdzie na poronioną głowę nie wiadomo skąd. Zuchwałe knajactwo, bezwstyd i prymitywne plugastwo będą mienić sztuką, a sprzeciwianie się knajactwu, bezwstydowi i prymitywnemu plugastwu – cenzurą.

Jeżeli jednak społeczeństwo oprze się zuchwalstwu cwaniaków i na drodze prawnej wyegzekwuje na nich prawo, to – być może – instynkt im podpowie, że nie warto eksperymentować na tolerancji społeczeństwa. Bo za każdym kolejnym razem bezpłatna reklama ich pseudosztuk może okazać się być zbyt droga.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz